Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, Lesya Ivashchenko i Valeriy Filimonov postanowili, że muszą bronić ojczyzny. A zaraz potem, że jak najszybciej chcą wziąć ślub. Pobrali się w niedzielę 6 marca w checkpoincie na obrzeżach Kijowa.
Nie taki ślub planowali – wiele tygodni temu, gdy jeszcze prowadzili normalne życie w ukraińskiej stolicy. Jednak gdy Rosja rozpoczęła inwazję na ich ojczyznę, zostali cywilnymi wolontariuszami w ukraińskiej armii. – Razem chcą bronić naszego miasta – mówił mer Kijowa Witalij Kliczko w rozmowie z „The Washington Post”. Liczył się czas.
Jak podaje CNN, ceremonię nadzorował kapelan wojskowy, a para młoda miała na sobie kamuflujące mundury z charakterystycznymi żółtymi opaskami ukraińskich wojsk. Choć ślub był bardzo niekonwencjonalny, trzymano się tradycji: panna młoda miała bukiet, jej welon powiewał na wietrze, małżonkowie wymienili się obrączkami i złożyli przysięgę. Weselnymi gośćmi, poza merem Kliczką, byli inni żołnierze, trzymający w rękach białe róże.
Ivashchenko i Filimonov są parą od ponad 20 lat i mają 18-letnią córkę, która wzięła udział w ceremonii dzięki połączeniu na Zoomie. Teraz, gdy przyszłość stała się bardzo niepewna, postanowili sformalizować swój związek: – Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy – powiedział Filimonov w rozmowie z agencją Reutera. – Musimy czerpać z życia garściami. Cieszę się, że żyjemy, że zaczął się nowy dzień, że mój mąż żyje i jest ze mną – dodała Ivashchenko. Po ceremonii odbyło się skromne przyjęcie, z toastem wzniesionym przy szampanie i weselnym tortem.
Ślub, udokumentowany przez fotografów, przyciągnął uwagę całego świata, który modli się o wolność Ukrainy – to wzruszający dowód na to, że nawet w czasie największego mroku miłość nie przemija.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.