Egipskie fiołki i australijskie drewno sandałowe z olfaktorycznego atelier Chloé
Pomysł na tworzenie monozapachów to wyjście naprzeciw oczekiwaniom tych, którzy pod nazwą Violette chcą poczuć tylko fiołki, a słysząc Santalum oczekują niczym nieozdobionej woni drzewa sandałowego. Tropem tym podążają twórcy kolekcji Atelier des Fleurs Chloé, przedstawiając dwie nowe kompozycje, które mogą być częścią większego bukietu zapachowego tylko wtedy, jeśli tak zadecydują odbiorcy.
„Jeden kwiat, jedna nazwa, jeden naturalny ekstrakt” – idea, która stoi za kolekcją Atelier des Fleurs Chloé jest tak prosta w swojej formie, a jednocześnie wywrotowa na tle tradycyjnego perfumiarstwa, że aż prosi się o porównanie do pierwszych projektów ready-to-wear francuskiego domu mody. Stroje Gaby Aghion z lat 50. miały zachowaną w sobie tę samą równowagę swobody i zuchwałości.
W perfumiarskim atelier Chloé zapachy, zamiast układać się w skomplikowane bukiety, stanowią jakby jego dekonstrukcję – wąchamy pojedyncze rośliny, które zostały z niego wyciągnięte, od róży do fiołka. Zamknięte w rzeźbionych flakonach swoją czystość mają nie tylko w konceptualnym DNA, ale i w formułach, które hołdują naturze. Kolekcja 15 modelowych zapachów poszerza się tej wiosny o dwa nowe: Violette i Santalum.
Violette to dzieło noski Fanny Bal i odwołanie do wspomnienia, które nosi w sobie każdy z nas – tego z dzieciństwa, gdy drobne kwiatki o intensywnej woni sprowadzały nas do poziomu trawnika, a fiołki lądowały w naszych drobnych dłoniach. Źródłem kwiatów zamkniętych we flakonie Chloé jest gorący Egipt, co sprawia, że zapach perfum jest jeszcze intensywniejszy, niż możemy się tego spodziewać.
Santalum to podróż w jeszcze dalsze rejony. Olfaktorycznie na Wschód, który najbardziej kojarzy się z zapachem drzewa sandałowego, jeśli jednak chodzi o źródło – aż do Australii. To właśnie stamtąd kreatorka zapachu Marypierre Julien postanowiła czerpać składnik, a także inspiracje – drewniany wachlarz, który z siódmego kontynentu przywiozła jej kiedyś babcia, przy każdym ruchu wypełniał jej pokój słodkim zapachem. Efekt ten postanowiła powtórzyć w kolekcji Atelier des Fleurs – można go uzyskać zaraz po podniesieniu do góry mlecznego korka.
Formuły obydwu zapachów składają się w 100 proc. z surowców pochodzenia naturalnego, w tym alkoholu i wody.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.