„Już jako sześciolatka próbowała składać wiersze i pisała opowiadania. Jako dziesięciolatka wygrała konkurs poetycki”, pisze Karolina Sulej w książce „Era Taylor Swift” o najpopularniejszej artystce ostatnich lat. Taylor Swift wystąpi na trzech koncertach w Polsce w dniach 1, 2 i 3 sierpnia.
Nazywam się Taylor Swift” – tak rozpoczynają się koncerty podczas trwającej już kolejny rok The Eras Tour. W każdym kraju artystka przedstawia się w używanym tam języku. Europejską część trasy koncertowej zaczęła więc od: „Je m’appelle Taylor!”.
Jeśli chciałaby być precyzyjna, mogłaby dodać, Taylor Allison Swift. W trakcie trasy do albumu „1989” dodawała jeszcze: „I urodziłam się w 1989”. Album ten w 2015 roku wywindował ją na światowy parnas popkultury. 13 grudnia, czyli dzień swoich urodzin, uznała za szczęśliwą datę, „13” rysuje przed koncertami na dłoni jako ochronny symbol. Trzynaście bywa liczbą piosenek na albumach, osiemdziesiąt dziewięć to liczba fanów na pojedynczej imprezie przedpremierowego odsłuchu płyty – przez wiele lat zapraszała na takie prywatne wydarzenia. Lubi ba- wić się datą urodzin i kodować ją w swoich przekazach, podobnie jak swój znak zodiaku – Strzelec – który raz pojawił się nawet w tytule piosenki.
Dostała na imię Taylor po części ze względu na słabość rodziców do piosenkarza country Jamesa Taylora, a po części dlatego, że mama Andrea uznała, że neutralne płciowo imię zmniejszy prawdopodobieństwo, że córkę dotknie mizoginia podczas rekrutacji na jakieś eksponowane stanowisko. Oboje z mężem Scottem zrobili kariery w obszarze ekonomii i zarządzania – ale Andrei od początku w biznesie było trudniej. Nadanie córce takiego imienia było więc zarazem wyrazem czułości i troski, jak i zwyczajnego pragmatyzmu.
Taylor urodziła się społecznie uprzywilejowana – Swiftowie byli już majętni, kiedy przyszła na świat, a wraz z jej dorastaniem tylko się bogacili. Nie wychowywała się warunkach, które można by uznać za typowe dla życia większości obywateli Stanów Zjednoczonych. Rodzice chuchali na nią i dmuchali, pozwalając jej skupić się na nauce i rozwoju pasji.
Zadbana i oderwana od wyzwań dnia codziennego Taylor rosła jako marzycielka i samotniczka. Całymi dniami biegała między świerkami na jedenastoakrowej farmie choinek bożonarodzeniowych na przedmieściach Reading w Pensylwanii, w okręgu Cumru. Farma należała do dziadka Taylor, który kupił ją od jednego ze swoich klientów (działał na rynku nieruchomości), i stanowiła dodatkowy dochód rodziny. Dla Taylor zaś tajemniczy ogród, gdzie mogła wymyślać historie. Słynna książka Frances Hodgson Burnett stanie się dla niej metaforą świata wyobraźni w ogóle – ów „tajemniczy ogród” to miejsce, gdzie nie może zajrzeć żaden wścibski obiektyw, miejsce, z którego zawsze zaczerpnie siłę. Jak napisze po latach w hicie „Shake It Off” – „jest we mnie muzyka, która gra, że wszystko będzie dobrze”*.
Taylor Swift od szóstego roku życia zaczęła pisać wiersze i opowiadania
Tay szybko nauczyła się, że spacery po lesie fikcji może także urządzać, stawiając litery na kartce. Już jako sześciolatka próbowała składać wiersze i pisała opowiadania. Na jeden z ogólnokrajowych konkursów literackich w wieku dziesięciu lat stworzyła następujący wierszyk: „There’s a monster in my closet and I don’t know what to do / have you ever seen him / has he ever pounced on you?”. Konkurs wygrała. Potwory spod łóżka i z szafy, któż się ich nie obawiał? Dla dorosłej Taylor potwory, duchy, zjawy, widma pozostaną metaforami jej stanów emocjonalnych.
Jako czterolatka podbiegała do nieznajomych, śpiewając piosenki z „Króla Lwa”, wprawiając w zawstydzenie rodzinę, która starała się ją od nich odciągnąć. Zapamiętywała bez wysiłku piosenki z radia albo tematy z ulubionych kreskówek. Odmawiała zasypiania bez historyjek na dobranoc. Dopóki w 1997 roku rodzina nie przeprowadziła się do większego miasta – Wyomissing – jej dorastanie było pełne wolności i nieustannych zabaw. Kochała jeździć na kucykach i na traktorze, skakać w siano i biegać ze skołtunionymi włosami w pogoni za wy- imaginowanymi przyjaciółmi.
Kiedy jednak pytano ją, kim chce zostać, gdy dorośnie, odpowiadała z pewnością w głosie, że finansistką, bo tak słyszała od mamy i taty, a była grzeczną dziewczynką. Scott Kinsley Swift studiował biznes i marketing na Uniwersytecie Delaware, jego ojciec, jak również dziadek także pracowali w finansach. Po studiach założył Swift Group zajmującą się bankowością inwestycyjną. Oferował doradztwo pod parasolem konsorcjum Merril Lynch, gdzie w latach dziewięćdziesiątych, po wchłonięciu grupy przez firmę, awansował na stanowisko wicedyrektora. Andreę Gardener Finlay poznał w delegacji, była o sześć lat młodsza, pracowała jako dyrektorka do spraw marketingu w agencji reklamowej i rozkręcała karierę w funduszach powierniczych. Pobrali się w obrządku katolickim w 1988 roku, a Taylor urodziła się rok później. Rodzinna anegdota głosi, jakoby pediatra powiedział świeżo upieczonej matce, że jej dziecko ma bardzo miłe wejrzenie, ale żeby nie dała się na to nabrać, bo mała dokładnie wie, czego chce i jak to zdobyć.
Rodzice Taylor Swift rozwiedli się w 2011 roku, ale oboje są zaangażowani w karierę córki
Brat Tay, Austin, urodził się na początku marca 1993. Andrea rzuciła wtedy karierę i skupiła się na macierzyństwie. Była i pozostaje bardzo blisko z Taylor, która traktuje ją jak przyjaciółkę. To do niej jako pierwszej dzwoni się wypłakać i wygadać. Andrea zawsze potrafi przemówić jej do rozsądku i praktycznie doradzić. Ojca Taylor postrzega jako osobę do przesady entuzjastyczną, przytulastą (Taylor ma to po nim, jak mawia, „I’m a hugger”). Szanuje jego finansowy know-how, a tata wciąż pracuje w teamie menedżerskim Taylor, mimo że w 2011 roku rodzice się rozwiedli, a Tay była zawsze w głębszym kontakcie emocjonalnym z matką.
Domyślać się można, że przynajmniej po części na kondycję małżeństwa musiał wpłynąć fakt, że Andrea jeździła z nastoletnią Tay w trasy koncertowe, podczas gdy Scott pracował na etacie i spędzał czas w domu z jej bratem. Taylor nigdy publicznie nie odniosła się do rozwodu, o którym zresztą opinia publiczna dowiedziała się dopiero po latach.
Tu z kolei domyślać się można, że Swiftowie sądzili, iż rozwód w rodzinie może mieć negatywny wpływ na obraz Taylor w oczach konserwatywnej części publiczności słuchającej country. A może po prostu uznali, że jest to ich prywatna sprawa, niezwiązana przecież z karierą ich córki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.