Mieszkanie projektantki Violet Dent to mariaż kolorów i wzorów. Szyku zadają kolekcje ceramiki, plakatów i koszy.
– Nie jestem minimalistką – mówi Violet Dent, projektantka i konsultantka kreatywna w marce Babalaa z ubrankami dla dzieci, zamieszkująca londyński Shepherd’s Bush. To pierwszy dom, który Violet i jej mąż kupili razem. Przez ostatnie dwa lata mieszkanie stało się idealnie zaaranżowaną przestrzenią, w której główną rolę odgrywają kolekcje kapeluszy, plakatów i ceramiki Violet, a jej romantyczno-eklektyczny gust widać na każdym kroku.
Para znalazła mieszkanie z dwiema sypialniami po wielkim rozczarowaniu. Kilka dni wcześniej zakochali się w innym, położonym zaledwie ulicę dalej, ale zostali przebici przez dewelopera. Violet nie chciała oglądać ani jednego wnętrza więcej, ale w końcu dała się przekonać. – Byłam totalnie przeciwko kupnu tego mieszkania, bo nie miało ogrodu. Przyszliśmy oglądać je w bardzo słoneczny dzień. Przekonało mnie piękne światło wpadające bezpośrednio do salonu – mówi Violet. Tego samego dnia złożyli ofertę.
Wnętrze było w kiepskim stanie i nadawało się do generalnego remontu. Violet i jej mąż Harry postanowili więc zacząć wszystko od nowa. Podczas remontu sami spali na strychu. – Koczowaliśmy na strychu z kuchenką mikrofalową i kilkoma pudłami do czasu, aż robotnicy wstawili nowe rury – opowiada Violet. – Teraz, kiedy wspominam to z perspektywy czasu, było nawet romantycznie, ale wtedy miałam totalnie dość.
Para chciała szybko zrobić remont, więc wszystkie pokoje zostały pomalowane na biało. Projektantka dorastała w wiejskim domu, który, jak wspomina, był „kopalnią wspaniałości”. Od tamtej pory kolekcjonuje ceramikę, plakaty i inne bibeloty, które teraz ozdabiają przestrzeń mieszkania przy Shepherd’s Bush, pieczołowicie rozłożone i rozwieszone. W głównej części domu znajdują się salon i jadalnia, gdzie ściany zdobi kolekcja plakatów, podczas gdy na półkach porozkładano kosze i ceramikę.
Mimo wielu rzeczy przestrzeń nie wydaje się zagracona. Częściowo efekt ten zawdzięczamy perfekcyjnemu ich rozmieszczeniu, a częściowo temu, że łączy je zdecydowany styl widoczny także w meblach i tkaninach. Kolor różowy od razu rzuca się w oczy. Sofa pokryta różowym welurem stanowi największy obiekt w salonie (– Propozycją Harry’ego była butelkowa zieleń, ale umówmy się, ten kolor zupełnie by się tutaj nie sprawdził – mówi). Matka Violet jest założycielką Cabbages and Roses, sklepu z niezwykle kobiecymi dekoracjami do domu. Violet pracuje tam od dawna. Zaczynała jako asystentka, teraz zajmuje się projektowaniem nowych rzeczy. To na pewno miało niemały wpływ na jej miłość do kwiecistych wzorów czy pasków, co widać także w mieszkaniu. Narzuta w kwiatowy wzór służy jako zasłona nad kanapą, a dywan w różowo-żółte pasy dodaje całości poczucia humoru.
Korytarz to kolejne świadectwo niezwykłych umiejętności dekoracyjnych Violet, nabytych przez lata pracy w sklepie, gdzie sposób prezentacji produktów jest bardzo istotny. Imponujące zbiory plakatów, pocztówek, flag i fragmentów dekoracyjnych zdobią ściany, tworząc przestrzeń, która jest interesująca, ale nie przytłaczająca. – Za tymi wszystkimi zdjęciami i obrazkami jest pewnie z pięć milionów dziur. Zdecydowanie to nie jest tak, że za pierwszym razem wszystko mi się udaje – mówi Violet. Jednak nawet kolory, w tym przypadku czerwony i niebieski, zostały dobrane tak, aby spajać przestrzeń, poczynając od ramek obrazków, a na kotarze oddzielającej korytarz od sypialni kończąc.
Dla kontrastu sypialnia i połączona z nią łazienka utrzymane są w bardziej stonowanych i zrelaksowanych odcieniach. Dominują w nich czerń, biel i neutralne kolory. Dywan w szachownicę w sypialni gładko przechodzi w ten sam deseń na łazienkowej posadzce, a świetnie zorganizowana kolekcja słomianych kapeluszy Violet okala drzwi wejściowe. Przestrzeń w żadnym wypadku nie wydaje się surowa. Jest tak samo urocza jak reszta mieszkania. Kominek, który Violet uratowała z rodzinnego domu w Oxfordshire, służy jako zagłówek. W tych dwóch pomieszczeniach panuje niezobowiązujące poczucie nostalgii wywołane selekcją mebli vintage, plakatów i obrazków utrzymanych w kolorze sepii oraz wiklinowych abażurów na lampach.
Mimo domowego klimatu mieszkanie wciąż nie jest skończone. W planach są rewitalizacja strychu i dodanie jeszcze jednej łazienki. – Myślę też o pomalowaniu ścian na kolor inny niż biały – mówi Violet. Tymczasem kolekcjonowanie rzeczy wciąż trwa. – Jeśli sklepik wygląda ładnie, trudno mi się oprzeć i nie wejść do środka. Nie kupuję jednak bezmyślnie, muszę coś naprawdę pokochać. Jak widać, ta metoda się sprawdza.
Artykuł ukazał się w oryginale w języku angielskim na stronie House&Garden.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.