Sienna Miller w stalowoniebieskiej kreacji na ślubie swojej siostry Savannah Miller
Jest lekka, seksowna i jak z lat 90. Chciałam uniknąć sytuacji, w której Sienna wyglądałaby jak stereotypowa druhna – mówi panna młoda Savannah Miller o aksamitnej sukni swojej siostry i zarazem druhny, Sienny Miller.
Ślub Savannah Miller z Jamesem Whewellem w Petersham Nurseries przywrócił projektantce wiarę we własną kreatywność. Prowadząc swoją markę odzieżową, jako bizneswoman musi kierować się nie tylko sercem, ale i rozumem. Ale jej wielki dzień wymagał czystej modowej fantazji – i w kwestii sukni dla siebie, i dla jej druhny Sienny.
Savannah w pełni oddała się tworzeniu swojej „świąteczno-baśniowej” sukni – złotej satynowej kreacji z gorsetem z delikatną koronką Chantilly i niedorzecznie długimi rękawami, które opadały niczym wodospad aż do podłogi. Sienna zaś zdecydowała się na model z odnoszącej sukcesy linii ślubnej siostry. Wybór padł na stalowoniebieską aksamitną wersję sukni Cerise: z miękko układającym się dekoltem, ramiączkami spaghetti i eleganckim trenem. Haczyk? Miała być skrócona, aby uczynić ją jeszcze smuklejszą.
– Jest lekka, seksowna i jak z lat 90. – to same najlepsze cechy – mówi projektantka o kreacji siostry na 48 godzin przed ślubem. Choć Sienna dopiero ma przylecieć z Nowego Jorku i ją przymierzyć, Savannah się nie martwi. – Jest tylko pewna liczba osób, które mogą wyglądać doskonale w takich kreacjach, i Sienna zdecydowanie jest jedną z nich – wyjaśnia.
Kreacja oczywiście była idealna. – Naprawdę chciałam uniknąć sytuacji, w której Sienna wyglądałaby jak stereotypowa druhna lub że miałaby na sobie suknię ślubną w innym kolorze – mówi Savannah o muzie swojej marki. – Jest dla mnie ważne, aby ubranie odzwierciedlało osobę, która je nosi. Kreacja nie mogłaby bardziej pasować do Sienny, więc był to tak naprawdę naturalny wybór.
Podczas gdy subtelnie elegancki model Cerise służył tylko do podkreślenia wyjątkowości jej młodszej siostry, sama Savannah czuła, że dzięki ślubnym przygotowaniom „odrodziła się na nowo”. Nie jest to stwierdzenie, które śmiało może wypowiedzieć każda panna młoda. – To było takie wyzwalające – mówi. – Pełna autonomia w tworzeniu przypomniała mi, że najważniejsze jest zachowanie własnego, unikatowego głosu. Co z pewnością w Petersham uczczono toastem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.