W dragu czuję się 20 lat młodziej – mówi 82-letni Andrzej Szwan, którego alter ego – Lulla La Polaca – nosi hollywoodzkie suknie, niebotyczne obcasy i blond peruki.
– Chyba Marilyn – mówi Andrzej Szwan, zapytany o największą inspirację. Fotos seksbomby lat 60. zawiesił przy wejściu do mieszkania, tuż obok przywiezionego z Madrytu plakatu tancerki flamenco La Polaki. Tak do „Lulli”, która pojawiła się już w latach 70., gdy kolega przerobił piosenkę o Zuli Pogorzelskiej („To Zula, to Zula w futerko się otula”), przylgnęła „La Polaca”.
We wczesnej młodości Andrzej nie interesował się specjalnie sukienkami szkolnych koleżanek, chętniej zaglądał do szafy mamy, skąd nawoływały go kapelusiki, pończochy i pantofle. – To były czasy powojennej siermięgi i mundurków. Z czasem zacząłem zwracać coraz większą uwagę na kobiece kreacje – opowiada Andrzej. W czasach PRL-u organizował z przyjaciółmi przyjęcia w kobiecych strojach. – Któregoś razu szukałem z kolegą kreacji na sylwestra. Zajrzałem do damskiego butiku Leda przy placu Trzech Krzyży. Wypatrzyłem szałową spódnicę. Ekspedientki i pozostałe klientki trochę się zdziwiły, gdy wszedłem z nią do przymierzalni… Wytłumaczyłem im, że to dla siostry – wspomina.
Wtedy stawał się Lullą tylko prywatnie, po godzinach. Za dnia był poważnym panem z działu kadr, pracował w przedsiębiorstwach państwowych, odbywał kontrakty na Bliskim Wschodzie – w Libii i Iraku (tak ominęła go wymierzona w osoby LGBTQ+ akcja Hiacynt Milicji Obywatelskiej z połowy lat 80.). O tym, że jest gejem, wiedział właściwie od zawsze. Coming outu nie dokonywał, ale też specjalnie nie ukrywał swojej tożsamości. Zakochiwał się, czasem z wzajemnością, czasem bez. Zdjęcie pierwszej, wielkiej, niespełnionej miłości wciąż zdobi ścianę mieszkania Andrzeja na 13. piętrze bloku na warszawskim Targówku. Długo był w związku ze starszym o 20 lat kolegą z pracy. Wierzy, że miłość może przyjść w każdym wieku. Wciąż jest na nią otwarty. Tak jak na zabawę.
Dziesięć lat temu, gdy Andrzej był już od dawna na emeryturze, Lulla narodziła się na scenie, w dużej mierze za sprawą Kim Lee, legendarnej drag queen (Andy’ego Nguyena, Polaka wietnamskiego pochodzenia, zmarłego w grudniu 2020 roku). Zaczęły się występy w klubach i na festiwalach. Lulla śpiewa teraz nostalgiczne piosenki, choćby Hanny Banaszak. I szuka sukienek – w lumpeksach, w szafach koleżanek, u krawcowych. – Gdy odwiedzałem znajomych w Londynie, pokazali mi sklep dla drag queens w Camden Town, gdzie można kupić buty na obcasach w rozmiarze 45. Chciałbym doczekać takiego miejsca w Polsce – mówi Lulla. Teraz na szafie w salonie wisi koronkowa sukienka od Gosi Baczyńskiej, którą Lulla musi odrobinę poszerzyć, by zmieścić się w nią na kolejny show. Lubi też pin-upowe kreacje, boa z piór, kapelusze z szerokim rondem. Do tego korale, peruka, blond albo ruda (Andrzej ma ich do wyboru kilkanaście), wyrazisty makijaż, którego tajników uczy się od wizażystek. W cywilu Andrzej pozostawia sobie jeden ekscentryczny akcent – różowe klapki z puszkiem, w których chodzi po domu.
Kiedyś inspirował się ikonami, teraz sam stał się ikoną. Na scenie spełnia młodzieńcze marzenie – w latach 50. marzył o studiach w szkole teatralnej. Jeszcze swobodniej niż na scenie czuje się przed obiektywem. Na zdjęciach Luki Łukasiaka, który fotografował dla Vogue.pl bohaterów cyklu o osobach LGBTQ+ w Polsce, pokazuje dwa oblicza. W czerni i bieli jest Andrzejem, by chwilę później, na kolorowych kadrach, przeobrazić się w Lullę. Jej portrety ukazały się też w kilku innych magazynach – przed obiektywem bywa mimem, bywa diwą, bywa zwyczajnym niezwyczajnym Andrzejem, jak w ostatniej pride’owej kampanii Levi’sa. Angażuje się w aktywizm, nie tylko w Miesiącu Dumy, bo zaraża go energia młodych ludzi. Sam w dragu czuje się 20 lat młodszy. Długo nie mógł się zdecydować, jak ubrać się na XX Paradę Równości w Warszawie. Na poprzedniej – w 2019 roku – pokazał się w srebrzystych cekinach. W tym roku myślał o sukni ślubnej, ostatecznie wybrał tęczową kreację z biało-czerwonym akcentem – mocny znak, że tęcza i polska flaga powinny iść w parze.
Makijaż: Klaudia Kot (@klaudiakot_art)
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.