Gdybym nie była fotografką, najpewniej zostałabym dyrektorką cyrku – mówi Ellen von Unwerth. Jej zdjęcia są wyraziste, zmysłowe i skoncentrowane na kobiecości.
Osierocona w wieku zaledwie dwóch lat, trafiła do rodziny zastępczej. Do ukształtowania się charakteru i zmysłu estetycznego Ellen przyczynił się jednak krąg przyjaciół-lekkoduchów, z którymi mieszkała w hipisowskiej komunie w Bawarii. W wieku osiemnastu lat przekroczyła bramę cyrku „Roncalli” w Monachium i od razu zapragnęła w nim pracować. Zawiadujący trupą André Heller powierzył jej funkcję asystentki. Przez trzy miesiące, ubrana w kabaretki i szapoklak, rozpylała w namiocie perfumy, puszczała bańki mydlane, podawała żonglerom noże, ubierała klaunów i akrobatów. Wprawdzie nie zagrzała tam długo miejsca, jednak cyrkowe imaginarium oraz atmosfera beztroski i niekończącej się zabawy na trwałe zapisały się w jej pamięci.
Próbę tradycyjnego ustatkowania się (podjęcia studiów i znalezienia stałej pracy) zakończyło niepowodzenie. Sama Ellen von Unwerth podkreśla często, że stateczne życie nie było jej pisane. Właściwie specjalnie nigdy o nie nawet nie zabiegała. Już w progu uniwersytetu zagaił ją przedstawiciel agencji modelingowej. Tak trafiła do branży mody. John Casablancas, fundator Elite Model Management, sprowadził ją do Paryża, w którym osiadła na kolejnych dziesięć lat. Jako modelka miała okazję poznać m.in. Guy Bourdina, Oliviera Toscaniego oraz Helmuta Newtona, a także zajrzeć za kulisy pracy przy sesjach fotograficznych, które interesowały ją najbardziej. Pozowanie przed obiektywem wydawało się jej sztuczne, frustrujące, a zwłaszcza ograniczające ekspresję. Irytował ją dyktat bezruchu, manieryczne pozy i dojmująca powaga. Ufając instynktowi i własnemu temperamentowi, zaczęła dawać wskazówki dotyczące światła lub sposobu kadrowania, nie bacząc na rozdrażnienie fotografów.
Pierwszy aparat wręczył Ellen von Unwerth jej chłopak. Utrwalała na kliszy zaprzyjaźnione modelki oraz scenerie, gdzie akurat odbywały się sesje, w których uczestniczyła. Traktowała fotografie bardziej jako dokumenty reporterskie aniżeli żurnalowe obrazy. W chwili, gdy zdjęcia wykonane w Kenii opublikował francuski magazyn „Jill”, Niemka zrezygnowała ostatecznie z modelingu. Podjęła współpracę z projektantką Katharine Hamnett – znaną autorką T-shirtów-manifestów, a w 1989 roku zrealizowała kampanię reklamową dla marki Guess, portretując Claudię Schiffer. To był moment przełomowy zarówno w karierze debiutującej supermodelki, jak i fotografki.
Zlecenia zaczęły sypać się jak z rękawa. Zdjęcia von Unwerth pojawiały się na łamach „Vogue’a”, „Vanity Fair”, „Interview”, „Areny” czy „i-D”. W ciągu ostatnich 30 lat przed jej obiektywem stanęły m.in. Madonna, Kate Moss, Naomi Campbell, Monica Bellucci, Anja Rubik, Emma Watson, Rupaul i Dita von Teese. Fotografka była odpowiedzialna także za kampanie Diora, Johna Galliano, Ralpha Laurena, Thierry’ego Muglera oraz Uniqlo. Tworzyła teledyski i okładki płyt. Już w roku 1991 zdobyła główną nagrodę na International Festival of Fashion Photography, a siedem lat później „American Photo Magazine” wymienił Niemkę wśród najważniejszych postaci współczesnej fotografii.
Estetykę von Unwerth określić można mianem buntowniczej, nieokrzesanej i zmysłowej. Jej czarno-białe klisze charakteryzują się mocnym kontrastem i wyraźną ziarnistością. Od początku akceptowała to, co inni fotografowie starali się wyrugować. Nieostrości i poruszenia potwierdzały jedynie dynamizm życia. – Techniczny warsztat bez wątpienia pomaga uchwycić magię. Myślę jednak, że techniczne zaplecze to męska domena – stwierdza Niemka. Wszelkie dystorsje i prześwietlenia dowodziły rozrywkowej energii i atmosfery zabawy, którą artystka przeniosła na plan zdjęciowy z cyrkowej estrady. Jak sama mówi: – Nie traktuj życia zbyt serio! Na jej kolorowych odbitkach silne światło lampy błyskowej wydobywa na pierwszy plan ekspresję twarzy i ciała. Akcentuje barwy i faktury ubrań, a przede wszystkim – skupia uwagę widza na fotograficznej narracji. Kobiety z kadrów von Unwerth mają wdzięk gwiazd kina noir lub pin-up girls z lat 40. i 50., jednak zmysłowość i erotyzm traktowane są przez nią jako afirmacja kobiecości, a nie narzędzie uwodzenia mężczyzn – drugorzędnych postaci na zdjęciach.
Zapytana, czego pragną dzisiaj kobiety, twórczyni odpowiada krótko: – Tego, czego chciały od zawsze. Walczą o emancypację, nie musząc rezygnować przy tym z bycia seksownymi i kobiecymi. Na dekadenckich, sensualnych, bezpruderyjnych fotografiach von Unwerth uwiecznia élan vital oraz indywidualną ekspresję, których niedosyt odczuwała, gdy sama pozowała przed okiem aparatu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.