Emma Thompson przygotowując się do roli sfrustrowanej seksualnie sześćdziesięciolatki w „Powodzenia, Leo Grande”, napisała osobisty esej na temat doświadczeń kobiety w średnim wieku.
Emerytowana nauczycielka religii – sześćdziesięcioletnia Nancy – nigdy nie miała orgazmu. Zatrudnia młodszego o ponad 30 lat pracownika seksualnego, Leo Grande, by pomógł jej poszerzyć horyzonty. Scenariusz „Powodzenia, Leo Grande” scenarzystka Katy Brand wysłała mi z wiadomością: „Interesuje cię ten temat?”.
Nie spodziewałam się tego. Po czterech stronach nie mogłam się od tego scenariusza oderwać. Gdy skończyłam czytać, napisałam do Katy, że koniecznie musimy nakręcić ten film. Niedługo później zabrałyśmy się do pracy.
Przez 19 dni w lutym 2021 r. w reżimie sanitarnym spotykałam się z Darylem McCormackiem w Norfolk. Wybaczam tym, którzy zakładają, że to angielska odpowiedź na „Ostatnie tango w Paryżu”. Określiłabym nasz film raczej jako „Dwa pierwsze kroki w Norwich”, zapis intymnej przygody, zgłębianie doświadczenia przyjemności i wstydu, obraz pracy seksualnej jako zawodu użyteczności publicznej.
Nancy przerażona tym, że zdecydowała się zatrudnić Leo, nie wie do końca, czego się spodziewać. Dotychczasowe życie erotyczne nie dawało jej satysfakcji. Leo przybywa na spotkanie z otwartą głową, imponującymi umiejętnościami i skrywanymi sekretami.
Przygotowania do nagrań były bardzo uproszczone z powodu restrykcji covidowych. Nie mogłam pozbyć się 10 kg z myślą o nagich scenach, idąc do spa albo na trening. Postanowiłam, że Nancy też by tego nie zrobiła, więc wyszło nam to na dobre. Nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie, jak to jest być nauczycielką, bo kilka znam. Nie wykluczam, że sama wybrałabym ten zawód, gdyby praca moich rodziców nie wydawała mi się ciekawsza. W czasie promocji filmu „Powrót do Howards End” wystąpiłam w „The Tonight Show Starring Johnny Carson” w butach na płaskim obcasie i luźnej sukience w kratkę. Usłyszałam, że wyglądam dokładnie jak nauczycielka geografii. Charakterystyczna dla pedagogów pewność siebie opuszcza Nancy, gdy po raz pierwszy spotyka się z Leo. Rola kobiety, która ma właśnie przekroczyć każdą granicę, jakiej trzymała się przez całe życie, była jednym z najbardziej ożywczych wyzwań, jakich podjęłam się od lat.
Trudna i twórcza nagość
Nie wiem, czy kiedykolwiek rozebrałyście się do naga przed młodą osobą, której tak naprawdę nie znałyście. Choć pewnie nie powinnam robić żadnych założeń. Ale jeśli tego nie zrobiłyście, mówię wam, że to dość onieśmielające. Szczególnie jeśli jesteście ponad 60-letnią kobietą po menopauzie, która w czasie lockdownu pocieszała się zbyt dużą ilością ciastek, a ta młoda osoba jest w perfekcyjnej formie, bo rola, w którą się wciela, tego wymaga.
Nasza reżyserka, Sophie Hyde wprowadzała nas do rozbieranych scen, sama się rozbierając. Staliśmy tam we trójkę, zupełnie nadzy, rozmawiając o swoich ciałach – o tym, co w nich lubimy, a czego nie. Moja lista rzeczy, których w sobie nie lubię, była znacznie dłuższa niż ich. Przypomniałam sobie, jak trudne, ale i twórcze może być przebywanie nago z innymi ludźmi. Łatwiej jest być szczerym, gdy dosłownie nie ma się nic do ukrycia. Potem niczego już nie trzeba się bać.
Przyjemność w średnim wieku
Czy kogokolwiek obchodzi, jaką satysfakcję czerpią z seksu kobiety w średnim wieku? Gdy byłyśmy młodsze, „Cosmo” zadręczało nas artykułami o orgazmach. Zawsze był to temat z okładki – jak sprawić, by były lepsze i bardziej intensywne. Skupiano się na ich osiąganiu – tak jakbyśmy nie żyły pełnią życia, jeśli każde spotkanie z kochankiem nie kończyło się ekstazą. Szczerze mówiąc, wygląda to na lekką tyranię. Informowano nas też, że starsze kobiety czasami chcą więcej seksu. Tak narodził się mit starszej kobiety podrywającej młodych mężczyzn – mit banalny i pusty, jak wiele seksualnych ról, w które mamy się wcielać.
Ale tak naprawdę mam wrażenie, że zapewnianie kobietom przyjemności, bez względu na ich wiek, nie jest dla nikogo priorytetem.
W mojej pracy często muszę odgrywać sceny seksu. Jako młoda aktorka wstydziłam się swojego ciała. Z pewnością nie miałam żadnych atrybutów, które przemawiałyby do producentów będących w większości mężczyznami i najczęściej zatrudniających kobiety, które „chcieliby piep...”. (To cytat z wielu z nich i wiem, że nadal tak się dzieje.) Więc nie robiłam tego zbyt często.
W ostatnim stuleciu nastąpiła ogromna zmiana pokoleniowa, między generacją mojej matki a moją. Mama pochodzi ze Szkocji, kraju pięknego, lecz niezbyt kojarzonego z erotyką, w dodatku wychowała się w prezbiteriańskiej rodzinie. Miała dość purytańskie poglądy na seks, bardzo szybko kwestionowane przez mój młodzieńczy entuzjazm w tych sprawach. Wspaniale podeszła do tego wyzwania. Zabrała mnie na wizytę do ginekologa.
Jak rozmawiać o seksie?
Dlaczego tak trudno jest nam rozmawiać o seksie? Bo to temat tabu. Uczono nas, że to coś brudnego i nieprzyzwoitego, poniżającego, zwierzęcego, grzesznego, niebezpiecznego. Chyba nie przesadzam.
A dlaczego nie ma usług seksualnych na liście usług publicznej służby zdrowia? Seks jest darmowy, naturalny, normalny, wspaniały, dobrze nam robi. Jak mówi Leo w filmie, niektórzy ludzie nie mają do niego dostępu z absolutnie niezależnych od nich przyczyn. To sprawa zdrowia publicznego.
Temat pracownic seksualnych był dla mnie fascynujący – jak wiele osób z mojego pokolenia nie może przyzwyczaić się do tego, że może to być zawód wykonywany z wyboru, a nie coś strasznego, do czego zmusiła je bieda lub przemoc. Prawdopodobnie ze względu na niebezpieczeństwa, z jakimi się wiąże. Można zgodzić się na pewne granice, ale gdy jesteś sama z kimś silniejszym, kto bez większego wysiłku może cię zranić, zgwałcić, lub zabić, jest to okropne. Dla mnie to nadal przerażające, choć myślę, że w odpowiednich warunkach – gdy ma się zabezpieczenie prawne, porządnych klientów itd. – może to być dobra praca.
Czy częściowo wynika to z tego, że nie mamy szacunku do naszych wzajemnych potrzeb seksualnych? Myślę, że u źródła tego leży brak szacunku dla naszych własnych pragnień. Z łatwością żartujemy na ich temat – traktujemy je z pogardą, kwestionujemy ich złożoność, czasami ich radykalność. Przeszkadza nam, że w ogóle istnieją. Nie słuchamy się nawzajem.
Leo słucha, bo ma szacunek dla przyjemności. Rozumie, że może ona przyjmować różne formy. Zdaje sobie sprawę, że może poprawić jakość życia ludzi, a czasem wręcz uwolnić ich od cierpienia. Uczy Nancy, że jego praca jest ważna.
Nie wiedziałam, że tyle dowiem się o moim podejściu do własnego ciała, przyjemności i wstydzie. Śmiałam się z dziwnych reakcji na przyjemność z seksu i płakałam za tym, co tracimy w życiu, gdy ją ignorujemy, wypieramy albo się za nią karzemy.
Mam nadzieję, że ten film dotrze do jak największej liczby ludzi i da im to samo, co mnie.
Tekst ukazał się w oryginale na Vogue.co.uk.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.