Ślub na Jamajce i suknia Chanel inspirowana projektem, który nosiła Claudia Schiffer
Chciałam założyć coś, co byłoby kwintesencją stylu Karla Lagerfelda – mówi Grace Morton o sukni Chanel, którą założyła na swój ślub. Celebracja rozpoczęła się od kąpieli na plaży, a zakończyła występem DJ-a Marka Ronsona, który zabawiał gości do wczesnych godzin porannych.
Grace Morton, wiceprezeska ds. produkcji i rozwoju w Taylor Sheridan’s Bosque Ranch Productions, i Matthew Budman, producent w DreamCrew Entertainment, uczęszczali na zajęcia do jednej szkoły filmowej USC wiosną 2015 roku. Grace odbywała też staż w firmie produkcyjnej, w której pracował Matthew. – Nie był moim szefem, choć żart na ten temat pojawił się kilka razy w czasie naszej kolacji przedślubnej – mówi Grace. – Kilka miesięcy po zakończeniu stażu wspomniałam naszej wspólnej koleżance i współpracowniczce, że uważam Matthew za uroczego. Do dzisiaj mam zachowane wiadomości, w których z nadmiernym entuzjazmem zwierzam się przyjaciółkom, jak zakochana w nim jestem. Jednak w rozmowie ze wspomnianą koleżanką z pracy starałam się być dość powściągliwa, w razie gdyby udało nam się umówić. Tego samego dnia Matthew odezwał się do Grace i zaprosił ją na kolację w Sunset Tower. – Resztę historii wszyscy znają – dodaje.
Matthew oświadczył się jej we wrześniu 2021 roku, po ponad siedmiu latach związku. – Przez te wszystkie lata spędziliśmy razem dużo czasu w Montanie, gdzie pracowałam nad serialem „Yellowstone” – wyjaśnia Grace. – Matthew odwiedzał mnie w czasie nagrań, korzystaliśmy z weekendów, by zwiedzać piękną okolicę. Oboje zakochaliśmy się w Montanie, a Matthew zaskoczył mnie spontaniczną wycieczką do Ranch at Rock Creek. Jakąś godzinę po przyjeździe zabrał mnie na puste pole, byliśmy tylko on i ja. Nagle w naszą stronę zaczęła biec około setka dzikich koni. W tym momencie Matthew uklęknął i poprosił mnie o rękę. Była to niczym niezakłócona, najbardziej intymna sceneria, jaką mogłam sobie wyobrazić, i uhonorowanie naszej wspólnej miłości do natury i otwartych przestrzeni.
Kierunek: Jamajka
Po zaręczynach Grace i Matthew szybko uzgodnili, że chcą zorganizować wyjazdowe wesele. – Było dla nas ważne, by nasi goście doświadczyli czegoś niezapomnianego i wyjątkowego, co wykraczałoby poza sam ślub – wyjaśnia Grace. – Wiedzieliśmy też, że chcemy pobrać się w miejscu, które ma znaczenie dla nas i naszego związku, a Jamajka wydawała nam się najbardziej sentymentalnym kierunkiem. Przywiązanie młodej pary do tej wyspy wynika po części z faktu, że ich ojcowie mieszkali tam pod koniec lat 60. Matthew odwiedził to miejsce po raz pierwszy, gdy miał zaledwie trzy miesiące, i od tamtego czasu powraca tam co roku. – W czasie trwania naszego związku jeździliśmy tam w każde święta Bożego Narodzenia – wyjaśnia Grace. – Zbieżność naszych historii rodzinnych oraz czas, który spędziliśmy tam razem jako para, sprawiły, że Jamajka była oczywistą odpowiedzią na pytanie, gdzie wziąć ślub.
W kwietniu 2022 roku, na niecały rok przed ślubem, zaczęli pracować z profesjonalnymi wedding plannerami z firmy Van Wyck & Van Wyck. Planowanie wyjazdowego wydarzenia na dużą skalę nigdy nie jest łatwe, ale zespół sprawił, że wszystko przebiegło tak gładko, jak było to tylko możliwe. – Natychmiast zrozumieli, jak ważne jest, by podkreślić naturalne piękno Jamajki – mówi Grace. – Zamiast wymyślać rzeczy na nowo, chcieliśmy podkreślić estetykę wyspy, a Van Wyck genialnie połączyli to z naszym indywidualnym stylem. Od serwetek koktajlowych po zestawy powitalne, gadżety, karty dań, oznakowanie posiadłości i wiele innych rzeczy – prawie każdy element wizualny został spersonalizowany – najczęściej szkicem dwóch jamników miniaturek należących do pary, Marvina i Otisa, które niestety nie mogły być na Jamajce, by z nimi świętować (choć i tak dostały własne, robione na zamówienie koktajle).
W bikini i na bosaka
Rozpoczynając zabawę w czwartek, Grace i Matthew powitali gości tradycyjnym jamajskim grillem na plaży. Rum serwowano w świeżych kokosach ozdobionych ślubnym logo młodej pary. – Do tego looku chciałam być boso – mówi Grace. – Wybrałam haftowaną sukienkę mini z odkrytymi plecami od Valentino, w której czułam się luksusowo, a jednocześnie swobodnie. Była w ślubnym stylu, choć przypominała strój, który mogłabym założyć również na inną okazję. Z kolei Matthew założył projekty Ralpha Laurena, zestawiając T-shirt vintage z napisem „Bud Paradise” z szytymi na miarę białymi spodniami. Po kolacji Zen Freeman zaprosił wszystkich do tańca boso na piasku pod łańcuchami światełek, a gdy noc się kończyła, wystrzelono fajerwerki przy dźwiękach piosenki „54-46 Was My Number” Toots and the Maytals.
W piątek w ciągu dnia zorganizowane zostało beach party. Na tę okazję Grace wybrała różowy cekinowy top vintage i tweedową spódniczkę mini Chanel z 1995 roku, które kupiła w Tab Vintage, razem z parą białych butów na pasku Chanel Gabrielle. – Cekinowy top posłużył jako bikini. Razem z figami od stroju kąpielowego, które miałam pod spódniczką, pozwolił mi wskoczyć do oceanu z wszystkimi moimi przyjaciółmi bez przebierania się – mówi. Posłużył on również jako zapowiedź stroju, który założyła później, jeszcze tego samego wieczoru – różowego projektu vintage Chanel – na kolację przedślubną, którą rodzice Matthew zorganizowali na nadmorskim tarasie. Choć Grace wiedziała, że chce założyć coś vintage, ucieszyła się na myśl, że uniknie tradycyjnej bieli. W Lily et Cie w Los Angeles kupiła kultowy zestaw Chanel z kolekcji wiosna 1999 haute couture. Do tego looku dobrała dodatki w postaci minitorebki Chanel Kelly z 1994 roku, satynowych pantofli z odkrytą piętą z kryształkami od Aminy Muaddi oraz świeżych fioletowych storczyków wpiętych we włosy.
W rytmie reggae
Podczas kolacji czwórka przyjaciół i członków rodziny wzniosła toasty, które doprowadzały gości do śmiechu i łez. – Zanim zeszliśmy na dół na afterparty, Bill Murray, bez żadnego przygotowania, zaśpiewał a capella swoją wersję piosenki „Brandy” zespołu Looking Glass, adresowaną do mnie, by powiedzieć, jak dobrą żoną będę. To się nazywa sztuka performance’u. W czasie piątkowego afterparty syn Boba Marleya, Ky-Mani, wykonał też jedyny w swoim rodzaju set reggae. – Matthew i ja absolutnie uwielbiamy muzykę reggae, dlatego było dla nas tak ważne, by wybrzmiewała przez cały weekend – wyjaśnia Grace. – Oczywiście nie było do tego lepszej osoby niż sam Marley!
Matka chrzestna od Chanel
Jeżeli chodzi o ślubny look, Grace pracowała z zespołem Chanel nad stworzeniem sukni, która stanowiła odzwierciedlenie wspaniałej historii marki. – To doświadczenie wzbudziło we mnie jeszcze większe uznanie dla mody – mówi. – Niezrównana wiedza i umiejętności zespołu haute couture Chanel znajdują odzwierciedlenie w kunszcie ich prac. Poszukując idealnego punktu odniesienia, Grace zwróciła się ku swojemu ulubionemu lookowi ślubnemu autorstwa Karla Lagerfelda z pokazu Chanel z 1992 roku, który oryginalnie miała na sobie Claudia Schiffer. – Chciałam założyć coś, co byłoby kwintesencją stylu Karla. Udało mi się przymierzyć oryginalny ślubny look z archiwów francuskiego domu mody, gdy po raz pierwszy odwiedziłam paryskie atelier. Claudia jest żoną mojego ojca chrzestnego i bliską przyjaciółką. Prowadziła mnie przez cały proces, za co jestem jej bardzo wdzięczna – to prawdziwa modowa wróżka chrzestna.
By osiągnąć efekt końcowy, potrzeba było w sumie czterech przymiarek. Grace w wielu z nich towarzyszył ojciec. – Mój najstarszy brat i mama zmarli w odstępie kilku lat i było dla mnie ważne, by w ten weekend uczcić ich na tak wiele sposobów, jak to tylko możliwe – wyjaśnia Grace. – Jako hołd dla nich zespół Chanel stworzył dwa piękne ręcznie haftowane motyle, które zostały umieszczone na moim welonie. Na każdym z nich niebieską nitką wyszyto ich inicjały – to było coś niebieskiego na ceremonię. Frunęły za mną, gdy szłam do ołtarza, stanowiąc w tej magicznej chwili hołd dla nich obojga. Matthew założył z kolei szyty na zamówienie trzyczęściowy smoking zaprojektowany przez zespół Ralph Lauren Purple Label.
W dniu ślubu panna młoda obudziła się pod niebieskim niebem. – Jamajka jest znana z nieprzewidywalnej pogody, a my mieliśmy ogromne szczęście, że w dniu ślubu świeciło słońce – właściwie okazało się, że wszystkie trzy dni weekendu były idealne! – mówi Grace, wspominając, jak pobiegła na plażę w towarzystwie swoich dwóch najlepszych przyjaciółek i wskoczyła do oceanu. – Morze ukoiło wszelkie obawy, jakie miałam wobec nadchodzącego dnia. Nic nie było w stanie uspokoić mnie tak bardzo, jak pływanie z przyjaciółkami przed całym tym ślubnym zamieszaniem – kontynuuje opowieść. – Ponieważ byłam z Matthew ponad siedem lat, nie denerwowałam się szczególnie tym, że w końcu przypieczętujemy naszą miłość – byłam niesamowicie podekscytowana.
Wszyscy na zawsze razem
Grace podkreśla, że najtrudniejszy był dla niej brak matki i brata u boku. – Gdy się zaręczyliśmy, obawiałam się tego uczucia. Nie byłam pewna, jak zachowam bez nich spokój przy tak ważnej okazji – mówi. – Każdy, kto stracił kogoś bliskiego, dobrze wie, że jego brak najbardziej odczuwa się w tych znaczących życiowych chwilach. Ku mojemu zdziwieniu trzymałam się dzielnie od początku do końca, a siły dodawała mi ich energia, którą czułam wokół siebie. Byłam wdzięczna, ponieważ wiedziałam, że nie stałabym tam, gdyby nie ich nieskończona miłość i wsparcie. Po cichu dziękowałam im obojgu, zanim podeszłam do ołtarza, ramię w ramię z moim tatą i drugim bratem, którzy towarzyszyli mi przy dźwiękach smyczkowej wersji utworu „Moon River” Henry’ego Mancini.
By złożyć przysięgę, Grace i Matthew stanęli pod huppą. W pobliżu fale uderzały miękko o brzeg, a słońce powoli chowało się za horyzontem. – Nigdy, w całym swoim życiu nie czułam się tak spokojna jak w tamtej chwili, którą mogę opisać jedynie jako surrealistyczną – mówi Grace. – Choć był to słodko-gorzki moment, czułam, że przepełnia mnie wdzięczność – byłam otoczona przez moją najbliższą rodzinę i przyjaciół i wychodziłam za mąż za mężczyznę, którego kocham, w najdoskonalszej scenerii.
Po tym jak Matthew zbił kieliszek, nowożeńcy wyszli spod huppy przy wiwatach rodziny i przyjaciół. Matthew zaskoczył swoją żoną absolutnie niespodziewanym występem Alego Campbella z UB40, który jako pieśń miłosną zaśpiewał młodej parze swoją wersję „Can’t Help Falling in Love”, jedną z ich ulubionych piosenek. – Ci, którzy znają Matthew, wiedzą, że jest prawdziwym romantykiem, który lubi zaskakiwać czymś wyjątkowym – a ta chwila była dowodem na to, że naprawdę umie zwalić mnie z nóg! – mówi Grace.
Podczas gdy goście raczyli się koktajlami i przekąskami na trawniku, Grace i Matthew mieli chwilę dla siebie, w trakcie której przygotowywali się do efektownego wejścia do namiotu na kolację. – Krokiem przypominającym walca wmaszerowaliśmy na nasz pierwszy taniec pod kulą dyskotekową, przy dźwiękach „Baby” Donniego i Joego Emersonów. Zaraz potem muzyka zmieniła się na „Get Up Offa That Thing” Jamesa Browna w wykonaniu naszej kapeli, The Collective – mówi Grace, dodając, że poprosili wszystkich gości, by dołączyli do nich na parkiecie, a następnie rozpoczęli horę. – Wielkie podziękowania dla wszystkich naszych bardzo silnych przyjaciół, którzy nie tylko podnieśli mnie wysoko w górę, ale przypilnowali, by nic złego nie przytrafiło się mojej sukni ślubnej – nie wiem, jak wam się to udało, ale dziękuję!
Na kolację podano świeże homary, steki, grillowane warzywa i tradycyjne jamajskie sosy oraz dodatki – jednak dla młodej pary priorytetem pozostawał taniec. – Postanowiliśmy też, że odpuścimy tradycyjne krojenie tortu, by nie zakłócać energii wieczoru, więc razem z Matthew jak gdyby nigdy nic zeszliśmy na chwilę z parkietu, by tylko we dwójkę pokroić tort przy kieliszku szampana – mówi Grace. – Od początku wiedziałam, że moim weselnym tortem będzie Funfetti z polewą – to mój ulubiony smak i potwierdzenie mojej miłości do deserów.
Potem Grace przebrała się w strój wygodniejszy do tańca, a chwilę później Nile Rodgers i Chic zaskoczyli gości wykonaniem kultowych utworów. – Gdy wybrzmiał pierwszy takt piosenki „Le Freak”, tłum natychmiast rzucił się do tańca, który trwał przez cały set – wspomina Grace. – Na finał swojego występu zaprosili mnie i Matthew, byśmy zatańczyli z nimi na scenie do piosenki „Good Times", podczas gdy na parkiet spadało tęczowe konfetti. Była to chwila, w której połączyły się niesamowita energia, miłość i magia tego wieczoru. Czuliśmy czystą, niczym niezmąconą radość.
Na koniec Nile zapowiedział Marka Ronsona, który zagrał dwugodzinną mieszankę hip-hopu, reggae, funku, soulu i disco. – Wszyscy się pocili, a uśmiechy nie schodziły im z twarzy od samego początku do końca. Mark wprawił wszystkich w zachwyt i utrzymał tę energię na najwyższym poziomie – mówi Grace. – W końcu scenę przejął nasz przyjaciel Kaz James i do wschodu słońca dawał kosmiczny set. Gdy impreza się skończyła, o 7 rano razem z Matthew poszliśmy za ręce na plażę, czując błogi zachwyt i magię, którą podzieliliśmy się z innymi.
Zachód słońca w czasie naszego przyjęcia powitalnego. To chyba moje ulubione zdjęcie z tego weekendu.
By rozpocząć świętowanie w czwartek, zaprosiliśmy wszystkich naszych gości na przyjęcie powitalne na plaży. Zorganizowaliśmy tradycyjną jamajską ucztę, z kurczakiem, ryżem i groszkiem, smażonymi pierożkami oraz świeżym rumem w kokosach.
Czysta rozkosz.
Epicki początek weekendu.
Moment czułości na tle sztucznych ogni. Zaledwie kilka chwil wcześniej zaciągnęłam Matta do oceanu!
Na piątkowe beach party założyłam kultowy zestaw Chanel z 1995 roku.
Przyjaciele cieszą się plażą i słońcem. To, że świętowaliśmy na Jamajce ze wszystkimi naszymi najbliższymi, wydawało mi się surrealistyczne.
Nosiłam swój cekinowy top Chanel jako bikini. Na pewno zgubiłam kilka cekinów w piasku, ale było warto.
Z moim przystojnym mężem przed kolacją przedślubną. Miałam na sobie różową suknię vintage Chanel z 1999 roku, którą kupiłam w Lily et Cie.
Gotowa na rock’n’rolla.
Matthew połączył różową poszetkę ze swoim białym, szytym na zamówienie garniturem Ralph Lauren, tak byśmy do siebie pasowali. Happy wife, happy life.
Autorem jednego z wielu wzruszających toastów wygłoszonych w piątkowy wieczór był Matthew Vaughn. Upamiętnił mojego zmarłego brata Harry’ego, który był drużbą na jego własnym ślubie.
Emerson Miller i Nicole Sheridan.
Bill Murray wykonał spontanicznie wersję a capella piosenki „Brandy”.
Syn Boba Marleya Ky-Mani wystąpił podczas piątkowego afterparty. Uwielbiamy muzykę reggae i było dla nas ważne, by w ten weekend goście naprawdę ją poczuli – a oczywiście nikt nie byłby do tego lepszy niż sam Marley. Dał czadu.
Na piątkowe afterparty Laura Basci stworzyła na zamówienie zestaw inspirowany moim strojem Chanel couture.
Tańczymy do piosenki „Could You Be Loved” wykonywanej przez Ky-Maniego.
Poranek w dniu ślubu. Jackie Park przygotowała moją skórę za pomocą masażu limfatycznego twarzy. Mark Townsend i Carly Fisher uczesali mnie i zrobili mi makijaż. Był to najlepszy zespół, z jakim mogłam pracować. Przygotowywanie się było idealnym biforem – sączyliśmy różowe wino i głośno słuchaliśmy muzyki z lat 80.
Z naszego balkonu udało mi się rzucić okiem na przygotowania do ceremonii, a gdy goście zaczęli zajmować miejsca, słyszałam naszą playlistę. Nic nie mogłoby lepiej przygotować gości do ślubu niż todorbina muzyki Marvina Gaye’a.
Ostatnie spojrzenie, zanim zostałam mężatką!
Prawie nowożeńcy. Na tym zdjęciu mam na nogach swoje crocsy. Szpilki Chanel założyłam dopiero przed samą ceremonią.
Matthew i ja mieliśmy chwilę na kameralne spotkanie, a potem razem poszliśmy na ceremonię. Byłam strasznie podekscytowana, że w końcu zobaczy mnie w sukni! Nigdy nie zapomnę jego miny, gdy zobaczył mnie w niej po raz pierwszy.
Spędziliśmy dużo czasu, ustalając, jak ma wyglądać mój welon. W końcu postanowiłam, że moja suknia nie będzie miała trenu, więc wykorzystałam to jako szansę, by dodać jej dramatyzmu za pomocą welonu. Był ozdobiony kameliami, a w hołdzie dla mojej zmarłej mamy i brata zespół Chanel stworzył dwa ręcznie wyszywane motyle z ich inicjałami wyhaftowanymi niebieską nicią, które miały znaleźć się na moich ramionach. Gdy szłam do ołtarza, miałam wrażenie, że za mną fruną.
Gotowi, by w końcu to zrobić!
Mortonowie i Budmanowie.
Devon Lee Carlson i Duke Nicholson.
Michael Douglas i Catherine Zeta-Jones.
Schodzę po schodach na spotkanie z moim bratem Matthew Mortonem i moim ojcem Peterem Mortonem.
Mój brat i ojciec odprowadzili mnie do ołtarza przy dźwiękach smyczkowej wersji „Moon River”. Emocje mnie obezwładniały i po prostu nie mogłam przestać się uśmiechać.
Pierwszy taniec!
Devon Lee Carlson i Francesca Aiello.
Magiczna chwila. Widok twarzy wszystkich moich przyjaciół i całej rodziny był jak wielki, ciepły uścisk. Zawsze będę pamiętać to uczucie.
Do ozdobienia stołu z wizytówkami użyliśmy mieszanki lokalnych owoców i warzyw. Było dla nas ważne, by każdy element wizualny podkreślał naturalne piękno Jamajki.
Jeden ze słynnych namiotów Bronsona van Wycka. Wraz ze swoim zespołem spędził tydzień, malując ręcznie jego sufit!
Nasze cudowne dekoracje stołów. Chciałam, by wszystkiemu towarzyszyła tropikalna obfitość, między innymi w postaci kolorowych printów i świec.
Gdy konieczność staje się zaletą. Musieliśmy postawić namioty na wypadek brzydkiej pogody, ale Mimi i Bronson van Wyck ustawili je w taki sposób, że stworzyły fantastyczną atmosferę, łącząc to, co wewnątrz, z tym, co na zewnątrz. Nikt ani na chwilę nie poczuł się w nich zamknięty.
To chyba jedyny moment w ciągu całej nocy, gdy Matthew i ja na chwilę usiedliśmy.
Sprawdzian ze wszystkich lekcji tańca.
Z Claudią.
„Get up offa that thing and shake till you feel better”.
Jason i Chelsea Larian, najpiękniejsi rodzice w historii.
Zakątek z czerwonego aksamitu.
Bill Murray przewodniczył horze wspólnie z Matthew. Powiem tylko, że to było szaleństwo.
Matthew wyskoczył wysoko w górę, a ja ze wszystkich sił trzymałam się krzesła.
Piękne chwile.
Matte Babel i Shay Mitchell.
Fai Khadra.
Jasmine Daniels i Luka Sabbat.
Do tańca przebrałam się w złotą sukienkę Diora z frędzlami. Nie zatrzymaliśmy się ani na chwilę.
Nasz legendarny planner, Bronson van Wyck.
Panie i panowie, pan młody.
„Le freak, c’est chic”.
Joe Keery i Cosima Vaughn.
Cecile i Jason Clarke.
Wayne i Janet Gretzky.
Nile Rodgers zaprasza na scenę Marka Ronsona.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.