Jeśli powoli zaczynasz mieć dosyć wszystkich trendów mających w nazwie „core”, musisz uzbroić się w cierpliwość. Nadchodzi kolejny – mermaidcore, prosto z mórz i oceanów. Wygląda na to, że nowy sposób na urozmaicenie urodowej rutyny pozostanie z nami na dłużej.
Niezależnie od przyczyny – zbliżającej się premiery remake’u „Małej syrenki” czy trwającej od dawna fascynacji wodnymi stworzeniami – na pokazach na sezon wiosna-lato 2023 rządził klimat morskiego świata. Ukłonem w jego stronę były wszechobecne fryzury i makijaże inspirowane oceanem.
Najbardziej oczywistym nawiązaniem były morskie odcienie niebieskiego (od kobaltowego po modry) i zielenie przypominające wodorosty, które na różne sposoby ozdabiały spojrzenie modelek na pokazach marek Chet Lo, Off-White i Etro. Choć to makijaż nie do końca praktyczny, na pewno widowiskowy i na swój sposób eteryczny. Z kolei na wybiegach Jil Sander i Chloé na powiekach modelek pojawiły się opalizujące i migoczące srebrne cienie, które połyskiwały w świetle jak rybie łuski.
Obowiązkową fryzurą były włosy wyglądające na mokre – od gładkich grunge’owych fryzur u Victorii Beckham po wilgotne od słonej wody pasma na pokazie marek Nensi Dojaka i Dries Van Noten. Wszystkie stylizacje celowo wyglądały na niedopracowane – w końcu podwodna egzystencja to znacznie więcej niż precyzyjnie ułożone włosy.
U Blumarine, marki, której nazwa nie mogła być bardziej adekwatna do trendu, modelki pojawiły się z ekstremalnie długimi syrenimi włosami, zarówno splecionymi, jak i rozpuszczonymi, które poruszały się jak ramiona meduzy. Często pojawiały się również fale w stylu bogini Wenus ze słynnego obrazu Botticellego.
Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.co.uk.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.