Mój tata do tej pory nosi granatowy fartuch, gdy naprawia samochód. Kombinezon jak z CPN-u moja mama miała jeszcze w latach 80. Teraz odzież robocza wkracza na salony. Uniformami wciąż inspiruje się Ania Kuczyńska, a w Urban Outfitters można kupić rzeczy niemal identyczne jak te ze sklepów z odzieżą roboczą, tylko odpowiednio droższe. Ten trend zaskakuje, ale jego obecność w modzie wcale nie jest tak przypadkowa, jak mogłoby się wydawać.
Rozważna i praktyczna
Latem 2019 roku robocze kombinezony dało się zauważyć nawet w kolekcjach takich marek jak Fendi, Dior czy Alberta Ferretti, znanych raczej z elegancji bliższej estradzie niż garażowi. Kurtki i płaszcze w odcieniach beżu i oliwkowej zieleni u Fendi uzupełnione zostały pasami z małymi schowkami, przypominającymi nieco pas na narzędzia. Nadège Vanhee-Cybulski z Hermèsa zabawiła się natomiast stylem safari, uzupełniając długie sukienki i krótsze kombinezony kieszeniami z klapkami. A fason unowocześniła ściąganą troczkami talią. Jesienią przeniosła utylitarny styl na grubsze materiały, osiągając efekt praktycznej elegancji. Zupełnie nie dziwiła użytkowość u Stelli McCartney, która w niemal każdym sezonie wprowadza do swoich kolekcji choćby jeden kombinezon. Tego lata była to biała wersja z podkreślonymi ramionami i ukośnymi kieszeniami zapinanymi na suwaki. Lata 80. w pełnej krasie. Gdyby nie lekkie sandałki, rok 2019 mógłby tego nie unieść. Ta sama Stella na ten sezon proponuje jeszcze szersze ramiona i jeszcze więcej kieszeni, a wszystko w stylu ciuchów ze wzgardzonego demobilu. Nawet gruby splot zielonego swetra z prostokątnymi łatami na łokciach przypomina wojskową wersję. Na szczęście fason jest unowocześniony.
Strażacy od Calvina Kleina
Powrót fascynacji odzieżą użytkową zawdzięczamy Demnie Gvasalii. Po przejęciu sterów w domu mody Balenciaga projektant niejednokrotnie nawiązywał w swoich kolekcjach do uniformów. Raf Simons także wtrącił swoje trzy grosze, gdy w swojej trzeciej kolekcji dla Calvina Kleina zastosował zarówno materiały, jak i odblaski charakterystyczne dla… służb oczyszczania miasta albo straży pożarnej. To przywołuje wspaniałe wspomnienie, którym podzielił się swego czasu Andrzej Wajda w dokumencie „Political Dress” Judyty Fibiger. Opowiadał o niebieskim płaszczu, który udało mu się kupić w młodości, niezwykle oryginalnym, podobno prosto z Paryża. Wielkie było jego zdziwienie, gdy do Paryża wreszcie trafił i odkrył, że z dumą nosił… uniform tamtejszych śmieciarzy. On wprawdzie był pochodzenia swego okrycia nieświadomy, ale swego czasu sporo całkiem świadomych konsumentów ustawiało się w kolejce po koszulki z napisem DHL za równowartość ponad tysiąca złotych, tylko dlatego, że na wewnętrznej metce figurował napis Vetements.
Na ryby!
Z tego elementu chyba najbardziej chce mi się śmiać. Swego czasu ze znajomą żartowałyśmy, że wystarczy czekać, a na pewno stanie się modny. Nie spodziewałam się jednak zastać go w &Other Stories, obstawiałam marki bardziej niszowe i chociaż pozornie zbuntowane, tak jak właśnie Vetements. A jednak rybacka kamizelka zaatakowała znienacka! Na wybiegu u Sacai w zestawie z misternie plecioną koronką. U Marine Serre została wydłużona, by stać się sukienką maksi. W sieciówkach pozostaje w wersji tradycyjnej i zaskakuje jedynie kolorem. Urban Outfitters to szereg pasteli, z różem i liliowym na czele. ASOS stawia na kolor roku według Pantone i serwuje koralową wersję. Na ulicę kamizelki jednak nie trafiły. Nawet Skandynawia raczej ich unika, pozostając przy wygodnych (i oczywiście pełnych kieszeni) kombinezonach i stylizowanych na robocze kurtkach. Co innego z rybackimi kapeluszami. Bawełniana lub nylonowa wersja z wąskim rondem, ewentualnie z troczkiem pod brodą, znalazła się nawet w wybiegowej kolekcji Ganni. Zaraz obok kurtek zaprojektowanych we współpracy z duńską marką o rybackich tradycjach, 66°North. Czy wciąż dziwi zatem wielki powrót nylonowych linii Prady z podobnym kapelusikiem na czele?
Nowe rzemiosło
Wejście odzieży roboczej na salony to nie tylko splot przypadków z wybiegu. To wyraźny komunikat o zainteresowaniach jednej z najbardziej decyzyjnych grup społecznych. Uniform podkreśla powrót do dawnych, często zapomnianych zawodów, odkrywanych właśnie przez młode pokolenie. Skąd moda na pieczenie chleba? A fascynacja tradycyjnym rzemiosłem? Złotnictwem, kaletnictwem, szewstwem? Fartuch to praktyczny element wyposażenia, swego czasu dla wielu zawodów konieczny. Czasem to symbol, jak w przypadku zespołu w Maison Martin Margiela, gdzie laboratoryjna biel fartuchowych uniformów podkreślała eksperymentalne zapędy marki. Przede wszystkim to jednak strój, który ma twórcy nie zaprzątać głowy. Kojarzy się z pracą nieograniczoną do szkiców w zeszycie, lecz fizyczną obecnością w warsztacie, która wymaga zarówno naszego komfortu, jak i poczucia bezpieczeństwa. Młodzi w Polsce odkrywają rzemiosło na nowo. Uczą się fachu, zrzeszają się w grupy, jak choćby NÓW Nowe Rzemiosło, powstałe w tym roku stowarzyszenie młodych rzemieślników. Chcą ocalić stare dobre techniki od zapomnienia, a jednocześnie nadać im nowoczesny wymiar.
Roboczy trend jest przy okazji odpowiedzią na uniseks. Bo nie ma tu podziałów na płeć, mimo że większość z tych elementów garderoby swój początek miała w męskiej szafie. W Polsce świetnie ujmuje to w swoich uniwersalnych kolekcjach Natalie Justine Radomski z marki Njur. Przy projektowaniu kurtki i spodni skupiła się na użytkowym aspekcie, powstały więc identyczne modele dla kobiet i mężczyzn, różniące się tylko rozmiarem. Od lat z sukcesem realizuje się w tym temacie MMC: ortalionowe kurtki i płaszcze gotowe pomieścić zawartość niejednej kobiecej torebki, obszerne kombinezony czy stylizowane na odzież roboczą koszule i marynarki stały się już znakiem rozpoznawczym marki. Aktualna kolekcja jest wręcz hołdem złożonym użytkowości.
Dla równowagi
Gdy się wydaje, że mniejszych torebek na wybiegu być już nie może, Simon Porte Jacquemus przechodzi sam siebie. Świadomie lub nie także przyczynił się do wzrostu popularności odzieży roboczej. Jakim cudem, skoro skupia się na kurortowej elegancji i nawet zimowe kolekcje inspiruje egzotycznymi lokalizacjami? A takim, że skoro serwuje skrajnie niepraktyczne (choć przepiękne) akcesoria, zmusza noszące je kobiety (a od trzech sezonów także mężczyzn) do poszukiwania takich elementów ubioru, w których pomieści się wszystko, co nie weszło do torebki XS. W skrócie: ubrań z kieszeniami. Sporą liczbą kieszeni. Zresztą sam chętnie w poszukiwaniach pomaga, serwując już nie dopasowane sukienki na cienkich ramiączkach, lecz solidne formy, inspirowane najróżniejszymi uniformami, praktyczne i uzupełnione kieszenią czy to na nogawce (elegancka wersja bojówek), czy pod baskinką (w czarnym wełnianym żakiecie ściąganym w talii), czy wreszcie w pasku (pełnym nadmuchanych kieszeni – oto kolejna wersja wspomnianej wcześniej torby na narzędzia).
Torba fotografa i plecak kuriera
Największy szok w wakacyjnych miesiącach? Popularność, już nie na wybiegu, lecz na ulicach, wątpliwej urody nylonowych torebek i gumowych plecaków. Pierwsze kojarzą się z ekwipunkiem fotografa (i w niejednym sklepie określane są mianem „camera bag” – must have sezonu znajdziemy m.in. w sieci Arket). Drugie to atrybut kuriera i gońca. Wodoodporny, zapinany na klamrę lub zwijany u góry plecak na wygodnych szelkach. Swoje wersje produkują m.in. niemiecka marka Ucon Acrobatics (zapewne stąd ich popularność w Berlinie) oraz duńska Rains. Obydwie sprowadza do polski wrocławski sklep Pan Pablo. Ważne, by reszta stroju pozostała całkiem codzienna, a nawet dziewczęca. Takie akcesoria najlepiej działają na zasadzie kontrastu. Podobnie zresztą jak nerka, która jeszcze długo nie wyjdzie z mody.
A może rosnąca popularność użytkowej odzieży wynika z naszego zmęczenia szybką modą? W końcu z racji swojego przeznaczenia pierwotnie te rzeczy miały być nadzwyczajnie wytrzymałe. I często takie pozostają, nawet w swojej cywilnej wersji. Może po prostu mamy ochotę ubrać się w coś, czego nie wyrzucimy po jednym sezonie? Bo uniform można interpretować na tyle sposobów, że na pewno szybko nam się nie znudzi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.