Huk, pęd, stres – marzenia o tym, by rzucić wszystko i wyjechać w głuszę, miewamy pewnie wszyscy. Szczególnie po doświadczeniu pandemii i wojennego frontu tuż za granicą perspektywa ponownego zbliżenia z naturą i myśl o samowystarczalności wydają się atrakcyjne. W filmie „Naturalna dzikość serca” reżyserka Silje Evensmo Jacobsen stawia w centrum rodzinę, która zdecydowała się ten radykalny ruch.
Bohaterowie „Naturalnej dzikości serca”, Nik i Marie Payne’owie wraz z dziećmi, decydują się na życie poza miastem i poza schematem
Nik i Maria Payne’owie oraz ich troje (a potem czworo) dzieci decydują się wyremontować położoną z dala od miasta farmę. Tam tworzą swoją enklawę. Ustalają, że on zrezygnuje z pracy, by zajmować się ogrodem i zwierzętami, ograniczają wydatki, by stać ich było na spłatę kredytu, mówią „nie” systemowej edukacji, by uczyć dzieci w domu. Cel? Świadomie i w pełni przeżywany wspólny czas, bycie blisko siebie i tworzenie własnych zasad.
Jacobsen już kilka lat temu chciała zrobić o Payne’ach film. Zafascynował ją blog Marii, na którym fotografka niezwykle szczerze opisywała doświadczenia swoje i bliskich. Tekstom nierzadko towarzyszyły kadry bawiących się w lesie dzieciaków. Norweżka pisała też otwarcie o swoim małżeństwie. Pochodzący z Wielkiej Brytanii Nik od początku wydał jej się kimś, z kim będzie mogła wybrać się w tę trudną podróż. Choć była po rozwodzie i wychowywała już córkę, szybko się pobrali i zaszła w kolejną ciążę. Wielka miłość napotkała na swojej drodze niejedną przeszkodę. Wtedy pomysł Jacobsen nie przekonał jednak producentów do swojego pomysłu na film.
Dokument Silje Evensmo Jacobsen przeradza się w zapis żałoby
Kilka lat później życie Payne’ów stabilizuje się – pojawia się kolejne dziecko, synek, który ma problemy zdrowotne. Wkrótce to Maria słyszy diagnozę: nowotwór. Przez chwilę ma być już lepiej, leki działają, pada słowo „remisja”. Ale chwila trwa zbyt krótko. Fotografka, która niedawno świętowała czterdzieste pierwsze urodziny, umiera. Do pogrążonej w żałobie, bezradnej rodziny wraca Jacobsen. Proponuje, żeby przeszli przez to razem. Nik po chwili namysłu zgadza się.
Dlaczego? O to zapytałam go, gdy spotkaliśmy się w Warszawie na wywiad. Powiedział, że decydująca była dla niego świadomość, że Silje i Maria zaprzyjaźniły się – reżyserka rozumiała jego żonę i jej priorytety. Nie musiał się bać, że ich wykorzysta, skrzywdzi, a bezpieczeństwo dzieci, nagle pozbawionych mamy, było dla niego najważniejsze. W najtrudniejszym z życiowych momentów Payne’owie nie byli więc sami.
Z pierwotnie planowanego serialu o rodzinie żyjącej poza systemem wyłonił się film o żałobie. Wydawałoby się, że to Nik, jako głowa rodziny, powinien być tu kapitanem. On nie dba jednak o społeczne oczekiwania ani o stereotypowe postrzeganie ról genderowych. Nie będzie na siłę silny, gdy czuje, że rozpada się na milion kawałków. Nierzadko pozwala się prowadzić swoim dzieciom, mądrym ponad wiek, odważnym w swoich emocjach. Stwarza im bezpieczne ramy do nazywania tego, co dzieje się w ich duszy, nigdy jednak tego nie ocenia. Niekiedy misja wydaje się ponad jego siły – widać, że bycie wdowcem go przygniata. Ale Nik walczy – dla dzieci, dla siebie. Zawsze z myślą o Marii w tyle głowy. Czego ona by chciała i co z tego jest dla niego możliwe?
Film stawia pytanie o to, na ile możliwa jest dziś prawdziwa kontestacja
Ta druga warstwa filmu jest o tym, że marzenia, które zaprowadziły Payne’ów poza system, nie mogą zostać spełnione. Ideę pokonuje proza życia. Nik musi sprzedać ukochaną farmę, bo nie stać go na jej utrzymanie. Musi iść do pracy, a dzieci do placówki, gdzie na wstępie najstarsza Freja dostanie do ręki tablet. Czy to pora wrócić do rodzinnej Anglii, gdzie mieszka cała jego rodzina? Jacobsen przygląda się tej drodze stopniowych kompromisów i konsekwentnej niezgodzie Nika na zejście z wytyczonej wcześniej ścieżki. Ukorzenienie wzniosłych ideałów w rozczarowującej rzeczywistości czyni tę opowieść uniwersalną. To oczywiście film o odrzuceniu arbitralnie narzuconych schematów, ale nie ma w nim bezrefleksyjnego buntu, a głęboko przemyślana kontestacja.
Nik wyraża nadzieję, że film może stać się narzędziem terapeutycznym nie tylko dla nich, ale i dla widzów. Myślę, że to możliwe. Piękna jest bliskość, jaka towarzyszy rodzinie w przepracowywaniu żałoby. Zaufanie, które pozwala mówić o rzeczach niewyobrażalnych. „Naturalna dzikość serca” to niezwykle intymna opowieść o znajdowaniu się na nowo, gdy wszystkie narzędzia nawigacyjne zawiodły. Niejedna zagubiona dusza odnajdzie w tej ekranowej opowieści dom.
Millennium Docs Against Gravity odbywa się w dniach od 10 do 19 maja w siedmiu miastach (Warszawa, Wrocław, Gdynia, Poznań, Katowice, Łódź i Bydgoszcz), a następnie online od 21 maja do 3 czerwca na mdag.pl. Pełny program 21. edycji Millennium Docs Against Gravity znajduje się na stronie festiwalu. Mecenasem tytularnym wydarzenia jest Bank Millennium.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.