Włoski dom mody zaprezentował 54 sylwetki symbolizujące 54 lata, które Karl Lagerfeld spędził na stanowisku dyrektora kreatywnego. Najnowszą kolekcją haute couture marka oddaje hołd zmarłemu w lutym projektantowi, stawiając jednocześnie pierwszy krok w niepewną przyszłość.
Pokaz, na którym pojawiło się ponad 600 gości, zorganizowano na jednym z siedmiu wzgórz Rzymu. Modelki przy blasku księżyca i z Koloseum w tle przechadzały się po wybiegu w Świątyni Wenus. Zbudowana na polecenie cesarza Hadriana w 121 roku świątynia była jedną największych budowli tego typu w starożytnym Rzymie. Serge Brunschwig, CEO włoskiego domu mody, twierdzi, że gdy Karl usłyszał o pomyśle zorganizowania pokazu właśnie tam, był zachwycony. Zresztą marka nie tylko bardzo mocno podkreśla swoje rzymskie korzenie, lecz przeznacza spore środki na utrzymanie tamtejszych zabytków. 2,6 mln dolarów poszło na odrestaurowanie fontanny di Trevi, na której później – w 2016 roku – zorganizowała pokaz mody, a 2,5 mln euro koncern LVMH przeznaczył właśnie na odbudowę Świątyni Wenus.
Kolekcja haute couture jesień-zima 2019-2020 jest pierwszą, która powstała bez udziału Cesarza Mody. – Karl zwykł mawiać: „Fendi to moja rzymska strona” – powiedziała za kulisami pokazu Silvia Venturini Fendi, spadkobierczyni założycieli marki odpowiedzialna za projekty. Przyznała, że marka od dawna planowała zorganizować pokaz właśnie w Świątyni Wenus, czekając tylko na odpowiedni moment: – Po jego śmierci wiedzieliśmy, że pokaz musi się odbyć właśnie w tym miejscu i że musimy zadedykować wydarzenie właśnie Karlowi.
Kolekcja w hołdzie projektantowi, który zawsze uparcie i nieprzerwanie parł naprzód, nie mogła nie zawierać nowych pomysłów, a odwołania do archiwów miały raczej inspiracyjny charakter. Zresztą dla Silvii Fendi dziedzictwo Karla nie ogranicza się do umiejętności i nowych technik, które na przestrzeni lat wprowadził do pracowni. To także jego niezmącona niczym odwaga do ciągłego przełamywania schematów i przesuwania granic. Elegancka kolekcja była więc nie tylko hołdem dla niego, lecz także popisem twórczym jego współpracowników.
Skomplikowane geometryczne wzory na tiulowych spódnicach, futrach i wieczorowych kreacjach zostały ułożone w misterną mozaikę, nawiązując tym samym do deseni, które znajdowały się na ścianach i podłodze świątyni.
Na wybiegu nie mogło oczywiście zabraknąć wspomnianych futer, które Karl Lagerfeld na przestrzeni lat uczynił znakiem rozpoznawczym marki, co sezon eksperymentując z ich formą, kolorem i krojem. Okrycia wierzchnie w wizji Silvii Fendi idealnie współgrały z tiulem i organzą, które dodawały stylizacjom jeszcze większej lekkości.
Motywy kłosów pszenicy i dzikich kwiatów pojawiające się na sukienkach to z kolei nawiązanie do książki poświęconej wiedeńskiej secesji i takim artystom, jak Hoffmann, Wagner czy Klimt, którą projektantka otrzymała od Karla podczas ich ostatniego spotkania.
Opinające ciało sukienki z dzianiny z tiulowymi detalami, jedwabne spodnie, małe topy, szorty w wersji mini i przyciągające spojrzenie eleganckie suknie – wszystko utrzymane w kolorach ziemi z dodatkiem czerni, nawiązujących zarówno do rzymskiego dziedzictwa marki, jak i malarstwa wielkich twórców.
„Świt romantyzmu” – tak Silvia Fendi nazwała kolekcję, która ma reprezentować nowy rozdział w historii marki. Zresztą Lagerfeld nie znosił oglądania się za siebie. Ekscytowała go wyłącznie przyszłość.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.