Dobrego kochanka można znaleźć wszędzie. Dlaczego więc Polki pożądają Włochów? To fantazja nie o seksie, a o statusie. Bohaterowie takich filmów jak „365 dni”, „Pokusa” i „Heaven in Hell” są przystojni, bogaci, eleganccy. Dla Polek to obietnica inności – tłumaczy stereotyp namiętnego Włocha dr Agata Loewe-Kurilla, seksuolożka.
Czy to zawsze musi być Włoch?
Klasyka gatunku: Mariano Italiano! Nasze matki i ciotki oglądały Włochów na wielkim ekranie w latach 60. i 70.: „Słodkie życie”, „Osiem i pół”, „Przygoda”, „Rzym”. I my też ich teraz oglądamy, tylko w innej odsłonie: kiedyś reprezentowali wdzięk i czar, dziś siłę, a wręcz brutalność.
Kiedyś Marcello Mastroianni, dziś Michele Morrone.
Ta fantazja pojawia się nie tylko w popularnych ostatnio filmach erotycznych: „365 dni”, „Pokusa”, „Heaven in Hell”, lecz także w rankingach na najbardziej popularnych kochanków: trzy pierwsze miejsca to zwykle Włosi, Hiszpanie i Brazylijczycy, czyli przedstawiciele południowych nacji. Tylko że rankingi zwykle odzwierciedlają stereotypy.
Jedna z seksuolożek opowiadała mi, że jej klientki przynoszą do gabinetu historie sprzeczne z legendami na temat Włochów, wspaniałych kochanków. Twierdziły, że Włosi są w łóżku raczej leniwi i roszczeniowi. Do tego nie cenią pieszczot oralnych.
Mam przyjaciółkę, która gustowała w kochankach z tego obszaru kulturowego, i brzmiało to niestety jak udręka. Z jej opowieści wynikało, że Włosi są w łóżku nastawieni wyłącznie na własną przyjemność, a nie na zabawę z partnerką. Dlatego myślę, że działa to tak: nasłuchamy się i naoglądamy Włochów w popkulturze, wszędzie przecież słyszymy, że południowcy są najbardziej namiętni – do tego potrafią uwodzić, mają niezwykły czar…
A potem jedziemy na wakacje do Włoch albo Hiszpanii i nawet przeciętnego kochanka zapamiętujemy jako niezwykłego, bo mamy świetny nastrój, jesteśmy wypoczęte i otwarte na przygody.
Jesteśmy w błogostanie, więc nic dziwnego, że sięgamy do zasobów, do których na co dzień nie mamy dostępu. Dlatego myślę, że w ogóle nie chodzi o Włocha czy innego Hiszpana – dobrego kochanka można znaleźć wszędzie, ponieważ to kwestia indywidualna, a nie związana z krajem pochodzenia. Jakiś czas temu pewna Hiszpanka powiedziała mi, że najlepsi kochankowie są z Polski. Piękne niebieskie oczy, delikatna skóra, mało włosów na ciele. I nie gadają za dużo.
No to o co chodzi z tą fantazją Polek o Włochach? O czym one marzą?
O konkretnym statusie ekonomiczno-społecznym. Zauważ, że wszyscy ci włoscy bohaterowie filmów erotycznych są nie tylko bardzo przystojni, ale przede wszystkim bogaci, do tego niezwykle eleganccy – nawet jeśli są gangsterami. Poza tym myślę, że dla Polek to obietnica inności. Zaprzeczenie tradycyjnych ról, a wręcz bajkowa wizja: zabierz mnie i pokaż mi świat, naucz mnie czegoś, weź za mnie odpowiedzialność.
Za mnie i mój orgazm.
Fantazja o brutalnym Włochu to nie jest wizja przemocy seksualnej, nie chodzi o branie kobiety siłą. Tylko o brak odpowiedzialności w seksie. Bo jeśli mam naprzeciwko tak silnego faceta, no to przecież muszę mu ulec. A jeśli seks z nim sprawi mi przyjemność, pojawi się rozkosz, to jestem zwolniona z poczucia winy. Nie jestem już odpowiedzialna za swoją seksualność.
A ja myślałam, że chodzi o egzotykę.
To na pewno: exotic is erotic, egzotyka to jeden z najsilniejszych afrodyzjaków. Ale ona działa tylko w kontekście romansu. Seks podczas urlopu w Hiszpanii czy na Sycylii paradoksalnie może dać kobiecie poczucie bezpieczeństwa, ponieważ ona wie, że to tymczasowa przygoda. W końcu wróci do Polski i będzie mogła zachować to piękne wspomnienie: wiatr we włosach, słońce na opalonej skórze, wino, pyszne jedzenie – myśląc o tym z automatu się uśmiechasz.
Nawet jeśli po latach uświadamiasz sobie, że kochanek był przeciętny.
Jeśli takie wspomnienie daje nam energię, uruchamia nas pozytywnie, warto je zachować, nawet jeśli czujemy, że tak naprawdę nie jest idealne. Bo taki jest urok romansu: powinien się skończyć wraz ze wschodem słońca. Co innego związki długoterminowe. Spotykasz osobę z innego kraju, zakochujesz się, operujesz różnymi stereotypami, fantazjami i projekcjami. Długo różnych rzeczy nie rozumiesz. A potem zaczynasz się naprawdę do niej zbliżać i pojawia się szok kulturowy, co prawda ciekawy i ekscytujący, ale też trudny w związku. Interesujące w tym kontekście są na przykład związki Polaków, którzy od lat biorą za żony Ukrainki.
A Niemcy, Włosi i Anglicy żenią się z Polkami.
Emigracja zarobkowa. Kulturowo niby blisko, a jednak niezbyt – często okazywało się, że trójkąt dramatyczny: wybawiciel, ofiara, kat rozgrywał się w takich parach nieświadomie. Najpierw on ratuje, ona jest ratowana, a potem ona jednak nie chce być w tej roli, on zresztą też niekoniecznie. Szybko wychodziła na wierzch dominacja kulturowa, przemoc ekonomiczna. I myślę, że w tej fantazji o Włochu też jest aspekt dotyczący dominacji i uległości. Bohaterki filmów, o których mówimy, muszą w końcu zaufać, że ten Włoch im nic nie zrobi.
Że wypuści je z lochu.
To jest takie napięcie, taki stres, że jak już z tego lochu wychodzą, to mają syndrom sztokholmski i natychmiast rzucają się na swoich oprawców. A potem jeszcze wspominają to jako najlepszy, najbardziej dziki i namiętny seks w życiu.
Dlaczego to nigdy nie jest Polak? Czy Polka nie może pożądać Polaka?
Z Polakiem nie jest już tak źle, w filmach też jego obraz zaczyna się zmieniać. Wystarczy zobaczyć „Sexify” albo „Brokat” – jacy tam są piękni mężczyźni!
Najpiękniejszy kochanek w „Brokacie” nie jest Polakiem! To Francuz z algierskimi korzeniami.
To prawda, ale kilku innych też jest ok. Do tej pory Polki skupiały się na tym, że mężczyźni z krajów południowych potrafią uwodzić, dzięki nim kobiety dowiadywały się, że w ogóle jest jakieś przed i po romansie. Że nie trzeba się oświadczać, żeby zaprosić kobietę na kolację, kupić jej kwiaty. Inaczej traktować.
O czym najczęściej fantazjują Polki? Robiłaś na ten temat badania z Alicją Długołęcką, analizowałyście listy z fantazjami kobiet.
Kobiety najczęściej fantazjują o seksie z inną kobietą. I o seksie w windzie z nieznajomym. Wiele kobiet miało fantazje związane z innymi zmysłami niż dotyk i wzrok – z węchem i słuchem. I fantazje w konkretnych miejscach: zapadła mi w pamięć wizja seksu w starożytnej Persji: komnata z jedwabnymi poduszkami, dywanami, kadzidłami, wielkim łożem z baldachimem, a na nim kilku mężczyzn. Albo wręcz przeciwnie: minimalistyczne, nowoczesne mieszkanie i seks z kolegą z pracy. Bez słów.
Były w nich kalki z filmów, książek, seriali?
Mnóstwo. Kupujemy coś, co nam daje rynek: domek w górach, puchaty dywan, kominek, szampan. Albo ten nieznajomy, ta winda. Wchodzicie do niej i bam! Nagle spotykają się wasze spojrzenia, zdzieracie z siebie ubrania, i zanim wjedziecie na czwarte piętro jest już po wszystkim, ale wszyscy na szczęście zdążyli mieć orgazm.
Esther Perel pisała, że fantazje łączą wyjątkową historię osobistą z panoramą wyobraźni zbiorowej. Tak bardzo zaczęło się to przenikać, że trudno rozpoznać, co jest nasze, a co przejęłyśmy z kultury.
Teraz dodatkowo mamy kulturę instagramową, ciągłe scrollowanie, pragnienie tego, co mają inni. Sama złapałam się ostatnio na tym, że kiedy oglądam jakiś serial i widzę fajnie ubraną aktorkę, chciałabym na nią kliknąć, żeby dowiedzieć się, gdzie mogę kupić sweter, który ma na sobie. I złoszczę się, że nie ma jeszcze takiej opcji.
Widać to też w miejscach, które ludzie wybierają na wakacje.
Dwa lata przed pandemią wszyscy moi znajomi latali na Mykonos. Są takie rzeczy, które mają hasztag life goals. I seks w windzie, seks z nieznajomym albo seks z ciemnoskórym mężczyzną do nich należą. Wydaje nam się, że wiemy, co mają inni, i chcemy tego samego.
Po co nam fantazje? Czemu one służą?
Fantazje dają nam informacje o naszych pragnieniach, tęsknotach, brakach. Dzięki nim możemy kontaktować się z tą częścią siebie, która na co dzień bywa ukryta.
Albo sami ją spychamy, ponieważ boimy się swoich fantazji.
Całkiem niedawno rozmawiałam z klientką, która myślała, że jeśli będzie flirtować z mężczyznami, to zdradzi męża. W końcu mu o tym powiedziała – w największym stresie, jaki mogła mieć – a on odetchnął z ulgą, powiedział, że bardzo kręci go taka perspektywa, że ona będzie rozwijać swoją seksualność.
Ciekawe, że kobiety zwykle mówią o fantazjach z poczuciem winy.
Mają poczucie winy już podczas fantazjowania – jeszcze nikomu o tym nie mówią, a już źle się z tym czują. To jest bardzo fajny moment w terapii, kiedy okazuje się, że nie ma się czego bać. Że nic się nie dzieje, nikt nie stoi z rózgą, żeby karać.
Chyba że ten Włoch.
Z fantazji albo z filmów. Chociaż dziś to właściwie to samo.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.