Młodość, miłość, witalność – „Filip” Michała Kwiecińskiego na kanwie powieści Leopolda Tyrmanda tworzy nowy język opowiadania o wojnie. – Pokazujemy ludzi, którzy w absurdalnej rzeczywistości starali się normalnie żyć – tłumaczy Eryk Kulm jr wcielający się w tytułową rolę.
Filip – quasi-autobiograficzne alter ego Leopolda Tyrmanda – to człowiek bez właściwości. Postać pozlepiana z wielu tożsamości – oszust, uciekinier, samotnik. Filipów jest kilku – Żyd z warszawskiego getta, na którego oczach zginęła cała rodzina i ukochana dziewczyna, robotnik przymusowy pracujący we Frankfurcie, uwodziciel podający się Niemkom za Francuza. Na co dzień zapięty na ostatni guzik w kelnerskim fraku, wolność wyraża tańcem, niemym krzykiem, nagością w nielicznych chwilach, gdy może być naprawdę sobą.
Filip z filmu Michała Kwiecińskiego ma ciało i serce Eryka Kulma juniora, który za rolę otrzymał nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego. Z graną przez niego postacią łączy go zdolność metamorfozy. Przed kamerą udaje mu się godzić emploi amanta i aktora charakterystycznego, ze zdjęć wyłania się mężczyzna o wyrazistych, współczesnych rysach, a na Instagramie oglądamy chłopaka w dresach, który medytuje, podróżuje i przede wszystkim pracuje – po Filipie zagrał w serialu Lipowo. Zmowa milczenia i komedii Teściowie 2.
– Czuję się trochę tak, jakbym dopiero zaczynał karierę. Na swoją szansę czekałem 10 lat. Jestem Michałowi wdzięczny, że mnie docenił, że zobaczył coś, czego inni nie widzieli. Mimo intensywności nie narzekam na zmęczenie, bo za dobrze pamiętam czasy bez pracy – mówi Eryk. Wychowany w artystycznej rodzinie – tata jazzman założył zespół Quintessence – wiedział, że zwiąże się ze sceną. Jako trzylatek po raz pierwszy usiadł do pianina, przez dziewięć lat chodził do szkoły muzycznej, w końcu zdał na Wydział Aktorski Akademii Teatralnej w Warszawie, bo potrzebował ruchu, energii, witalności, której nie dawała mu muzyka.
W 2014 roku – jako 24-latek – zagrał harcerza w Kamieniach na szaniec. Wysoki, postawny, zawadiacki – wydawało się, że jest skazany na sukces. Ale kolejne propozycje nie przychodziły. Żeby się utrzymać, Eryk pożyczał pieniądze od rodziców. – Gdy teraz ktoś mnie docenia, chcę powiedzieć: ale przecież byłem tu cały czas! Kiedyś myślałem, że w kinie wystarczą ciężka praca, trochę talentu, obycie. A okazuje się, że trzeba opanować jeszcze kilka innych umiejętności, choćby posługiwanie się mediami społecznościowymi. Jeśli na Instagramie twoja popularność rośnie, stajesz się gorącym towarem – mówi Eryk.
Po Filipie nie sposób o nim zapomnieć. Na ekranie historia opowiadana jest z jego perspektywy. – Widz nie ma Filipa lubić, ma się nim stać, wejść w niego, żyć w jego ciele. I wyjść z kina zaryczany, bo film trafia w serce, a nie mózg. Filip to człowiek złamany, który próbuje podnieść się z niewyobrażalnej traumy – tłumaczy.
Jest z filmu, po raz pierwszy pokazanego na festiwalu w Gdyni, dumny. – Już na planie mieliśmy poczucie wyjątkowości tego projektu. Jestem wobec siebie krytyczny – przyznaję się do błędów. I odwrotnie, gdy robię dobrze, nagradzam się, bo ileż można szukać dziury w całym? Budując postać, sięgam coraz głębiej. Coraz bardziej rozumiem też złożoność relacji. To procentuje, bo pozwala mi improwizować oraz sprawia, że lepiej rozumiem wymagania reżyserów – mówi.
Przed wejściem na plan przeczytał tylko połowę powieści Tyrmanda – filmowy bohater miał być zbudowany na nim, a nie na literaturze. – Dałem mu swoje cechy, a jego odłożyły się we mnie – mówi. W postaciach historycznych Kulm szuka tego, co uniwersalne – psychologii, a nie kostiumu. – Żadnego smutku – powiedział mi Michał. Robimy film o ludziach, którzy próbują żyć normalnie – mówi.
Trzydziestki, którą świętował w pandemicznym 2020 roku, nie uważa za przełom. – Z jednej strony dorosłem, z drugiej jestem w procesie. Wciąż próbuję sobie to wszystko poukładać – po co tu jestem, czy moje wybory są naprawdę moje, co mną kieruje – strach czy miłość? Chciałbym, żeby tylko miłość – mówi. Stabilizacji jeszcze nie osiągnął. – Zawsze marzyłem o tym, żeby mieć kochającą żonę, z którą będę do końca życia, trójkę dzieci, piękny dom. I nadal o tym marzę. Uczę się samotności, żeby nie musieć zalepiać swoich braków inną osobą, bo nie o to w związku chodzi – mówi.
Eryk czuje, że trochę tak jak Filip żyje w czasach niepokoju, przełomu, zmian. – Równouprawnienie to dla mnie oczywistość. Wychowałem się w rodzinie otwartej, pełnej ciepła i szacunku do innych. Nie mogę zrozumieć nierówności społecznych. U mężczyzn często musi być hierarchia, rywalizacja, samiec alfa. To bezcelowe udowadnianie, że jest się lepszym, w kontaktach z facetami męczy mnie, bo nie ma we mnie tego pierwiastka współzawodnictwa, chęci ciągłego udowadniania. Patriarchat, dominacja siły, biały mężczyzna rządzący światem – to się skończyło. Przeczytałem kiedyś, że zmiana na początku jest przerażająca, w środku chaotyczna, na końcu zbawienna. Wierzę, że świat musi się rozpaść, spalić, żebyśmy mogli zbudować coś nowego – mówi Eryk.
Zdjęcia: Weronika Ławniczak
Stylizacja: Kasia Mioduska
Grooming: Anna Stykała / D’vision Talents
Asystent fotografki: Jacek Domański, Karina Łyczkowska / Studio Daylight
Produkcja: Vlad Mykhnyuk
Asystentka produkcji: Kasia Krychowska
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.