Duet Eckhaus Latta to chodząca sprzeczność. Z jednej strony uwielbia trzymać się na uboczu, a z drugiej sprzedaje swoje projekty u ponad 60 dystrybutorów na całym świecie. Modę stawia na równi ze sztuką, a swoje kolekcje obudowuje wokół prostych, żeby nie powiedzieć basicowych, motywów. Wreszcie, tworzy ubrania, które na wieszaku niezawsze wyglądają na nieatrakcyjne i ożywają dopiero na ludzkiej sylwetce. Zazwyczaj tego rodzaju brak spójności przekreślałby szansę młodej marki na sukces, szczególnie ten komercyjny. W szaleństwie Eckhausa i Latty jest jednak metoda.
Industrialna przestrzeń pełna surowych konstrukcji, a w tle dźwięk ciętego metalu wymieszany z chaotyczną i beztroską melodią wygrywaną przez dzieci na blaszanych tamburynach. Ktoś, kto miał po raz pierwszy obejrzeć na żywo pokaz Eckhaus Latta, na pewno nieraz skontrolował w Uberze, czy aby na pewno dotarł na właściwe miejsce. Ci, którzy znają markę nieco lepiej, wiedzieli, że zlokalizowany na wschodnim Williamsburgu magazyn będzie miejscem, w którym jej założyciele po raz kolejny pokażą, dlaczego ich wizja mody tak bardzo różni się od tej, jaką karmi się nas na co dzień.
Dla Mike’a Eckhausa i Zoe Latty każdy pokaz to bowiem kilkunastominutowy performens, w którym równie dużo uwagi, co oprawie muzycznej, poświęca się statycznym instalacjom i zróżnicowanemu castingowi. Nie są one jednak wyłącznie tłem dla prezentowanej kolekcji. Ubrania to bowiem jedynie część konceptu, jakim co sezon projektanci dzielą się ze światem.
Założyciele marki wykazują nieco dadaistyczne podejście do mody. Nie boją się obierać zaskakujących i na pierwszy rzut oka skazanych na niepowodzenie kierunków, poddają w wątpliwość strukturę modowego establishmentu, do udziału w prezentacjach zapraszają leżących na bagietkach modeli, a do kampanii prawdziwe pary uwiecznione na zdjęciach podczas uprawiania seksu. Jednocześnie cały czas funkcjonują w ramach globalnego przemysłu mody, co chwilę zgarniając lukratywne kontrakty i z roku na rok powiększając przychody swojej firmy.
Pokaz kolekcji na sezon wiosna-lato 2019 roku także był pełen sprzeczności. Infantylność wygrywanej przez dzieci muzyki towarzyszyła bardzo dorosłym sylwetkom bazującym na tweedowych spódnicach za kolano, sukienkach w pensjonarskim stylu, czy wełnianych spodniach w kant. Eckhaus Latta po raz kolejny wzięli na warsztat bardzo proste, by nie powiedzieć przewidywalne, elementy i uczynili z nich małe dzieła sztuki, które zachwycały konstrukcją oraz techniką wykonania. Pocięte nierówno swetry i dzianinowe topy, wełniane sukienki imitujące pajęczą sieć czy męskie kurtki o ekstremalnym fasonie klepsydry miały być żywym dowodem na to, że to nie ubranie ma władzę nad właścicielem, a odwrotnie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.