Górali boli ta historia – mówi reżyser „Białej odwagi” Marcin Koszałka. Film z Sandrą Drzymalską, Julianem Świeżewskim i Filipem Pławiakiem w rolach głównych opowiada o losach Podhala w czasie II wojny światowej – kolaboracji Goralenvolku z Niemcami i tych, którzy się jej sprzeciwiali. W kinach od 8 marca.
Protestujący przeciwko filmowi (zanim go zobaczyli) – twierdząc, że nie ma co przypominać ciemnych kart Goralenvolku, czyli jedynej podczas II wojny światowej w Polsce zinstytucjonalizowanej kolaboracji z hitlerowcami – nie mieli racji. Obejrzałem „Białą odwagę”, nie wystraszyła mnie. – Górali boli ta historia, bo albo losy wielu rodzin na Podhalu były jakoś związane z Goralenvolkiem, albo w czasie wojny mieszkały po sąsiedzku na terytorium faszystowskiej Słowacji, które wtedy obejmowało wsie spiskie i orawskie znajdujące się wcześniej i obecnie w granicach Polski. Albo nie opowiedziały się wtedy po żadnej ze stron, co też może boleć – mówi Marcin Koszałka, reżyser filmu.
Okupacja na Podhalu to nie tylko Goralenvolk, lecz także kurierzy tatrzańscy
Koszałka nie sportretował Podhala jedynie jako miejsca kolaboracji z okupantem, dzięki czemu filmowi daleko do narracji taniej sensacji i szukania oglądalności za wszelką cenę. Niedosyt mogą poczuć pasjonaci historii, szukający wiernej ekranizacji okresu okupacji na Podhalu. Za to sama fabuła – za sprawą interesującego scenariusza, dobrych zdjęć i kreacji aktorskich – potrafi zaciekawić. Wciągnęły mnie losy filmowych bohaterów w czasach Goralenvolku – kolaboracji części górali z Niemcami. Okupacja na Podhalu to także kurierzy tatrzańscy – pomagający w ucieczkach przez zieloną granicę, noszący meldunki dla emigracyjnego rządu i partyzanci mocno zwalczający Goralenvolk.
O tym wszystkim w filmie też jest, choć nie jest to obraz historyczny. Żadna z postaci nie nosi tu prawdziwego nazwiska. Nawet hitlerowski gubernator z Wawelu (w tej roli niemiecki aktor Joachim Paul Assböck, który wcześniej grał między innymi epizody w „Liście Schindlera” i „Pianiście”) nie jest w filmie Hansem Frankiem. Koszałka stworzył bardzo wyrazistych głównych bohaterów. Fikcyjnych, choć przypominających prawdziwe postacie, czyli przywódcę Goralenvolku Wacława Krzeptowskiego i jego kuzyna, kuriera tatrzańskiego Józefa Krzeptowskiego. Filmowa historia jest wielowątkowa: miłosna, wojenna, o relacjach braterskich, męskiej przyjaźni, zdradzie. Ale też górska, bo wspinaczka w filmie Marcina Koszałki, który sam należy do Klubu Wysokogórskiego, odgrywa bardzo ważną rolę. Stąd tytuł „Biała odwaga” – z jednej strony nawiązujący do teorii rasowych, a z drugiej do poprawiającej przyczepność rąk na skałach przy wspinaczce magnezji, zwanej właśnie „białą odwagą”.
Trójkąt miłosny rozgrywa się między braćmi a Bronką
Miłość nie jest tu prosta. Ale nie tylko dlatego, że losy Bronki (granej przez Sandrę Drzymalską) splatają się z wojennymi postawami dwóch braci – Andrzeja (Filip Pławiak) i Maćka (Julian Świeżewski). Namiętna miłość młodych górali osadzona jest w realiach przełomu XIX i XX wieku, kiedy to rodzice mieli decydujący głos w sprawie planów matrymonialnych swoich dzieci. I od tego zaczyna się całe nieszczęście filmowych bohaterów. Koszałka też nie pokazuje jednowymiarowo zdrady tworzącego Goralenvolk Andrzeja. Portretuje go jako górala chcącego ocalić od wojennej pożogi swój lud – w tym broniącego Polski brata Maćka, a także Żydówkę Helenę (Wiktoria Gorodeckaja), w której ramionach znajduje pocieszenie. Są i pokazane marne charaktery. Ciemna strona ludzkiej natury daje o sobie znać, gdy tylko nadarza się ku temu okazja. Wątek przejmowania pożydowskich sklepów na Krupówkach przez działaczy Goralenvolku jest prawdziwy. Tak samo jak ten o odmowach, mimo zastraszania, przyjmowania góralskich kenkart z literą G, które miały zapewnić większe przydziały żywności i uchronić przed wysiedleniem.
Reżyser „Białej odwagi” Marcin Koszałka pyta, jak każdy z nas zachowałby się w tej sytuacji
Nie powstał natomiast podhalański oddział, nawet najmniejszy, sformowany w niemieckim wojsku. Choć pojedynczy górale – dosłownie kilku – służyło w hitlerowskich mundurach. W filmie są razem skoszarowani na Podhalu i razem buntują się przeciwko niemieckim rozkazom. Tak w „Białej odwadze” wieją wichry wojny na Podhalu, wciągając widza w moralne rozterki. Nie rozgrzeszając zdrady, reżyser zadaje pytanie: a jak my byśmy się zachowali w takiej sytuacji? Tego nikt z nas nie może być pewny. I o tym przede wszystkim jest ten film.
Ten tekst przeczytasz w urodzinowym wydaniu „Vogue Polska”, który już teraz możesz zamówić z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.