Filipka w wielkim mieście w cyklicznym felietonie pisze o przypadkowym spotkaniu z chłopakiem z Iraku, które zainspirowało ją do stworzenia performansu, przyjrzenia się własnej kulturze, refleksji nad innością. W jaki sposób artystka przerabia doświadczenia na sztukę?
Jakiś czas temu w Galerii Labirynt w Lublinie zaprezentowałam performans. Przywołałam w nim wszystkich chłopaków z Bliskiego Wschodu, jakich miałam okazję poznać w swoim życiu. Nasze rozmowy przy rozmaitych okazjach pomogły mi stworzyć wyjątkowy obraz regionu, którego nigdy nie odwiedziłam osobiście. Krok po kroku ulepiłam z tych historii emocjonalną opowieść o tęsknocie, miłości i stracie. Wielu moich kolegów przyjechało do Europy z powodów polityczno-ekonomicznych. Ich wspomnienia o rodzinnych stronach były nacechowane smutkiem. Swojej ojczyzny nie opuszczali z własnej woli.
Własne doświadczenia wykorzystuję jako inspirację do tworzenia performansów
Najbardziej zapisał mi się w pamięci chłopak, który przeprowadził się do Warszawy z Bagdadu. Nie rozumiał naszej kultury. Znalazł się nagle w świecie, gdzie ludzie, zamiast konsultować wszystko ze swoją rodziną, sami decydują o swoim życiu. Mój kolega był przyzwyczajony do tego, że po zmroku nie zostawia się swojej matki i siostry samych w domu. Nie szwendał się nigdy po mieście, bo czas wolny spędzał z najbliższymi. Słuchając tych opowieści, zastanawiałam się i nad jego światem, i nad moim.
Spotkanie ze znajomym z Iraku kazało mi skonfrontować się z moją własną kulturą
Nowy znajomy po pierwszym spotkaniu zerwał ze mną kontakt i przestał odpisywać na wiadomości. Myślałam, że musiał nagle wrócić do Iraku albo wyruszył gdzieś dalej. Jakież było moje zdziwienie, gdy wpadłam na niego nagle podczas podróży pociągiem z Warszawy do Berlina. Potrzebowałam chwili, żeby go sobie przypomnieć. Szybko jednak wyczułam, że przeżyliśmy wspólnie miłe chwile.
Po krótkiej wymianie zdań zaproponowałam, żebyśmy udali się do wagonu restauracyjnego. Chłopak zaczął pokazywać mi zdjęcia w telefonie. Mieszkał w Dubaju, miał samochód, czasami przyjeżdżał do Polski w sprawach zawodowych. Okazało się, że wbrew swojej queerowej tożsamości zawarł zaaranżowany przez jego rodzinę związek małżeński z kobietą z Iraku. Poczułam, jak zadowolenie miesza się w nim z konsternacją. Dał mi jednak do zrozumienia, że to był jedyny możliwy scenariusz i nie warto o tym dyskutować.
W odpowiedzi zrobiłam mu update moich ostatnich performansów. Wyznałam, że pokazałam pracę związaną z Bliskim Wschodem i opisałam swoje randki w felietonie. Swoboda mojego życia została zderzona z narzuconymi mu zasadami, których nie miał potrzeby kwestionować. Wbrew odmiennym postawom zawarliśmy milczący sojusz. Urzekły mnie niedopowiedzenia, bo na ogół pozwalam wyrazistości wyprzeć inne, bardziej zniuansowane formy komunikacji. Na pożegnanie uścisnęłam go czule. Jestem przekonana, że znowu na siebie wpadniemy. Nikt nie wie, w jakiej roli.
Zapraszam na mój nowy performans „Pamiętnik z okresu dojrzewania”, Goyki 3 Art Inkubator w Sopocie, 18 grudnia, o godz. 21 w ramach „Dni Queeru”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.