Antonio Talia w książce „Droga krajowa numer 106. Na tajnych szlakach kalabryjskiej mafii” opowiada o mrocznym świecie ‘ndranghety.
Ta książka w znacznej części dzieje się w podróży, choć nie jest klasyczną literaturą drogi. Fakt, iż możemy przypatrywać się pięknym krajobrazom, oglądać wielowiekowe zabytki i uczestniczyć w egzotycznych obrzędach ku czci Najświętszej Panienki, nie powoduje, że „Droga krajowa numer 106” kalabryjskiego dziennikarza Antonia Talii, staje się zapisem wzruszeń i rozmyślań spowodowanych jazdą po włoskim południowym wybrzeżu Morza Jońskiego. Już podtytuł – „Na tajnych szlakach kalabryjskiej mafii” – podpowiada, czego możemy się spodziewać. Ale choć byśmy spodziewali się wszystkiego, dostaniemy o niebo więcej.
Talia wybrał niecodzienny sposób opowiadania. Rzeczywiście wsiada w samochód, podróżuje drogą 106, zjeżdżając czasami w jej boczne odnogi, ku piaszczystym plażom lub wysoko w dzikie góry porośnięte lasami, które ciągle mogą służyć za wymarzoną kryjówkę. Dzięki niemu zaglądamy do małych kalabryjskich miasteczek, na pierwszy i na drugi rzut oka zapyziałych, ubogich, wyludnionych, chyba że jest sezon na plażowanie (ale pamiętajmy, że nie jest to centrum turystyki), i cichych. Obcy nie mają pojęcia, jakie rozgrywają się w nich historie, chyba że kolejna afera lub wojna między rodzinami przestępczymi obejmie całe Włochy.
Czy tylko Włochy? Skądże. Dlatego Talia wsiada również w samolot, by w Niemczech i Holandii, w Kanadzie, USA, nawet w Australii szukać śladów swoich bohaterów. A są nimi Kalabryjczycy, ci w sennych miasteczkach włoskiego południa i w metropoliach jak Nowy Jork, Montreal, Toronto lub Melbourne. Strzelają do siebie i do innych, kręcą nielegalne interesy, sprowadzają tony narkotyków od kolumbijskich i meksykańskich karteli, korumpują pierwszoligowych urzędników i polityków. „Droga krajowa numer 106” to podróż nie tylko w wymiarze geograficznym, ale wyprawa od zbrodni przez politykę do ogromnych pieniędzy. Jeśli oczyma wyobraźni zobaczymy liche domki w kalabryjskich Africo Nuovo, Locri czy Siderno i zestawimy je z ciężkimi milionami euro czy dolarów, możemy dostać zawrotu głowy.
Bowiem Antonio Talia opowiada o mrocznym świecie ‘ndranghety, organizacji przestępczej tak niesamowitej jak niewyobrażalnej. Składa się z klanów, zakotwiczonych od stuleci w nadbrzeżnych miasteczkach Kalabrii, współpracujących ze sobą, ale też toczących krwawe wojny. Pole bitew sięga daleko poza Włochy – do Niemiec, Holandii, Hongkongu, na Wschodnie Wybrzeże USA czy w okolice kanadyjsko-amerykańskich Wielkich Jezior. ‘Ndrangetha dzieli się wedle wypracowanych dawno temu wzorów, założona (i do dziś prowadzona) przez ledwie piśmiennych chłopów, rybaków, właścicieli trattorii czy rzeźników, którzy jednocześnie są mistrzami organizacji i konspirowania, mają dojścia do profesorów po uniwersytetach, trzymają na smyczy niektórych sędziów, policjantów i polityków, niekoniecznie tylko lokalnych. Obowiązują w niej tajemnicze rytuały inicjacyjne, w których nieodzownym elementem są opalone obrazki z Najświętszą Panienką. Tajne spotkania bossów czy przyjmowanie nowych żołnierzy odbywają się w cieniu maryjnych świąt, jak w sanktuarium Matki Boskiej w kalabryjskim Polsi. Rozkaz wydany w gaju pomarańczowym lub w kawiarni nad szklaneczką wina przez kilku starych z reguły mężczyzn, ubranych w liche czarne marynarki obowiązuje w Duisburgu i Montevideo, stawia do pionu ludzi na najświetniejszych salonach, w szytych na miarę garniturach i z milionami w domowych sejfach. ‘Ndranghety nie widać, ale ci, którzy mają posłusznie wykonywać polecenia z Kalabrii, robią to bez zawahania, gdyż wiedzą, jaka jest kara za niesubordynację albo nawet niezawinioną fuszerkę.
Między policjantami z Włoch, Urugwaju i Kanady, między funkcjonariuszami FBI, agentami Interpolu czy Europolu od dekad trwa spór, która z włoskich organizacji przestępczych oplatających świat jest groźniejsza: sycylijska cosa nostra, neapolitańska camorra czy właśnie ‘ndrangheta. Fachowcy od ścigania i badania zbrodni licytują, która jest bogatsza, bardziej bezwzględna i okrutna, która ma w garści ważniejszych polityków i więcej skorumpowanych urzędników. Zdaje się, że to spór nierozstrzygalny.
Bezspornie można przyjąć, iż „Droga krajowa numer 106” Antonia Talii należy do elitarnego klubu reporterskiej literatury. Kilogramy nieoczywistej wiedzy, wartki język, strzelaniny, knucie, narkotyki i obrazki z Matką Boską. Czego więcej chcieć od takiej książki?
Antonio Talia, „Droga krajowa numer 106. Na tajnych szlakach kalabryjskiej mafii”, tłumaczenie z włoskiego Mateusz Salwa, wydawnictwo Czarne
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.