Znaleziono 0 artykułów
14.08.2024
Artykuł partnerski

Fotografka Dorota Szulc zaprasza na ściankę Cetaphil do Chałup 6

14.08.2024
Fot. Dorota Szulc

Fotografka Dorota Szulc o kempingu Chałupy 6 mówi: „mój drugi dom”. Dziś tworzy na nim wyjątkową instalację w ramach projektu dla marki Cetaphil, do którego współtworzenia zaprasza wszystkich odwiedzających Półwysep Helski. Z artystką rozmawiamy o morzu wspomnień z Bałtykiem w tle, prawdziwości uchwyconej w fotograficznych kadrach i niespotykanej społeczności, którą tworzą ludzie kochający wysokie fale.

Gdy ponad dekadę temu zaczynałam pracę jako dziennikarka, słyszałam, że to zawód bez przyszłości, bo przez internet nikt nie będzie kupował gazet, a pisać będzie mógł każdy. Czy podobnie jest dziś z fotografią? Każdy ma aparat w telefonie i swoje portfolio na Instagramie.

Pamiętam, że gdy dostałam się na studia, a była to grafika, zadzwoniła do mnie znajoma, z trochę starszego pokolenia niż ja. Była zaniepokojona. Gratulacje mieszały się z obawami o moją przyszłość. Ja natomiast byłam spokojna i podekscytowana, bo zawsze wiedziałam, że moim największym sprzymierzeńcem jest moja intuicja. Mam też przekonanie, że jeżeli postępujesz w zgodzie ze sobą, a twoje działania faktycznie płyną z serca, to wszystko dookoła nie ma aż takiego znaczenia. Dlatego ciężko mi mówić o wyzwaniach – robię swoje, a Instagram traktuję jako dodatkowe narzędzie. Skupiam się na tym, co w nim pozytywne, wykorzystuję możliwości, jakie oferuje. Sama kiedyś byłam dzieciakiem z aparatem w kieszeni i cieszę się, że żyjemy w czasach, w których łatwo jest się samorealizować.

Z czym kojarzy ci się polskie morze? Masz bank wspomnień z dzieciństwa, które otwiera zapach gofra z frużeliną?

Moje pierwsze wspomnienie Bałtyku jest jedną z ulubionych opowieści moich rodziców o tym, z czym musieli się mierzyć, mając mnie za córkę. Było to w pierwsze dni listopada, a ja miałam lekko ponad trzy lata. Byliśmy w Kątach Rybackich. Na plażę szło się dość długo lasem, ja niosłam ze sobą ulubiony atrybut dzieciństwa – balon dmuchany helem w kształcie głowy Królika Bugsa. Byłam ubrana w gruby polar, kalosze i jeszcze z pięć innych warstw ubrań. Morze wówczas było dla mnie wielką kałużą, a plaża wielką piaskownicą. Wchodząc na nią, tak się podekscytowałam, że balon zaczął odlatywać, a ja go gonić. Oczywiście wbiegłam po szyję do morza i taką mokrą, szczękającą zębami, tata musiał mnie nieść pół godziny z powrotem.

Motyw morza, także Bałtyckiego, często przewija się w twoich pracach. Jest często głównym tematem, ale i tłem. Dlaczego tak często je wybierasz?

Na kemping w Chałupach, na którym dziś stoi ściana Cetaphil, zaczęłam przyjeżdżać, gdy miałam 18 lat. Spędziłam na nim 10 sezonów, od wiosny do jesieni. Morze było znaczną częścią mojego życia, resztę roku po prostu za nim tęskniłam. Studiowałam sztuki, więc chyba jak u każdego twórcy ta tęsknota przewija się w moich pracach. Pokochałam ten motyw w fotografii i to w różnych wydaniach – od intensywnego, pełnego kontrastów morza w szczycie sezonu, po moje ulubione, chłodne, jesienne morze, puste plaże i unoszącą się w powietrzu nostalgię.

Fot. Dorota Szulc

Twój najnowszy projekt – ściana, która jest odpowiedzią na hasła #FaceOfCetaphil i #PeopleOfCH6 – powstał właśnie na kempingu Chałupy 6.

To projekt, który ze względu na wspomnianą lokalizację jest mi naprawdę bliski. Mam wrażenie, że rozumiem to miejsce, ponieważ długo było dla mnie domem. Przechodziłam pod tą ścianą tysiące razy i wszystkie moje wspomnienia z młodości związane są właśnie z Chałupami 6. Realizując go, chciałam połączyć wszystkie istotne dla mnie i dla marki wątki, takie jak: produkt i jego struktura, lokalizacja i jej surfingowa geneza, ludzie, bez których miejsce nie byłoby takie samo, fotografia, ponieważ zdaje się, że moje nazwisko mnie do tego zobowiązuje, oraz zapis wspomnień i osobistych przeżyć. I tym samym dzisiaj na kempingu mamy kilkanaście metrów kwadratowych ręcznie robionego przeze mnie i moich przyjaciół obrazu przedstawiającego widok morza z lotu ptaka. Obraz jest wykonany przy użyciu tynku strukturalnego i farb, dlatego na żywo robi dużo większe wrażenie, to ogromna, trójwymiarowa forma. Towarzyszą jej portrety osób bliskich kempingowi. Zrobiłam je analogowo, średnim formatem, gdzieś między tynkowaniem a malowaniem ściany. Wśród twarzy znajdziemy przedstawicieli lokalnych szkółek, riderów, klientów i przyjaciół kempingu, ale też pana Krzysia i panią Halinkę, którzy dbają o technikę i czystość na terenie CH6. Wśród portretów jest jedno lustro – w ten sposób chciałam wyrazić, że każdy przynależy tu tak samo. Dopełnieniem całości jest lustrzana fotobudka, w której każdy może zrobić sobie zdęcie i zabrać wraz ze wspomnieniami do domu.

Fot. Dorota Szulc
Fot. Dorota Szulc

Powiedziałaś, że to twój ulubiony pomysł tego roku.

Ten rok jest dla mnie bardzo łaskawy, systematycznie przeżywam Dzień Dziecka. Faktycznie lubię ten pomysł, przede wszystkim dlatego, że jest bardzo złożony, czego może nie być widać na pierwszy rzut oka, dlatego też tak chętnie o nim opowiadam. Również ze względu na charakter współpracy z marką Cetaphil. Zostałam obdarzona zaufaniem i naprawdę dostałam wolną rękę. Miałam dość mało czasu, a fotobudka była robiona na zamówienie, bo zależało mi bardzo, aby była wykonana z luster. Sam obraz to też szalony temat, bo malowałam go przez trzy dni, co było zdeterminowane pogodą oraz wymogiem schnięcia poszczególnych warstw. Chwyciłam za pędzel pierwszy raz od sześciu lat, byłam daleko poza swoją strefą komfortu, zastanawiając się, czemu nie oddałam tego specjaliście, gdy po kilkunastu godzinach pojawiła się obawa, że może temu nie sprostam i że sam entuzjazm nie wystarczy. Na szczęście miałam wokół siebie przyjaciół i bliskich, którzy aktywnie mi pomagali oraz podnosili na duchu. Po 20 godzinach pracy, gdy stanęłam przed tą ścianą, byłam z nas wszystkich dumna.

Fot. Dorota Szulc

Zadaniem uczestników w konkursie CH6 x Cetaphil, który towarzyszy fotobudce, jest odpowiedź na pytanie: „Czym dla ciebie są Chałupy”. Czym są więc dla ciebie?

Dzisiaj są dla mnie moją własną skrzynią skarbów, wspomnieniami ulubionych lat młodości. Jedynym miejscem w Polsce, które zrzesza wszystkich kochających surfing. Nie ma tu za bardzo zasięgu, zawsze jest inna pogoda, niż zapowiadają, a idąc na śniadanie, co chwilę spotykasz znajomych.

Pielęgnacja skóry twarzy to także historia o relacji z ciałem. Jaka jest twoja?

Moje ciało i skóra lubią ruch i słońce, wtedy dobrze się czuję i mam wrażenie, że to widać. Dlatego uprawiam różne sporty i musiałam porzucić grafikę na rzecz fotografii, bo nie mogłam tyle siedzieć przed komputerem.


Trendem w pielęgnacji, za którym podąża także marka Cetaphil, jest łagodność dla skóry. Mam wrażenie, że lubisz pokazywać delikatność na swoich zdjęciach. Dlaczego warto ją pielęgnować w sobie i pokazywać światu?

Właśnie o tym dla mnie jest też moja relacja ze sobą – o zwykłym, prostym byciu dla siebie dobrym. Z łagodnością u mnie różnie bywa, jednak łatwiej mi ją dostrzec u innych i takiego momentu szukam, fotografując – przyłapanego, gdzieś pomiędzy wykonywanymi czynnościami. Tam dla mnie jest najwięcej emocji i głębi. Lubię w zdjęciach autentyczność, dlatego u siebie publikuję przeważnie zdjęcia bez retuszu. Skóra, oczy, gesty – to właśnie język komunikacji wizualnej portretu i dlatego w fotografii ważne jest dla mnie pokazywanie faktury skóry nieprzykrytej warstwą makijażu. A tu pielęgnacja okazuje się kluczowa. I od razu pozwolę sobie na wyjaśnienie: pielęgnacja nie oznacza dla mnie doprowadzania skóry do perfekcji, a odpowiednie zadbanie o nią. Lubię pokazywać rzeczy takie, jakimi są, i uważam, że skóra, która nie wpisuje się w powszechny kanon, jest równie piękna. Blizny, znamiona, przebarwienia czy trądzik dodają charakteru, intrygują.

Fot. Dorota Szulc

Będąc przy skórze, jak lubisz o nią dbać, także w kempingowej wersji?

Sprawa jest prosta, a kluczem powtarzalność i regularność – codziennie robię dokładnie to samo, niezależnie, gdzie jestem, a dużo podróżuję. Myję buzię lekką pianką lub żelem, spłukuję wodą, psikam mgiełką, lub hydrolatem i po chwili używam serum i kremu nawilżającego. Jeżeli wychodzę do pracy, to nakładam jeszcze lekki krem BB i tusz do rzęs. Wieczorem powtarzam dokładnie to samo, jedynie warstwa kremu jest grubsza – robię z niego po prostu maskę. Nigdy nie noszę makijażu, jeśli nie muszę, i bardzo nie lubię go czuć na twarzy, zwłaszcza w podróży, czy to samochodem, pociągiem, czy samolotem. Chciałabym móc to powiedzieć swojej nastoletniej wersji.

Fot. Dorota Szulc

Zdjęcia: Dorota Szulc

Video: Roger Wanke

Agnieszka Zygmunt
  1. Uroda
  2. Pielęgnacja
  3. Fotografka Dorota Szulc zaprasza na ściankę Cetaphil do Chałup 6
Proszę czekać..
Zamknij