Rok temu Seán McGirr pojawił się znikąd i stanął na czele domu mody Alexander McQueen po odejściu Sarah Burton. Dziennikarka „Vogue’a” Hayley Maitland spotkała się z młodym, genialnym Irlandczykiem, który pisze kolejny rozdział w historii marki.
Przez cały tydzień w Paryżu padało. Z drzew w ogrodach Tuileries opadły wszystkie liście. Ale tego wieczoru, gdy Seán McGirr zaprezentował swoją kolekcję Alexandra McQueena na wiosnę-lato 2025 przy Luwrze, miasto skąpane było w złotym, wrześniowym świetle. Może to pomogło 36-latkowi z Dublina zachować spokój. Seána McGirra zaledwie rok wcześniej znaleziono w studiuJW Andersona. Przed pokazem tłumaczył François-Henriemu Pinaultowi, prezesowi zarządu grupy Kering, do której należy dom mody McQueen, założenia kolekcji. Smokingi rodem z Jermyn Street pokazał z zakręconymi klapami w marynarkach, sukienki komunijne uszył z prowokacyjnej, prześwitującej krepy, topy do rugby połączył z żabotem jak z Eton College.
Seán McGirr do ostatniej chwili przygotowywał się do pokazu kolekcji na sezon wiosna-lato 2025
Gdy zostało mniej niż 20 minut do pokazu w École Nationale Supérieure des Beaux-Arts, paparazzi towarzyszą gwiazdom przyjeżdżającym na neoklasycystyczny dziedziniec. Na zapleczu personel McQueen z poduszeczkami na igły przypiętymi do ramion pracował tak szybko, że taśmy mierzące przerzucano przez ramiona niczym serpentyny, modele stali w szlafrokach, a w tyle pomieszczenia szwaczki przycinały srebrne nici specyficznego nakrycia głowy, które miało zamknąć pokaz.
Wśród tego zgiełku ten ostatni szczegół przyciągał uwagę – od razu widać było, że to hołd dla londyńskich buntowników i Alexandra „Lee” McQueena z jego jesiennej kolekcji z 1994 roku, jego drugiego pokazu w historii w klubie Café de Paris przy Leicester Square. Wyszłam na zewnątrz dokładnie wtedy, gdy przybyła Salma Hayek i w blasku fleszy jej cekinowa sukienka przypominała kulę dyskotekową. Kiedy wróciłam, McGirr wymknął się na zaplecze, by samemu się przygotować na ocenę branży.
Przez te miesiące, kiedy obserwowałam projektanta, od jego debiutu w marcu do kluczowej kolekcji we wrześniu, dopiero pod koniec pokazał, jaką odczuwał presję. – Przyszedłem dziś rano i o 7 zadzwoniłem do asystentki i powiedziałem: „Musimy wszystko zepsuć i odbudować” – powiedział mi z powagą niecałe 72 godziny przed pokazem. Siedzieliśmy na kanapie na trzecim piętrze tymczasowego studia McQueena Saint-Germain, otoczeni tablicami z modelami i tacami na guziki. Chociaż McGirr, zdeklarowany „palacz tygodnia mody”, prawdopodobnie wypalił więcej marlboro, niż przespał godzin, we wszystkim był pełen entuzjazmu – począwszy od szpilek Birdee, które zaprojektował, ze skórzanym irokezem z piór, po nowo opracowaną koronkę pajęczynową inspirowaną Louise Bourgeois. Ma klasyczną irlandzką karnację – jasną skórę, ciemne włosy i atlantyckie niebieskie oczy – i sprawia wrażenie, jakby był w ciągłym ruchu. Dziś ubrany jest w farbowaną koszulkę McQueena z odwróconą czaszką wyhaftowaną na środku piersi, obcisłe jeansy i sneakersy. – Noszę wiele ubrań McQueena – mówi. – Ważne jest, aby zobaczyć, co jak leży, a także poprawić pewne rzeczy: czasami sprawy nie układają się tak, jak myślałeś. Jego elfie rysy są podkreślone przez dołeczek w prawym policzku, który pojawia się, gdy się uśmiecha, co robi swobodnie i często.
Seán McGirr uczył się u Louise Wilson, mentorki Lee McQueena
Choć jest rozbrajająco ciepły, jest również wymagający. Na piętrach pod nami, w atelier, zgodnie z jego instrukcjami dziergają maski czaszek z kaszmiru w kolorze kości słoniowej i ręcznie strzępią jardy organzy, aby uzyskać efekt strzyżonej skóry owczej. Zespół właśnie zakończył trzydniowe przymiarki, gdy McGirr postanowił w ciągu jednej nocy wszystko przerobić. Jak zapewnia, nie po to, by pokrzyżować wszystkim plany, ale po to, by upewnić się, że każdy szczegół działa zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Jest to proces wpojony mu przez Louise Wilson, mentorkę w Central Saint Martins (do jej protegowanych należą Christopher Kane, Jonathan Saunders, Simone Rocha. Lee McQueen robił u niej dyplom w 1992 roku, McGirr – w 2014).
– Na lekcjach mówiła: „Nie, to nie w porządku… Jeszcze nie jest w porządku”, ale w najbardziej wulgarnym języku, jaki można sobie wyobrazić, jak chuligan piłkarski – wspomina McGirr. To była największa próba wytrzymałości, przez jaką kiedykolwiek przeszedł. – Ona by powiedziała: „K***, rób swoje. Po prostu to zrób”.
Kiedy w 2023 roku Kering ogłosił, że Sarah Burton odejdzie z McQueena, wielu zastanawiało się, czy jakikolwiek projektant spoza tego domu mody może tę pracę wykonywać. Jeśli branża mody lubi mówić o kodach, to kod McQueena jest wyjątkowo trudny do złamania. W lutym 2025 roku minie 15 lat od śmierci Lee, ale jego wpływ na kulturę wciąż trwa. Jego pokazy „Highland Rape” i „The Hunger” wciąż pozostają w pamięci redaktorów pokolenia X jako moda lat 90. w najbardziej elektryzującym wydaniu, tymczasem milenialsi, którzy mieliby trudności z odróżnieniem 2.55 od Lady Dior, czekali nawet sześć godzin w tysięcznych kolejkach, aby zobaczyć „Savage Beauty” w The Metropolitan Museum’s Costume Institute. A tiktokerzy gen Z sprawiają, że chusty z czaszkami McQueena z 2003 roku stają się ich całą osobowością (mimo że niektórzy jeszcze się nie urodzili, gdy Karen Elson szła po wybiegu z taką chustą przywiązaną do jej pirackich spodni).
Oczywiście historię Lee McQueena trudno zapomnieć, a jego sprzeczności są nieustannie mitologizowane. Uczeń z Savile Row wykorzystał wycinanie wzorów, którego nauczył się, szyjąc angielskie garnitury, do wynalezienia niesławnych spodni Bumster. Tęsknił za ekstremalnymi reakcjami na swoje projekty (– Wolałbym, żeby ludzie opuścili moje programy i wymiotowali – powiedział kiedyś. – Chcę zawałów serca. Chcę karetek pogotowia), ale także wypuścił na rynek całą gamę sukienek studniówkowych we współpracy z Targetem. Jego pochodzenie z East Endu i celtyckie dziedzictwo zasiliły zbiory, które rozerwały klasycyzm i imperium na strzępy, a jego spuścizna jest nieodwołalnie związana z brytyjską arystokracją, np. z Isabellą Blow czy Stellą Tennant.
Seán McGirr zawsze należał do fanów Alexandra McQueena
McGirr, który jest oddany kultowi Lee jak nikt inny (niedawno przyglądał się ślubowi Blow w 1989 roku w katedrze Gloucester, a Tennant pozostaje jego ulubioną modelką wszech czasów), ma nadzieję przywrócić trochę tej figlarnej agresji, jaką dom miał na początku. – To naprawdę nowoczesny i niesztampowo seksowny dom mody – mówił. Podczas swoich częstych wizyt w archiwach przy King’s Cross w tym roku ominął bardziej komercyjne kolekcje z wczesnych lat 2000., aby skupić się na najwcześniejszych rysunkach Lee. – W jego rysunkach jest ta pewność siebie, która jest wow – jest ostra jak brzytwa, niemal architektoniczna. Jednocześnie McGirr zauważa, „jest też nowe pokolenie, które nie mogło zrozumieć McQueena. – Wiesz, co mam na myśli? Tak. Podczas gdy dom pod rządami Burton z wdziękiem dojrzał i udoskonalił swoją pozycję, McGirr chce, aby jego McQueen był pełen młodzieńczej energii i tego, co nazywa „wewnętrznym zwierzęciem”.
Nie oznacza to jednak, że nie ma „głębokiego szacunku” dla Burton, prawej ręki Lee od czasów jej studiów w Saint Martins i sposobu, w jaki przez 13 uczyniła ten dom mody swoim własnym. Jeśli Lee twierdził, że wszył przekleństwa w podszewkę garniturów Anderson & Sheppard księcia Walii oraz włosy łonowe w kapeluszach ochrony królowej, to Burton z kolei rozwinęła dziewięć stóp satynowego i delikatnego gazara na schodach opactwa westminsterskiego, gdy panna Catherine Middleton wyszła za mąż w 2011 roku. I podczas gdy na moodboardach Lee pojawiały się „120 dni Sodomy” Markiza de Sade’a, Sodoma i rozczłonkowane lalki Hansa Bellmera, inspiracją dla Burton były dywany Taatit z Szetlandów i pola błękitnego lnu w Irlandii Północnej. Dla McGirra wyzwaniem jest wykorzystanie wykonania udoskonalonego przez Burton, przy jednoczesnym uchwyceniu energii i nerwowości Lee. – W McQueenie chodzi o napięcia – mówi: między przyciąganiem i odpychaniem, wyrafinowaniem i brutalnością – i, tak, awangardą i tym, co opłacalne komercyjnie. Jak powiedział sam Lee, gdy prasa skrytykowała jego debiutancką kolekcję dla Givenchy: – Cholernie ciężko jest być jednym i drugim jednocześnie. Za kulisami w Paryżu zastanawiałam się, czy to w ogóle możliwe, gdy nakrycie głowy przypominające zjawę ponownie łączy się z sukienką na manekinie.
Trzydzieści trzy lata od czasu, gdy założyciel tego domu mody zaczął ciąć tkaniny w małym mieszkaniu w południowym Londynie, główna siedziba McQueena zajmuje obecnie sześciopiętrowy budynek o powierzchni 30 tys. stóp kwadratowych w londyńskiej dzielnicy Clerkenwell. Podczas mojej pierwszej wizyty w pochmurny lipcowy dzień, niecałe trzy miesiące przed wiosennym pokazem, McGirr, który przeniósł swoje miejsce pracy z poziomu korporacyjnego, aby być bliżej swojego zespołu projektowego, leży na jasnej sosnowej podłodze i sprawdza materiały na okulary przeciwsłoneczne na 2025 rok. (McGirr mówi, że jego podejście do projektowania w ogóle jest bardzo „na podłodze” – nie ma broszki z agrafką, która trafia do produkcji, bez jego odcisków palców na próbce). Lubi nadruk motyla królewskiego, a mniej malachit, który uważa za zbyt Gucci. – Nie mam nic przeciwko parze mocnych okularów przeciwsłonecznych – dodaje z uśmiechem. Widział je podczas podróży do Los Angeles, gdzie zachwycił się sceną i modą opiumcore i bezczelnym stylem niektórych fanów Playboia Cartiego na Melrose.
Jeśli młodość jest dla McGirra twórczym punktem odniesienia, warto również zauważyć, jak bardzo szanuje on doświadczenie. – McQueenowi bardzo zależy na atelier – upiera się i choć zatrudnił kilku własnych projektantów i krojczych, większość zespołu, który pracował pod okiem Burton, nadal tam jest, a niektórzy z nich pochodzą nawet z czasów Lee. Jego celem jest wykorzystanie ich technicznego mistrzostwa, aby przywrócić brytyjską modę dreszczyku śmiałości. – Myślę o McQueenie jako o laboratorium eksperymentów i kreatywności. Mówię to mojemu zespołowi projektowemu: bawcie się – wypychajcie pomysły, aż staną się mocne.
To właśnie uświadomienie sobie przez McGirra, że można było „powiedzieć coś poprzez ubrania, a to było naprawdę ważne”, doprowadziło go do przeprowadzki z Dublina do Anglii po ukończeniu szkoły średniej w 2007 roku. Zapisał się na studia związane z odzieżą męską w London College of Fashion, ale hedonizm miasta szybko okazał się większym objawieniem niż jego kursy. Jego mieszkanie studenckie znajdowało się naprzeciwko lokalu muzycznego Koko w Camden w czasach, gdy Amy Winehouse i Pete Doherty często znajdowali się pod jego gigantyczną kulą dyskotekową – to wpływy łatwo widoczne na jego moodboardach. Aby związać koniec z końcem, pracował nocami jako barman w gejowskim barze na Wardour Street w Soho, gdzie widywał Kate Moss i AllegręVersace.
Seán McGirr w młodości przeprowadził się z Dublina do Londynu, gdzie zafascynowały go sztuka i kultura klubowa
Również w tym okresie naprawdę zaczął akceptować swoją seksualność. – Dla wszystkich dzieciaków coming out jest do bani, zwłaszcza jeśli nie pasujesz do szkoły – mówi, choć szybko zauważa, że jego rodzice zawsze byli niezwykle wspierający. Ale teraz? – Jestem szczęśliwy, że jestem gejem – mówi mi. – Dziękuję Bogu każdego dnia – uwielbiam to, co ludzie queerowi zrobili przede mną, i ich poświęcenie, zawsze jestem bardzo zaangażowany w tych wszystkich płodnych artystów: Kennetha Angera, Dereka Jarmana, Susan Sontag, Petera Hujara. Czuję, że moim obowiązkiem jest reprezentowanie ich, mówienie w ich imieniu i wspieranie ich.
Gdy McGirr pracował na West Endzie – jak mi mówi, nigdy nie miał dość pieniędzy, żeby się tym nie martwić – wolał scenę klubową w rodzinnym East Endzie McQueena i to wieczorami w Boombox i Ponystep po raz pierwszy usłyszał o Wilson i zafascynował się nauką z nią. Po rozmowie kwalifikacyjnej i przetrwaniu – jak można się było spodziewać – brutalnego przesłuchania, usłyszał jej wołanie za nim w korytarzu, gdy wychodził: – Ej, irlandzki chłopcze! Jest stypendium, o które powinieneś się już teraz ubiegać, bo znam was, pierdoleni studenci, wszyscy jesteście tacy leniwi i zawsze przegapiacie takie rzeczy. W swoim własnym stylu mówiła: – Dam ci stypendium, żebyś mógł sobie pozwolić na naukę.
Stypendium pozwoliło mu się utrzymać. Ukończył Saint Martins w 2014 roku i zrobił to z kolekcją jeansów, na których nabazgrał długopisem, zainspirowany naciągaczami z Piccadilly i postacią Rivera Phoenixa z filmu „Moje własne Idaho”. Candy Nippon, tokijski butik, kupił kolekcję w całości.
Jeśli istnieje jakaś linia przewodnia w życiu McGirra w ciągu następnej dekady, to jest nią życie w epicentrum miast i studiowanie ich kultury młodzieżowej. Kiedy Uniqlo zatrudniło go po ukończeniu szkoły, przeprowadził się do małego mieszkania w tokijskiej dzielnicy Shibuya, przeglądając półki z książkami Tsutaya do drugiej w nocy i podziwiając scenę kawaii Harajuku. Dwa i pół roku później przeniósł się do Paryża, aby ściślej współpracować z Christophem Lemairem nad kolekcjami kapsułowymi Uniqlo, gdzie mieszkał w mikroskopijnym mieszkaniu w pobliżu Palais-Royal, a wolne godziny spędzał na fotografowaniu dzieciaków na deskorolkach na Rue Léon Cladel. (Do 2023 roku McGirr identyfikował się zarówno jako projektant, jak i fotograf, zdobywając nagrodę za swoje zdjęcia i publikując album fotograficzny). Stamtąd przyciągnęła go Antwerpia, kiedy dostał pracę u Driesa Van Notena (jego pierwszą kolekcją była lekka współpraca marki z Christianem Lacroix), po czym wrócił do Londynu najpierw jako szef działu mody męskiej w JW Anderson, a następnie jako szef działu mody damskiej.
Atmosfera w studiu McQueena jest wyraźnie demokratyczna. Choć McGirr ma własne biuro wypełnione krzesłami wojskowymi z lat 40. XX wieku, rzadko w nim przebywa, woli być z zespołem podczas castingu, projektowania i przymiarki. McGirr może w trakcie jednej rozmowy przywołać „Madonnę dei Pellegrini” Caravaggia, współczesne programy tokijskiego SCAI The Bathhouse i wyraźnie amerykańską nudę fotografa Philipa-Lorki diCorcii. To jeden z powodów, dla których Pinault instynktownie czuł, że będzie on odpowiedni na to stanowisko. – Seán jest przykładem nowej generacji kreatywności w brytyjskiej modzie – mówi. – Jego pełnia energii i pasja do mody i krawiectwa – a także bogate doświadczenie w sztuce i muzyce – doskonale współgrają z duchem McQueena.A jednak McGirr postrzega sztukę i modę jako odrębne byty. Sztuka, mówi, pochodzi od pojedynczej osoby, podczas gdy modę na ogół tworzy zespół – w obecnej wersji McQueena, która rozciąga się od Clerkenwell po krawców we Włoszech, producentów tkanin w północnej Anglii, handlowców w Korei i daleko poza nią. – Nie szyję ubrań do muzeum – powtarza McGirr nieraz. – To naprawdę ważne, aby ludzie nosili różne rzeczy. Biorąc pod uwagę społeczne niepokoje, ma nadzieję, że jego projekty mogą stanowić formę nowoczesnej zbroi: – To prawie jak sposób na przetrwanie, nosić McQueena.
Mimo to w uniwersum McGirra wciąż jest mnóstwo miejsca na lekkość. Dziś wszyscy w pracowni są zachęcani do oceny, czy tkanina w zebrę nie jest zbyt w stylu „Patsy Stone” (tragikomiczna fashionistka z serii „Absolutnie fantastyczne”), a abstrakcyjna pepitka nie jest zbyt „Tati”, nawiązując do wzoru w kratkę francuskiej sieci sklepów. Wiele wprawdzie wciąż się zmienia: ściany wyłożone są moodboardami z przypiętymi wizerunkami Siouxsie Sioux i Plum Sykes, ale wkrótce dowiaduję się, że kierunek kolekcji ponownie się zmienił, a fabryki McQueena czekają na rozpoczęcie produkcji. Jeśli koncept zjawy zaczął się krystalizować w umyśle McGirra, jeszcze tego nie widać, jeśli chodzi o ubrania – to po prostu rząd wieszaków starych ubrań do badań, od oliwkowozielonego skórzanego trencza po kremową pelerynę ze sztucznego jedwabiu ozdobioną cekinowymi błyskawicami, jakie mógłby nosić Ziggy Stardust. Jak McGirr wyzna mi później: – Potrzebujesz trochę czasu, aby zrozumieć, kim jesteś w ramach tego rodzaju marki, która tak naprawdę nigdy nie miała nowego dyrektora kreatywnego.
Próbuję dowiedzieć się, ile tak naprawdę miał czasu. Jest lipiec, a w ciągu kilku miesięcy od ogłoszenia nominacji stworzył 52 sylwetki do kolekcji jesiennej, próbował poznać dziesiątki osób pracujących pod nim, nadzorował ofertę kurortową składającą się z 31 sylwetek, rozpoczął kolekcję wiosenną i przetrwał dwie burze PR-owe.
Seán McGirr, projektując dla domu mody, musi brać pod uwagę wymagania grupy Kering
Internet spotkał się z wiadomością o jego przybyciu w październiku 2023 roku z monochromatycznym obrazem McGirra obok pięciu innych kreatywnych liderów Keringa: Anthony Vaccarello w Saint Laurent, Demna w Balenciaga, Sabato De Sarno w Gucci, Norbert Stumpfl w Brioni i Matthieu Blazy w Bottedze Venecie.Pod względem tożsamości płciowej i rasowej, jak szybko zauważyły media społecznościowe, wszyscy byli do siebie podobni. McGirr odpowiada w sposób przemyślany i delikatny, gdy o tym wspominam. – To naprawdę ważna rozmowa – mówi, dodając, że zawsze było dla niego kluczowe, aby mieć zespół, który jest „zróżnicowany”, nie tylko pod względem rasy i płci, ale także wieku i narodowości.
Nie mówi jednak, że nawet teraz potrzeba nadprzyrodzonego hartu ducha, talentu i determinacji, aby awansować ze społeczności z przedmieść Dublina na samą górę domu z grupy Kering, którego roczny obrót przekracza 800 milionów euro (stan na 2022 rok). – Wiesz, on należy do klasy robotniczej – mówi inny londyński projektant Charles Jeffrey, który zna McGirra, odkąd był jego modelem w Saint Martins. Ich przyjaźń umocniła się podczas wieczornych tańców w Vogue Fabrics w Dalston. – Niewielu z nas w branży ma taki głos.
Jest jeszcze reakcja na debiut McGirra, który został wymyślony w niecały miesiąc i zaprezentowany w nieużywanej zajezdni kolejowej Les Olympiades w dziwnie zimowy marcowy wieczór. McGirr studiował kolekcję Lee „The Birds” z wiosny 1995 roku, w szczególności jej półprzezroczystą, foliową sukienkę, i eksperymentował z uciskaniem i zniekształceniem poprzez rzeźbiarską dzianinę, ostro kanciaste sylwetki i buty inspirowane kopytami koni i kóz. Podczas gdy wiele z mieszanych reakcji wśród redaktorów i influencerów było chłodnych, żadna nie wpłynęła na wiralowość butów Hoof. Zbyt wiele komentarzy na Instagramie przerodziło się w cyberprzemoc pod przykrywką krytyki mody. W latach 90. Lee McQueen był znany z umieszczania pozłacanych szkieletów wśród foteli prasowych na swoich pokazach, aby przypomnieć o swojej pogardzie dla ich sporadycznych wyrzutów. Można się zastanawiać, jak mógłby zareagować na 290-częściowy wątek dotyczący jego umiejętności drapowania, tak jak musiał to znosić McGirr.
W drodze do Clerkenwell zastanawiałam się, czy McGirr mógł się znużyć, odkąd ostatni raz go widziałam w marcu w paryskim Chinatown, kiedy reporterzy dosadnie pytali go, co Lee myślałby o jego debiutanckiej kolekcji, ale tak nie jest. Przyjemność McGirra z ubierania – zarówno innych, jak i siebie – pozostaje nienaruszona. Jeśli dla dyrektorów największych domów mody z przełomu wieków noszenie uniformów z okrągłym dekoltem Uniqlo/Levisów 501 stało się obowiązkiem, McGirr nadal wybiera codzienny strój dla czystej radości; na przykład obcisłe dżinsy od Kapital w Tokio, tweedową marynarkę w stylu vintage z czasów, gdy Stefano Pilati pracował w Saint Laurent, i diamentowe kolczyki pavé z Antwerpii Diamantkwartier (– To miejsce na odrobinę blasku – mówi). Z radością wspomina MET Galę w 2024 roku, kiedy on i Lana Del Rey spędzili poprzedni wieczór, komponując choreografię do ruchów na czerwonym dywanie w jej apartamencie w Plaza, zamawiając lody z M & Msami do pokoju o 2 w nocy, co było ukłonem w stronę „Kevina samego w domu”. – To oczywiście bardzo stresujące, ale udało mi się też dobrze bawić – mówi McGirr.
Wśród starej gwardii McQueena, która zjednoczyła się wokół McGirra na rodzimych stronach, jest kapelusznik Philip Treacy. Obaj nawiązali więź w studiach Treacy’ego, a Treacy przypomniał McGirrowi, że McQueen większość swojego życia był podważany. – Teraz oczywiście Lee i Isabella są bohaterami, i zawsze nimi byli, ale [Philip] powiedział mi, że w latach 90. ludzie ich nie rozumieli. Mówił: „Ludzie nienawidzili Lee” – mówi McGirr.
McGirr nie jest w żaden sposób arogancki, ale jest zdecydowany. Jak mówi Jeffrey, zawsze był czarujący, lubiący zabawę i radosny, ale błędem byłoby mylić jego dobroć ze słabością. Ma w sobie pewnego rodzaju celtycki ogień, dodaje Jeffrey, a „jeśli ludzie się odwrócą lub powiedzą „nie”, to on myśli: „Jeszcze wam pokażę”.
W latach, gdy Alexander McQueen królował w Cool Britanni, Seán McGirr dorastał nad Morzem Irlandzkim w dublińskiej dzielnicy Bayside, przedmieściu z lat 60. ze średniowiecznym cmentarzem Kilbarrack, a ściany jego sypialni wyklejone były biletami z emo koncertów. Jego matka, Eileen, pielęgniarka, widziała obsesję najstarszego syna na punkcie projektowania, gdy jako trzylatek spędzał wiele godzin na budowaniu niesamowitych konstrukcji z klocków Lego. Z kolei jego ojciec mechanik, Brendan, pamięta, jak McGirr spędzał deszczowe soboty w jego dublińskim garażu.
McGirr wraca do Bayside, kiedy tylko może, gdzie on i jego rodzina „do pierwszej lub drugiej w nocy zwierzają się sobie”, mówi McGirr i dodaje, że mogą oni szybko obalić wszelkie wyobrażenia o wielkości, jakie mógł nabyć: – Kiedy zobaczyli mnie na dywanie z Laną w The Met, powiedzieli: „Za kogo ty się, kurwa, uważasz?”. A ja na to: „Przepraszam! Właśnie uszyłem sukienkę! Jestem nikim!
– Zdaje się, że mam coś w rodzaju celtyckiego pokrewieństwa z McQueenem – mówi mi w sierpniu podczas lunchu na pełnym geranium dziedzińcu La Famiglia, starej włoskiej restauracji przy King’s Road. Obaj lubią kratę, choć wersja McQueena, jak mówi, „jest o wiele bardziej szykowna”. W weekendy w latach 90. i 2000. McGirr i jego rodzina podróżowali na wieś do liczącej sto osób wioski Lahardane w pobliżu zachodniego wybrzeża Irlandii, gdzie jeden z wujków Seána ze strony matki miał pub. Od 10. roku życia zbierał tam puste butelki i słuchał, jak gracze opowiadają o folklorze, którym bawił się McQueen.
Mimo to McGirr mówi: – Dla mnie McQueen to Londyn – w tym mieście panuje bardzo emocjonalne, ale jednocześnie bardzo wyrafinowane podejście. (Chociaż jego Banshees mogą mieć swoje korzenie w folklorze gaelickim, jest bardziej prawdopodobne, że pojawią się przed undergroundowym klubem Trisha’s w Soho o piątej rano). Właśnie dlatego, mimo że ta praca pochłania „sto milionów dwadzieścia procent jego zaangażowania”, nadal sporo przebywa poza domem, często jeżdżąc rowerem po mieście: na wystawę obrazów Francisa Bacona w Muzeum Narodowa Galeria Portretów, na koncert artrockowego zespołu Still House Plants na południe od Tamizy czy na okazjonalne „queerowe rave’y na jakimś zadupiu”. Właśnie byliśmy zobaczyć szklane młotki i drzewka życzeń z retrospektywy Yoko Ono w Tate Modern – Yoko jest, zdaniem McGirra, „bardzo mcqueenowska w swojej nieustraszoności”.
Nie ma jednak złudzeń, że biznes jest teraz w modzie. – To nie jest tak jak 10, 15 lat temu, kiedy niektórzy projektanci pokazali kolekcje, które były naprawdę fajne i naprawdę dobre, ale być może się nie sprzedawały – mówi. – Teraz wszystko opiera się na sukcesie finansowym. Czy uważam, że to wstyd? W pewnym sensie, ale ważne jest, aby to przyznać i zrozumieć czasy, w których żyjemy.
McGirr po raz pierwszy zobaczył markę Alexandra McQueena w domu towarowym Brown Thomas na butach Lee powstałych w ramach współpracy z Pumą w 2006 roku. Mniej więcej w tym czasie jego babcia ze strony ojca, Maureen, dekoratorka witryn w domu towarowym, podarowała mu maszynę do szycia z lat 50. XX wieku i dowiedział się o kimś o nazwisku Hedi Slimane. Szybko zdecydował się zerwać mundurek szkolny, aby pasował do charakterystycznej dla Slimane'a chudej sylwetki Dior Homme.
Dziś można wyczuć dziedzictwo nastoletniego Lee i fandomu Hediego w estetyce McGirra i jego muzach – którym McQueen nie płaci za noszenie jego ubrań, co jest nienormalnością w naszej epoce transakcji. Jest zadowolony, że Beyoncé (wśród wielu innych osób) miała „naprawdę obsesję” na punkcie obszernych płaszczy z owczej skóry z jego pierwszej kolekcji i że Charli XCX spędziła większość swojego Brat Summer w jego butach Hoof (– Ona jest serio teraz tą dziewczyną, Charli) – ale jest o wiele bardziej wylewny, gdy opowiada mi o Florence Sinclair (sfotografowana na potrzeby tej historii), brytyjskiej artystce z Karaibów, która ma 10 tys. obserwujących na Instagramie i brzmienie, które mu przypomina Lou Reeda. (Jeśli chodzi o to, czy planuje nadal pielęgnować relacje McQueena z rodziną królewską: – Tak, jeszcze się ze mną nie skontaktowali –żartuje, chociaż uważa, że „dzieci są całkiem fajne”, a ten sześciolatek książę Louis z całej trójki ma najwięcej „energii McQueena”).
Seán McGirr uważa się za pracoholika. Istotne są dla niego również więzi z rodziną
McGirr mieszka w dwupokojowym mieszkaniu z lat 60. w centrum Londynu, gdzie imprezowicze z Soho i turyści z Piccadilly ocierają się o elegancję prywatnych męskich klubów St. James. Nadal sam robi zakupy spożywcze, a w iPhonie ma na tapecie babcię Maureen I jest zachwycony, że ma teraz luksus w postaci wolnego pokoju, w którym może przenocować swoją rodzinę, nawet jeśli jest on wypełniony kolekcją garniturów Armaniego z lat 80.
Jak sam przyznaje, jest „trochę pracoholikiem – po prostu to lubię robić”. Przez większość dni budzi się przed siódmą, przegląda notatki głosowe, które wysłał sobie poprzedniego dnia, nad pełnym dzbankiem kawy, potem podnosi ciężary lub ćwiczy jogę i idzie pieszo do biura. Jest ciekawy duchowości – interesuje się Reiki, zimnymi kąpielami i analizą (jungowską, a nie freudowską). – Nie wiem, czy wszystko na świecie ma związek z twoją relacją z matką – mówi, chociaż seks, szybko dodaje, „jest naprawdę ważny”.
Zastanawiam się, czy od października ubiegłego roku coś z tego okazało się ratunkiem. Siedzimy teraz w taksówce i pędzimy z powrotem w stronę centrum Londynu, mijając pozłacany pomnik Victoria Memorial i zakręt Regency na Piccadilly Circus. Zbieram się w sobie, by zadać pytanie, gdy zbliżamy się do jego przystanku: Jak dokładnie poradził sobie z trollami w internecie? Jego reakcja jest wyważona, ale poruszająca. – Oczywiście jestem człowiekiem mającym sumienie, więc jeśli ktoś powie coś podłego, może to zranić moje uczucia, ale jednocześnie… to jest tylko hałas. Zawsze będziesz mieć hałas. Żegnamy się, a on zostaje pochłonięty przez tłum Soho. Pytanie – zwłaszcza dla młodych projektantów – wydaje się brzmieć: czy pomimo tego hałasu nadal słyszysz swój głos?
Gdy zajmujemy miejsca w Paryżu na wrześniowym pokazie McQueena, zostajemy powitani przez statement bezpośrednio pod naszymi stopami: instalację stworzoną we współpracy ze zdobywcą nagrody Tony, projektantem Tomem Scuttem, która daje złudzenie, że McGirr skuł kafelki Beaux Arts Palais des Etudes i zainstalował wśród gruzów własny pas startowy z blachy stalowej. –Inspiracją, którą opisał dla mnie Seán, był jego pobyt w Londynie, spacer po Soho o trzeciej nad ranem – wyjaśnia Scutt, twórca scenografii i kostiumów z Cabaret. – Dużo o tym rozmawialiśmy – jak to jest mieszkać w centrum miasta, i tej liminalnej idealnej przestrzeni, która otwiera się między nocą a dniem i staje się portalem do innego świata. Kiedy odwiedzili École, oboje to uderzyło: – Jest coś typowo mcqueenowskiego w pomyśle zburzenia podłogi instytucji i uwolnienia tego rodzaju ducha – mówi Scutt.
Wielu widzów wciąż wpatruje się w efekt malarstwa iluzjonistycznego, gdy światła przygasają, a puls ścieżki dźwiękowej Cyrusa Goberville’a brzmi ostrzegawczo, zanim zjawy McGirra materializują się wśród oparów drżących nad metalowym wybiegiem. Znajdują się tam, jedna po drugiej, architektoniczne linie szkiców McQueena przemienione w charakterystyczne kołnierze, skórzane zawieszki z angielskimi różami, które Burton tak kochała, Bumster w nowej odsłonie z panelem z pajęczego jedwabiu, sukienki z żorżety ozdobione gałązkami czarnego głogu, będące ukłonem w stronę stylizacji Lany Del Rey na MET Gali, a następnie zapierająca dech w piersiach opalizująca sukienka zjawa. Brawa, gdy modelki wykonują ostatnie okrążenie, rozbrzmiewają w atrium ze szklanym sufitem, a kiedy McGirr materializuje się, by złożyć zwyczajowy ukłon, w jego oczach są łzy.
Planowałam pogratulować mu za kulisami, ale to, co nas czeka, gdy dołączymy do modelek wznoszących toast wśród korynckich kolumn, to prawdziwe piekło. Daphne Guinness – w marynarce z pierwszej kolekcji McQueena McGirra, ozdobionej błyszczącymi kamieniami – przedziera się przez tiktokerki i lampy pierścieniowe, aby bez tchu zaprosić McGirra do zapoznania się z jej kolekcją Victoriana, tak jak Lee robił to we wczesnych latach 2000. Cardi B, owinięta w futra, podkreśla, że „było pięknie, było ciemno, było odważnie” (i że będzie potrzebować 14 takich sukienek z kołnierzykami). Następnie McGirr musi podziękować panu Pinaultowi i podzielić się spostrzeżeniami na temat jego moodboardów dla różnych gazet.
Obserwuję to wszystko z lekkim rozbawieniem, gdy zdaję sobie sprawę, że matka McGirra, ubrana we własne ubrania, robi dokładnie to samo co ja po drugiej stronie przepełnionej echem marmurowej sali. Podchodzę do niej i pytam, co właściwie sądzi o tym zachwycie. – No cóż, McQueen według McGirra – mówi, zatrzymując się mimowolnie. – Musisz przyznać: robi to wrażenie*.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.