Anna Grunwald konsekwentnie buduje swój styl na Instagramie, jednocześnie kreując wizerunek popularnych marek. Do niedawna pracowała dla Magdy Butrym, teraz działa jako freelancerka. W każdym projekcie pozostaje wierna sobie.
– Zaczęłam zaspokajać swoje potrzeby estetyczne, założyłam profil na Instagramie, na którym dzieliłam się fascynacjami sztuką i budowałam pewien wizualny świat. Nie chwaliłam się tym przesadnie ani nie wiązałam z tą działalnością żadnej przyszłości, miała mi dawać wyłącznie spełnienie i przyjemność – tłumaczy Anna Grunwald. Miała jednak na swój profil spójny pomysł. Publikowała charakterystyczne tryptyki z wybranym dziełem sztuki w centrum. Po jego prawej i lewej stronie umieszczała nawiązujące do niego autorskie fotografie – autoportrety, zbliżenia na faktury, przyłapane gdzieś kolory czy gesty.
Anna Grunwald pracowała jako dyrektorka artystyczna marki Magda Butrym
Na jej sposób widzenia struktury, komponowania obrazu i prezentowania specyficznej sensualności zaczęły reagować osoby o podobnej wrażliwości, w tym Magda Butrym, założycielka najbardziej szanowanej globalnie marki z polską metką. – Poznałyśmy się, rozpoczęłyśmy współpracę, najpierw w bardziej organiczny, potem już sformalizowany sposób – wspomina. Po 12 latach rzuciła pracę w Reutersie i przeprowadziła się do Brukseli za miłością. Planowała zawodową przerwę, ta jednak nie trwała długo, bo po dwóch miesiącach Butrym zaproponowała jej stałą pracę na stanowisku dyrektorki artystycznej. Grunwald nie miała doświadczenia, miała za to unikatowy zestaw umiejętności. Z domu wyniosła upodobanie do jakościowej mody, elegancji i rękodzieła, ze studiów znajomość słowiańskich kodów kulturowych, z korporacyjnej pracy menedżerskiej umiejętność zarządzania, strategicznego myślenia i komunikacji w różnych kontekstach. – Te wszystkie elementy okazały się dla marki kluczowe. Ja sama byłam pod ogromnym wrażeniem autorskiej wizji Magdy i czułam dumę, że coś tak wyjątkowego powstaje w Polsce – opowiada. Nie chciała przeprowadzać rewolucji, raczej stać się „kuratorką”, która pilnuje ciągłości i spójności komunikacji w marce. Na jej atrybut wybrała różę, już funkcjonującą w elementach uniwersum Butrym. – Zawsze kochałam róże. Nie w ich hodowlanej, okiełznanej odmianie, ale dzikie, naturalne, piękne – tłumaczy. Konsekwentnie wciskała je na plany sesji zdjęciowych, często ku zaskoczeniu fotografów. – Moje dołączenie do marki zbiegło się z jej dynamicznym rozwojem. Podwoiła się liczba sezonów, pojawiły akcesoria. Regularnie przygotowywaliśmy sesje do kampanii, lookbooki, wideo. Róża stała się ważnym ich elementem. Raz ją mroziliśmy, innym razem paliliśmy albo topiliśmy w wodzie, kiedy indziej pojawiała się w centrum projektów. Wiedziałam, że te same motywy trzeba powtarzać długo i wytrwale, żeby stały się rozpoznawalnym elementem nierozerwalnie kojarzącym się z marką – tłumaczy. Po trzech i pół roku intensywnej pracy ich drogi się rozeszły. – Zawsze będę wdzięczna za ten zawodowy etap, niezmiennie kibicuję marce i z radością śledzę jej rozwój – kwituje. Dziś pracuje już na własną rękę jako freelancerka, z różnymi brandami jak Kazar, Leo Season czy Solie. Najbardziej lubi te, które mają odwagę i cierpliwość. – Wiele osób oczekuje ode mnie, że w pięć minut stworzę dla nich nośny symbol z niczego. To niestety niemożliwe – wyjaśnia, podkreślając wagę długiej współpracy i stanowiącej podstawę pracy dyrektora artystycznego tożsamości marki, z której wszystko musi się wyłonić.
Anna Grunwald we współpracy z markami pozostaje wierna swojej estetyce
Klientom zazwyczaj proponuje trzy kierunki, nieróżniące się skrajnie, bo lubi trzymać się swojej estetyki. – Po to zresztą klienci do mnie przychodzą. Nie pozyskuję ich aktywnie, wszyscy zgłaszają się do mnie przez Instagram, który jest moją wizytówką – mówi. Ta platforma otwiera jej wiele drzwi. Grunwald właśnie zadebiutowała jako dyrektorka artystyczna sesji zdjęciowej dla „Vogue Polska”, kuratoruje swoją pierwszą wystawę sztuki w lizbońskiej galerii Her Clique. – Wystawa nosi tytuł „Your Loss” i mówi o nieodwracalnej stracie, którą sama przeżyłam trzy lata temu po śmierci brata. To bardzo osobisty projekt – wyjaśnia.
Zaprojektowała piękny notes dla jednej z niszowych marek papierniczych. Jeszcze chwila, a rozkwitnie w pełni.
Cały tekst przeczytasz w „Vogue Polska” na grudzień 2024 roku. Zamów numer już dziś z jedną z dwóch okładek do wyboru na vogue.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.