Znaleziono 0 artykułów
06.03.2025

Sarah Burton opowiada o inspiracjach do swojej pierwszej kolekcji dla Givenchy

06.03.2025
(Fot. David Burton/Dzięki uprzejmości Givenchy)

Sarah Burton, która kilka dni temu ubrała Elle Fanning i Timothéego Chalameta na Oscary, wykorzystuje specjalistyczną wiedzę i empatię, tworząc swoją pierwszą kolekcję dla Givenchy.

Jest koniec stycznia, trochę ponad miesiąc przed debiutanckim pokazem kolekcji jesień-zima 2025-2026 Sarah Burton dla Givenchy. W atelier domu mody na Avenue Goerges V cała ściana zajęta jest już przez próbne looki w kolejności, w jakiej jutro prawdopodobnie pojawią się na wybiegu. Burton została powołana na swoje stanowisko we wrześniu 2024 r., jednak przygotowywała się do tej roli zdecydowanie dłużej niż przez ostatnie sześć miesięcy. Wywodzi się z domu mody Alexander McQueen, gdzie rozpoczynała karierę jako asystentka Lee – gdy około roku 1997 jej obecne stanowisko w Givenchy piastował jej były szef, odpowiadała za wożenie projektów w tę i z powrotem z Londynu do Paryża. W końcu poszła w jego ślady. Pod koniec swojej 26-letniej kadencji u McQueena, w 2023 r., była tak uwielbiana, tak szanowana, że jej odejście wywołało burzę, w której ubolewano nad brakiem kobiet na stanowiskach dyrektorów kreatywnych najważniejszych marek.

Zatrudnienie Sarah Burton w Givenchy to wolta w świecie mody rządzonym przez mężczyzn

Teraz okazuje się, że doświadczenie ma ogromne znaczenie przy zatrudnianiu projektantów. Koledzy Burton po fachu, Alessandro Michele i Peter Copping, znaleźli swoje miejsce w Valentino i Lanvin, odwracając trend, zgodnie z którym w paru ostatnich rundach przetasowań ciepłe posadki dostawali projektanci innowatorzy i dotychczasowi zastępcy. Z kolei Haider Ackermann, kolejny projektant z pokolenia X, zadebiutował w domu mody Tom Ford wczoraj, zaledwie dwa dni przed prezentacją kolekcji Burton dla Givenchy.

(Fot. Martin Dutkovitch/Getty Images)

Dla Burton posada w Givenchy to wielka nagroda. – W moim projektowaniu są zawsze dwie strony: sukienki i garnitury, i jestem zachwycona, że ten dom mody ma w swoim DNA obie te rzeczy. Wydawał mi się wspaniałym miejscem – mówi projektantka. Choć to prawda, Burton pojawiła się w momencie, gdy DNA marki stało się odrobinę mniej określone, po kadencjach Matthew M. Williamsa i Clare Waight Keller. Ostatnie sześć lat jej istnienia można by opisać jako długotrwały okres pewnego zagubienia.

Sarah Burton nawiązuje do korzeni francuskiego domu mody i pierwszego pokazu Huberta de Givenchy

Dlatego też Burton postawiła na powrót do korzeni – do pierwszego pokazu Huberta de Givenchy z 1952 r. Przyglądając się czarno-białym fotografiom z jego debiutu, który miał miejsce w hotelu przy Rue Alfred de Vigny, określanym przez pewnego dziennikarza z tamtych czasów mianem „Cathédrale”, uderzyła ją młodzieńczość Givenchy’ego – miał wtedy zaledwie 25 lat – oraz widoczna na pierwszy rzut oka zażyłość, jaka łączyła tego światowej sławy projektanta z jego modelkami, wśród których znajdowała się Bettina Graziani, pracująca również w jego biurze prasowym. – Jednak to, co naprawdę mnie zdumiało, to to, jak graficzna była ta kolekcja. Była bardzo prosta, nie wymyślna. Dla mnie Givenchy to sylwetka ­– mówi Burton.

Dość nieoczekiwanie, podczas remontu wspomnianego hotelu, wewnątrz ściany, odnaleziono ukryte worki na śmieci zawierające archiwalne wzory z pierwszej kolekcji Givenchy’ego. – To dar od losu – mówi Burton. Jeden z nich stoi teraz w jej biurze. Leży na stole stojącym naprzeciwko dużego okna, stanowiąc niejako ramę dla wieży Eiffla, widoku, który mieszkańcy Paryża traktują jako coś oczywistego, a który osobę go odwiedzającą może wryć w ziemię. Nie ma jednak bezpośrednich odniesień pomiędzy tą skrzynią skarbów zawierającą stare wzory a tym, co zobaczymy jutro na wybiegu. – Nie wykorzystałam ich i nie odtwarzałam na nowo. Myślę, że trzeba patrzeć w przeszłość, ale trzeba też iść do przodu. Jestem zachwycona tym, że istnieją, są swego rodzaju przedmiotami magicznymi – mówi Burton.  

(Fot. Heikki/Dzięki uprzejmości Givenchy)

Wzory te, których proces odtwarzania nadal trwa, były dla niej potwierdzeniem, że pomimo słynnych skojarzeń z Audrey Hepburn i „Śniadaniem u Tiffany’ego” Givenchy nie zaczynał od falban, kokard i koronek. – Początki były dość niewinne, dość proste, zdecydowanie w stylu mody powojennej. Jest w nich swego rodzaju prostota – tłumaczy projektantka.

Czy muzy Sarah Burton – Cate Blanchett i Rooney Mara – będą nosić jej wspaniałe marynarki oparte na konstrukcji męskich modeli?

Givenchy miał swoją Hepburn, natomiast Burton ma Cate Blanchett i Rooney Marę oraz jej wieloletnią stylistkę Camillę Nickerson, która nosi swoje kostiumy od McQueena niczym uniform. Krój – odnalezienie kształtu ramion, talii, spodni, które definiowałyby jej Givenchy aż po szwy – od samego początku były dla niej najwyższym priorytetem. W czasie pomiędzy tą pracą a poprzednią wynajmowała małą pracownię w Londynie, w której szkicowała, szyła i próbowała zrozumieć „dlaczego się od tego wszystkiego zaczyna”. Tu, w Givenchy, rozpoczęła od szkicowania, a dopiero potem przeniosła się do atelier, by drapować tkaniny z zespołem.  

Czarna dwurzędowa marynarka smokingowa wygląda na miękką, a jednocześnie solidną – przypomina w tym trochę osobowość samej Burton – z mocnymi, zaokrąglonymi ramionami, podkreśloną talią klepsydry i szwami na rękawach, które okręcają się wokół ramion. – Wykroiłam rękaw po łuku, a następnie wytłoczyłam go tak, że powstał ten bardzo kobiecy kształt, nazywam go szwem couture – mówi, zwracając uwagę na to, że marynarki są opracowywane przez modelarzy z działu mody damskiej, ale szyte na konstrukcji z działu mody męskiej. – Podoba mi się idea współpracy ramię w ramię tych dwóch działów, ponieważ konstrukcja męskich ubrań różni się dość znacząco od konstrukcji ubrań damskich – jeżeli chodzi o sposób, w jaki się je tłoczy i pracuje z tkaniną.  

(Fot. Heikki/Dzięki uprzejmości Givenchy)

Niektóre marynarki wyglądają, jakby zostały wywinięte na drugą stronę, z wyeksponowanymi szwami i rąbkami, które pozostawiono surowymi i postrzępionymi, jednak dzięki tkaninie mają one określoną formę, są szykowne i poważne. – Ludzie mówią często: okej, ale jak będzie to wyglądało na zdjęciu? A ja zastanawiam się, jak będzie wyglądało na kobiecie i jak będzie się ona w tym czuła. Jak stworzyć właściwe proporcje, tak by wyglądały wystarczająco graficznie, ale by nie przytłoczyły sylwetki? By mieć poczucie, że w środku jest istota ludzka – zastanawia się artystka.

W pierwszej kolekcji Sarah Burton dla Givenchy zobaczymy sukienki, które przeczą prawom grawitacji

Sukienki natomiast wydają się przeciwstawiać grawitacji, obłoki tiulu bez ramiączek i przycięte na krótko mini bez żadnych zdobień. Wskazując na krótki czarny projekt, Burton mówi: – To właśnie jest mała czarna. Choć może lepszym jej opisem byłyby słowa “szkielet sukienki, zanim stała się małą czarną”. Mówi, że szyta na zamówienie biała koronkowa suknia z gorsetem, którą Elle Fanning założyła na Oscary – przedpremierowy projekt haute couture Burton, który z dużym prawdopodobieństwem pojawi się na wybiegu dopiero w 2026 r. – jest dużo bardziej ustrukturyzowany i formalny, zgodnie z wymogami panującymi na czerwonym dywanie. Choć jej kolega z planu „Kompletnie nieznanego”, Timothée Chalamet, również ubrany w projekt Givenchy, wściekle żółtą, krótką, skórzaną marynarkę i pasujące do niej spodnie zestawione z jedwabną koszulą, zaprezentował jeden z najbardziej wyluzowanych męskich looków tamtego wieczoru.  

(Fot. Heikki/Dzięki uprzejmości Givenchy)

Burton pracuje na reputację wyjątkowo zaangażowanej projektantki, na przykład gdy przygląda się uważnie jednej ze wspomnianych super minisukienek i pyta: – Czy klin znajduje się w odpowiednim miejscu, czy też powinien być bardziej zaokrąglony? Jaki rodzaj tiulu tu zastosowaliśmy, może mógłby być lżejszy? Czy dodamy do niej kieszenie, by nadać jej inny charakter? I komentuje: – Wydaje mi się, że w tego typu kwestiach jestem podobna do pasjonatów pociągów.  

Chwaląc się jednym perfekcyjnym projektem po drugim, wielokrotnie zastrzega: – Nie są jeszcze ukończone. Jej praktyka to co najmniej trzy przymiarki dla każdego ubrania. – To 150 przymiarek od dziś do piątku – mówi, nie zdradzając swoim zachowaniem nawet najmniejszego niepokoju, który taka liczba mogłaby wywołać w innej osobie. – To ta przyjemna część – mówi, przypinając próbkę haftu wyglądającą na stary lub lekko podniszczony, jakby również pochodziła z tych ukrytych w ścianie worków na śmieci, do wyolbrzymionej kokardy przy dekolcie czarnej jedwabnej sukienki. – McQueen miał tak mało materiału, że trzeba było samemu robić wykroje. Pamiętam, jak Lee wszywał niewidoczny zamek w ukośnie ciętą spódnicę księżnej Walii. Niesamowicie radził sobie z maszyną do szycia, ale mieliśmy tylko metr tkaniny, więc nie można było popełnić błędu. Oczywiście takowy się nie zdarzył. – To w ten sposób, przy pracy, nauczyłam się szycia i robienia wykrojów – tłumaczy Burton.

Czy istnieje wolność w interpretowaniu na nowo Huberta de Givenchy, projektanta, który przeszedł na emeryturę w 1995 r., osoby, którą niewiele ludzi z branży pamięta osobiście? W porównaniu z McQueenem, który pozostaje w sercu tak wielu osób? – Pierwszy pokaz wiąże się z presją, ale tak jest wszędzie, gdziekolwiek by się nie poszło – mówi Burton. – Wiem, co kocham robić, w czym jestem dobra. Dowiedziałam się tego, pracując z Lee, a potem to kontynuowałam. Należy opowiadać swoje własne historie.

Zapytana o kwestię kobiet projektantek – dlaczego nie ma ich więcej na kierowniczych stanowiskach – Burton nadaje odpowiedzi osobisty charakter. – Mój ojciec dorastał w czasie wojny. Jego ojciec przez sześć lat był poza domem, więc wychowywały go kobiety, zarówno babcie, jak i jego mama, więc zawsze wierzył w to, że to kobiety rządzą światem. Wywodzę się z bardzo matriarchalnego środowiska. Więc nigdy, przenigdy, nie wydawało mi się, by był to jakiś problem. Po prostu zakładałam, że będę miała takie same szanse. Poza tym mam trzy córki. Myślę, że ważne jest, by mówić, że kobiety mogą zrobić wszystko. I naprawdę w to wierzę.

(Fot. Heikki/Dzięki uprzejmości Givenchy)

Na paryskim pokazie Givenchy widownia będzie tak blisko projektów Burton, jak nigdy wcześniej

Ostatni pokaz ready-to-wear Givenchy autorstwa Williamsa został zorganizowany w namiocie rozstawionym na rozległych terenach paryskiej L’École Militaire. Pokaz Burton odbędzie się w siedzibie głównej domu mody przy Avenue Georges V. Lista gości liczy zaledwie 300 osób, a panować ma na nim intymna atmosfera przywodząca na myśl tamte czarno-białe zdjęcia z 1952 r. Opisując dystans pomiędzy pierwszym rzędem widowni a modelkami, Burton mówi, że idea jest taka, by zobaczyć, „jak bardzo możemy się zbliżyć, nie hacząc o czyjąś torebkę”.

To projektantka, która pracuje i tworzy z myślą o człowieku – od pokazu przygotowywanego z mniejszym rozmachem po elastyczny pas, który dodała z tyłu spodni. – Być może czasami jestem zbyt wrażliwa, ale kiedy kogoś ubieram, chcę, by dobrze się czuł. Uwielbiam kobiety, które ubieram i uwielbiam rozmawiać z ludźmi kupującymi ubrania oraz z ludźmi, którzy je noszą. Myślę, że to niesamowity dar.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com. 

Nicole Phelps
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Sarah Burton opowiada o inspiracjach do swojej pierwszej kolekcji dla Givenchy
Proszę czekać..
Zamknij