Michelle Williams, nominowana do Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa za „Fabelmanów” Stevena Spielberga, opowiada o sukni Chanel, którą wybrała na galę. Prace nad kreacją paryskiego domu mody trwały ponad 900 godzin. – Migoczące detale wyglądały jak gwiazdy – zachwyca się gwiazda.
Jako nominowana w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa na tegorocznych Oscarach Michelle Williams była jedną z najważniejszych gwiazd ceremonii. W „Fabelmanach” Stevena Spielberga zagrała postać Mitzi, opartą na matce reżysera. – Gdy tworzyliśmy ten film, byliśmy jak rodzina, staliśmy się Fabelmanami. To, że mogliśmy widywać się w czasie sezonu nagród filmowych, pozwoliło mi nadal być blisko ludzi, których kocham. Steven, Tony, Paul, Gabe, Seth – dzięki nim doświadczyłam czegoś ważnego, zarówno na poziomie osobistym jak i zawodowym. Zawsze będę miała ich w sercu – mówi Williams.
Choć Oscary stanowiły wielki finał tegorocznego sezonu nagród filmowych, Williams przyznaje, że nadal będzie jej trudno odciąć się od swojej postaci. Jej bohaterka dała jej kilka wartościowych życiowych lekcji. – Nauczyła mnie, jak angażować się w to, co tu i teraz. Jej umiejętność zabawy z dziećmi, rozwijania ich wyobraźni i budowania w nich zachwytu światem będzie inspirować mnie w moim macierzyństwie. Jej wierność sobie, nawet w chwilach samotności, wciąż we mnie rezonuje – dodaje aktorka.
Williams może i spędziła oscarową noc, celebrując film, ale jej look z szampańskiego dywanu też wymagał pracy. Williams i jej stylistka Kate Young wybrały eteryczną suknię Chanel. – Uczę się od Kate. Ufam jej wyczuciu stylu i inteligencji – mówi sławna klientka. Wspólnie z dyrektorką kreatywną Virginie Viard, wybrały białą suknię bez ramiączek i przejrzystą pelerynę zrobioną z jedwabnego szyfonu i tiulu. – Suknia Chanel to spełnienie marzeń. Czułam się jak w bajce – mówi Williams.
Suknia była wyszywana srebrnymi i białymi cekinami, a także kryształkami ze strasu i perłami. Z tyłu znajdowała się satynowa kokarda, a na wierzch założono pelerynę. Stworzenie całego stroju wymagało ponad 900 godzin pracy. Williams zakochała się w misternej konstrukcji, ale najważniejsza była twórcza wyobraźnia. – Migoczące detale na pelerynie wyglądały jak gwiazdy, które spadły z nieba. Czułam, że mam ogromne szczęście, nosząc suknię wykonaną i zaprojektowaną przez zespół utalentowanych rzemieślników – puentuje aktorka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.