Znaleziono 0 artykułów
21.03.2025

Drew Starkey w zmysłowym „Queer” uwodzi Daniela Craiga. Kim jest nowy ulubieniec Luki Guadagnino?

21.03.2025
(Fot. Matt Winkelmeyer/WireImage)

Mówią, że nagła popularność jeszcze nie zawróciła mu w głowie. Światowe media z zachwytem notują, że jest słusznie podekscytowany sukcesem, ale i zdrowo zdystansowany do sławy. Kim jest Drew Starkey?

Paul Mescal, Jacob Elordi, Harris Dickinson, Timothée Chalamet, Josh O’Connor. Lista gorących nazwisk wylansowanych w ostatnich latach jest oczywiście dłuższa, a Drew Starkey – amerykański aktor, który właśnie dołącza do tego panteonu wschodzących gwiazd kina – zdaje się podzielać atuty, umiejętności i kawałki życiorysów rozchwytywanej konkurencji. Ma w sobie nonszalancki urok łobuza z sąsiedztwa – jak Dickinson. Wszystko wskazuje na to, że ma talent – jak Mescal. Zaczynał w uwielbianym młodzieżowym serialu „Outer Banks” – jak Elordi, znany przede wszystkim z kultowej „Euforii”. To nie bez znaczenia, bo dziś w czasach rynkowej dominacji platform streamingowych rola w lubianej serii to poważny kapitał. A na czerwony dywan wprowadza go ceniony włoski reżyser Luca Guadagnino, który mocno przysłużył się karierze Chalameta (obsadzając nieznanego nikomu młodziaka w filmie „Tamte dni, tamte noce”) i zapoznał masową widownię z docenianym poza mainstreamem O’Connorem, gdy zaangażował go do jednej z głównych ról w filmie „Challengers”.

(Fot. ZZHollywood To You/Star Max/GC Images)

Drew Starkey zagrał w najnowszym filmie Włocha, świetnie przyjmowanej ekranizacji kontrowersyjnej, bo łamiącej tabu prozy Williama S. Burroughsa. Na festiwalu filmowym w Wenecji, gdzie „Queer” miał swoją premierę, owacje na stojąco trwały dziewięć minut. To wynik bardzo imponujący, bliski rekordu. I tak w „Queer” błyszczy przede wszystkim Daniel Craig, bo spektakularnie uwalnia się od stereotypowej męskości Jamesa Bonda, ale Starkey nie ustępuje doświadczonemu partnerowi. To aktorskie odkrycie sezonu, bez wątpienia.

Nie czuje się sexy w scenach seksu

– Jest tyle historii miłosnych, których bohaterowie są na siebie otwarci, a ci dwaj nie potrafią powiedzieć, co naprawdę czują. To niewykonalne – opowiadał Starkey w rozmowie z magazynem „Esquire”. – Może byłoby realne w innym czasie, w innym miejscu, w innym wymiarze, ale tu i teraz w Mexico City jest nie do zrobienia.

(Fot. Stefania DAlessandro/WireImage)

Luca Guadagnino lubi podkreślać w wywiadach, że nakręcił film uniwersalny w wymowie, bo każdy czasem pożąda tak, że aż boli, ale przecież główny bohater powieści „Queer” nie mógł się w pełni nasycić, ponieważ gonił za młodym kochankiem w czasach powszechnie akceptowanej homofobii. Ikona amerykańskiej kontrkultury William S. Burroughs co prawda powtarzał, że nigdy nie był gejem, ale regularnie romansował z mężczyznami, więc i „Queer”, podobnie jak inne powieści kultowego autora, czyta się jak miks surrealnych majaków i ekshibicjonistycznej autobiografii. To opowieść o dwóch amerykańskich ekspatach pomieszkujących w Meksyku. Jeden jest uzależnionym od narkotyków i alkoholu dojrzałym pisarzem, który szwenda się po barach i szuka ukojenia w fotogenicznych ramionach młodych kochanków. Drugi jest potencjalnym młodym kochankiem. Pierwszego zagrał Daniel Craig, drugiego – Drew Starkey. Choć nie miał za dużego doświadczenia aktorskiego, nie przechodził przez serię klasycznych castingów. Konwencjonalne metody nie są w stylu Guadagnino, który spotkał się kilka razy z młodym aktorem i sprawdzał go w niezobowiązujących okolicznościach wspólnych śniadań na mieście. Polecił mu schudnąć do roli, bo grany przez Starkeya Eugene Allerton to chłopak w typie dandysowatego cherubina, delikatny, niewinny, tajemniczy.

Wyestetyzowane kino Guadagnino uwodzi nieskazitelną kompozycją kadrów, ale wiadomo, że pod tym atrakcyjnym obrazkiem coś niepokojąco buzuje. I Drew Starkey, który gra bardzo subtelnie, nienachalnie, świetnie oddał i ambiwalencję swojego bohatera, i poetycką nerwowość filmów Guadagnino, który kocha eksplorować temat beznadziejnych miłości i niespełnionych tęsknot. Jak w „Queer”, koślawym tańcu dwóch mężczyzn niepewnych, ile im wolno. Wiadomo, że od początku sporo zainteresowania wzbudzały sceny erotyczne, zarówno Daniel Craig, jak i Drew Starkey byli regularnie pytani o nagość i intymność na ekranie, którą Guadagnino – jak tylko on potrafi – jednocześnie romantyzuje i odziera z pruderii. – Seks jest najwyższą formą szczerości, na jaką można pozwolić sobie na ekranie. W scenach erotycznych jesteś tak uważny na drugą osobę, jak tylko potrafisz – opowiadał Starkey w zeszłorocznej rozmowie z brytyjskim magazynem „Dazed”. – Gdy grasz, zawsze jesteś w jakimś sensie nagi. Ale tak, sceny seksu bywają dziwne, choć nie różnią się bardzo od scen walki czy tańca, też wymagają ustalonej choreografii. I wcale nie czujesz się sexy, gdy je grasz – a to już z kolei fragment wywiadu dla „W”.

(Fot. Gilbert Flores/Variety via Getty Images)

Młody, piękny, nieśmiały

Im dalej w wywiady, tym częściej aktor narzeka, że ile można robić wielkie halo z golizny na ekranie. Generalnie w kontaktach z dziennikarkami i dziennikarzami jest raczej małomówny, odpowiada na pytania zwięźle, często pojedynczymi zdaniami. Nikt jednak nie wyzywa go od aroganckich narcyzów, to raczej kwestia onieśmielenia zamieszaniem, jakie zaczął nagle wzbudzać, niż przejaw nieznośnego gwiazdorzenia. Internet oszalał na jego punkcie. W Spotify można znaleźć kilka popularnych fanowskich playlist dedykowanych aktorowi. Jedna zaczyna się – jak wymownie – od piosenki „Young And Beautiful” Lany Del Rey. Na Instagramie obserwuje go już ponad 5 mln kont, choć opublikował zaledwie 10 postów – kilka zdjęć z sesji dla „GQ”, okładka „Variety”, na której wystąpił wspólnie z Danielem Craigiem, plakat „Queer”, fotosy z planu „Outer Banks”. Nic nadzwyczajnego, ot, skromny, bardzo profesjonalny profil młodego aktora, który rozsądnie broni dostępu do swojego prywatnego życia. – W internecie każdy może powiedzieć, co tylko chce, chowając się za fikcyjną tożsamością – opowiadał w „Dazed”. – Nie mam nawet pewności co do komplementów. Skąd mam wiedzieć, czy są szczere? Czy ten człowiek powiedziałby mi to samo, gdybyśmy spotkali się twarzą w twarz? Gdy spędzasz całe dnie w internecie, osuwasz w niezłe delulu, a ja bardzo nie chciałbym popaść w obłęd.

(Fot. Vittorio Zunino Celotto/Getty Images for Prada)

Starkey podkreśla, że jest zwykłym chłopakiem z zupełnie przeciętnego, ale wypełnionego miłością domu, który grywał w szkolnym teatrze, by wyleczyć się z wrodzonej nieśmiałości. Matka jest szkolną psycholożką, ojciec trenuje studencką kobiecą drużynę koszykówki, a on sam studiował literaturę angielską (i to całkiem ładna klamra, że pierwszą dużą kinową rolę zagrał w adaptacji książki legendy Beat Generation). A gdy pytają, jak to możliwe, że masowa fiksacja na jego punkcie jeszcze go nie zepsuła, odpowiada, że tak to jest, gdy wchodzisz na hollywoodzkie salony jako ukształtowany trzydziestolatek, a nie narwany dzieciak. – Pochodzę z małego miasta pośrodku niczego. Mogłem marzyć o sławie aktora, ale nie sądziłem, że będzie mi dana. Gdybym jednak przyjechał do Los Angeles, mając 18 lat, poniósłbym błyskawiczną klęskę – mówił w rozmowie dla magazynu „Interview”. A wywiadzie dla „W” wyznał, że pierwszy raz, od kiedy zaczął pracować na planach, czuje się tak pewnie. – Przyzwyczaiłem się do życia bezrobotnego aktora, który wiecznie szuka zleceń. A teraz gdy mam poczucie kontroli nad tym, co przyjdzie, czuję, że wypływam na kompletnie nieznane wody

Angelika Kucińska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Drew Starkey w zmysłowym „Queer” uwodzi Daniela Craiga. Kim jest nowy ulubieniec Luki Guadagnino?
Proszę czekać..
Zamknij