Maximilian Davis oryginalnymi projektami zwrócił na siebie uwagę dyrektora generalnego Ferragamo, Marca Gobbettiego. Młody, zdolny absolwent London College of Fashion przejął stery we włoskim domu mody z niemal stuletnią tradycją. – Od dziecka chciałem być projektantem. Gdy zaproponowano mi to stanowisko, byłem zdumiony. Myślałem, że może jest na to za wcześnie. Ale potem powiedziałem sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny – mówi.
Jak wyglądało twoje życie przed Ferragamo?
Najpierw pracowałem w Wales Bonner, a potem w Dover Street Market. Tuż przed lockdownem stworzyłem małą kolekcję pod swoim nazwiskiem, miałem sfotografować ją razem z moimi przyjaciółmi Rafaelem Pavarottim i Ibem Kamarą, ale nagle wszyscy pozamykali się w domach i planu nie udało się zrealizować. Wtedy postanowiłem udoskonalić i dopracować te ubrania, zanim pokażę je światu. Zrobiłem też research, by zbudować wokół nich prawdziwą tożsamość. Dopiero potem aplikowałem do Fashion East, brytyjskiej platformy, która wspiera młodych projektantów, zapewniając granty i przestrzeń wystawową, a także skupiając na nich uwagę mediów. Skontaktowałem się z jej założycielką, Lulu Kennedy. Byłem przekonany, że odrzuci moje zgłoszenie, a ona wysłała do mnie pełną entuzjazmu wiadomość, że od dawna nie widziała czegoś tak dobrego.
Kiedy pomyślałeś, że Ferragamo byłoby dla ciebie właściwym miejscem?
Od dziecka chciałem być projektantem. Gdy zaproponowano mi to stanowisko, byłem zdumiony. Myślałem, że może to za wcześnie. Ale potem powiedziałem sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Od tamtej chwili, gdy w końcu mogłem w pełni oddać się swojemu marzeniu, do czasu ogłoszenia mojego wyboru wszystko ułożyło się w całość. Marco Gobbetti dał mi siłę, bym uwierzył w siebie i w tę przygodę. Przez dwa tygodnie robiłem research, przeglądałem stare kampanie reklamowe i lookbooki Ferragamo, analizowałem pokazy mody.
Co odkryłeś?
Że ta marka jest bardziej podobna do mnie, niż mogłoby się wydawać. W archiwach znalazłem ubrania i dodatki, które – według mnie – są bardzo aktualne.
Czy w tych archiwach są projekty lub akcenty, które były dla ciebie szczególnie znaczące?
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się znaleźć tam aż 14 tys. par butów! To niesamowicie dobrze wykonane modele, idealne do noszenia nawet dziś. Poza tym moja mama i siostra zawsze były wielkimi fankami butów, też studiowały modę. Jako dziecko obserwowałem, jak przygotowywały się do wyjść na różne imprezy, do pracy albo gdziekolwiek indziej, oglądałem wszystkie buty, które przymierzały. Oprócz tego istnieje powiązanie Salvatore Ferragamo z Hollywood. Choć moja marka była bardzo młoda, przykuła uwagę takich gwiazd jak Rihanna czy Dua Lipa, które chciały nosić ubrania mojego projektu. Myślę więc, że będzie miło odkryć to powiązanie na nowo.
Rozumiem, że twoja idea pracy jako dyrektora kreatywnego odnosi się do relacji z innymi, od twojej rodziny poczynając.
Z całą pewnością. Tak samo było z Ferragamo, ponieważ historia tej marki to historia rodziny, w której każdy członek odgrywał pewną rolę. Nigdy nie byłbym tu, gdzie jestem, gdyby nie zainteresowanie, jakie zaszczepili we mnie dziadkowie i rodzice. Mój ojciec pasjonował się krawiectwem; ma ponad 40 garniturów. Właśnie to stanowiło punkt odniesienia, gdy zaczynałem pracę nad swoją marką, ponieważ dzięki temu zdobyłem wiedzę na temat projektowania, proporcji i materiałów.
A co z twoimi relacjami z przyjaciółmi, ludźmi ze świata mody i spoza niego, którzy wspierają twoją pracę? Na twoim debiutanckim pokazie w pierwszym rzędzie siedziała Naomi Campbell…
Bardzo miło jest mieć to wsparcie i obserwować, jak rozrasta się nasza społeczność. Niektórzy z nich to koledzy i koleżanki ze studiów, oni też pracują w modzie – wspaniale jest dzielić z nimi tę drogę. W rezultacie staliśmy się rodziną. Sprawiają, że czuję się jak w domu, nawet gdy jesteśmy od siebie daleko.
Jak pracuje ci się we Włoszech?
W Mediolanie moda jest bardziej zrelaksowana, ma wrodzoną elegancję, którą również chcę przełożyć na moją pracę. Przez kilka pierwszych tygodni krążyłem między Londynem, Mediolanem i Florencją. Toskańska stolica była dla mnie prawdziwym szokiem – Florencja jest leniwa i piękna, a jednocześnie bardzo inspirująca. Poza tym we Florencji mam przywilej odkrywać drogę prowadzącą do tego, że materiał przekształca się w produkt, który sobie wymyśliłem. Pracuję z zespołem, który kocha to, co robi. To niesamowite. Ci ludzie również stają się częścią mojej rodziny.
Które z twoich pierwszych prac dały ci największą satysfakcję?
Sukienki z pierwszej kolekcji, na wiosnę-lato 2023. Uszyliśmy je z chust o wymiarach 90 na 90 cm w lamparcie cętki, ten print wybraliśmy z archiwum Ferragamo. A potem finałowe looki – ozdobiliśmy je paciorkami z przezroczystego szkła, które wyglądają jak krople wody.
Jak czujesz się z tym, że te sukienki niedługo trafią do sklepów na całym świecie?
Myślę, że nawet uronię łezkę, wiesz? Tak naprawdę kosztowało to dużo pracy – nie tylko mojej, ale wszystkich, którzy współdziałali ze mną, by to marzenie się spełniło. Ta kolekcja jest trochę jak nasze pierwsze dziecko. Dobrze odnajduję się w pracy zespołowej – czuję, jakbyśmy wyruszali we wspaniałą podróż, i miło jest mieć na tej drodze oddane towarzystwo.
Tekst pochodzi z „Vogue Italia”, marzec 2023, „Everything is in its plac”, s. 44-45.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.