Nasza rzeczywistość społeczno-polityczna zmusza do tego, żeby się określać, dlatego mamy coraz więcej publicznych coming outów właśnie teraz, w czasach zwierzęcej wręcz w Polsce homofobii, a nie w minionych czasach ciepłej wody w kranie. Właśnie teraz na platformie Player.pl ma pojawić się „Finding Prince Charming” – pierwszy program, w którym występują sami geje. Jaki powinien być, by przysłużyć się społeczności LGBTQ+?
– Nikt nie zrobił tyle, jeśli chodzi o edukację Amerykanów w kwestii LGBT+, ile Will z serialu „Will & Grace” – zauważył kiedyś słusznie obecny prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. W rzeczy samej, telewizja, nawet dzisiaj, ma potężny wpływ na zmiany społeczne. Wielu uważa, że jeden gej czy lesbijka w popularnym serialu mogą zrobić dla tak zwanej sprawy więcej niż stu aktywistów, że jeden coming out popularnej osoby znaczy tyle, ile dziesięć kampanii społecznych. Kto wie, być może tak właśnie jest. Choć zajmując się od lat historią i kulturą queer, a także prowadząc wykłady na Uniwersytecie Stonewall, jestem przekonany, że są to działania sprzężone – nie ma jednego bez drugiego.
Piasek i wróżbita Maciej. Początek głośnych coming outów
Kiedy pięć lat temu, z inicjatywy pisarza Roberta Rienta, grupa kilkudziesięciu osób LGBTQ+ (w tym piszący te słowa) opublikowała w „Gazecie Wyborczej” apelujący o wyjście z szafy list otwarty do osób LGBTQ+, zaatakowało ją wściekle nie prawactwo, ale osoby LGBTQ+ siedzące w szafie. W pamięci utkwiły mi szczególnie trzy polemiki, z których wynikało, że jesteśmy – najogólniej – paskudnymi szantażystami, niemal szmalcownikami. Co ciekawe, jedna z atakujących nas w mediach społecznościowych osób wkrótce zrobiła coming out na okładce „Repliki”, magazynu LGBTQ+. Apel więc – summa summarum – w tym przypadku poskutkował. Piszę o tym w kontekście niedawnych głośnych wyjść z szafy: najpierw Piaska, a potem wróżbity Macieja. Wyjść z szafy, które mogły zadziwić chyba tylko osoby żyjące w jakiejś równoległej rzeczywistości, bowiem o tym, że Andrzej Piaseczny i Maciej Skrzątek są gejami, wiedział tout-Paris. Była to wręcz podręcznikowa tajemnica poliszynela.
Polska. Najbardziej homofobiczny kraj w Europie
To, że oba coming outy (a będzie ich pewnie więcej) wydarzyły się teraz, nie jest przypadkiem. Osoby LGBTQ+ są bowiem od kilku lat głównym celem rządu, (pro)rządowych mediów i Kościoła katolickiego. Politycy Zjednoczonej Prawicy, funkcjonariusze publicznych mediów i prominentni biskupi wygłaszają pod adresem osób nieheteronormatywnych takie słowa, jakie jeszcze kilka lat temu wydawały się wręcz niemożliwe w kraju należącym do Unii Europejskiej. Nie ma dzisiaj takiego obrzydlistwa, jakiego nie można publicznie powiedzieć o tęczowej społeczności. Powiedzieć, dodajmy, bezkarnie. Nie tak dawno jeden z poznańskich sędziów wydał wyrok w sprawie homofobicznej furgonetki krążącej po ulicach miasta. Mówienie o tym, że geje chcą adoptować dzieci, żeby je gwałcić, nie znieważało, ale było tylko wyrażaniem stanowiska w sprawach publicznych – zawyrokował sędzia Sławomir Szymański. W rankingu ILGA Europe (europejskiego oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek) Polska, drugi rok z rzędu, została uznana za najbardziej homofobiczny kraj w UE. Wyprzedziliśmy nawet Węgry!
– Nie mogłem już spokojnie znosić wypowiedzi polityków, w których pobrzmiewały bardzo konserwatywne, zacofane poglądy. Nie mogłem słuchać o wykluczaniu osób LGBT ze społeczności, o odbieraniu nam praw. To skandaliczne i bolesne – powiedział w jednym z wywiadów wróżbita Maciej, którego profil na Facebooku śledzi ponad 100 tys. ludzi. Z kolei Piasek, który na Facebooku ma prawie 300 tys. fanów, ogłosił: Bardzo długi czas myślałem o tym, że wystarczy być dobrym człowiekiem po to, żeby wzbudzić w innych ludziach sympatię. Żeby dawać przykład tolerancji i akceptacji do człowieka. Nie do geja, tylko do człowieka, ale – ubolewa Piasek – nasza rzeczywistość społeczno-polityczna zmusza do tego, aby się określać, jeśli masz inne preferencje. Pomijając to, że bycie osobą nieheteronormatywną to nie jest żadna preferencja, tylko tożsamość psychoseksualna, Andrzej Piaseczny ma rację. Tak, nasza rzeczywistość społeczno-polityczna zmusza do tego, żeby się określać, dlatego mamy coraz więcej publicznych coming outów właśnie teraz, w czasach zwierzęcej wręcz w Polsce homofobii, a nie w minionych, spokojnych czasach „ciepłej wody w kranie”.
„Finding Prince Charming”. Program, w którym występują tylko geje
„Will & Grace”, sitcom, od którym mówił Joe Biden, wszedł na ekrany telewizyjne Ameryki blisko ćwierć wieku temu i wywołał oczywiście wśród prawicy kontrowersje i bezradną wściekłość. Dlaczego? Dlatego, że owa prawica zdawała sobie doskonale sprawę, że trudno będzie jej wygrać z Willem granym przez Erica McCormacka – przystojnym, miłym, znakomicie gotującym gejem prawnikiem o nienagannych manierach. Ameryka nie tylko go pokochała, ale spora jej część – ta wychowana na negatywnych stereotypach o gejach – zobaczyła po raz pierwszy, że nie taki gej straszny, jak go malują. To jest właśnie siła telewizji spędzającej sen z oczu przewodniczącemu Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskupowi Stanisławowi Gądeckiemu. Ubolewał on w zeszłym roku nad siłą Netfliksa, który – zdaniem jego ekscelencji – promuje homoseksualizm, hedonizm i rozwiązłość. Promocja homoseksualizmu to najpewniej najdłużej trwająca promocja w historii Polski.
Bez wątpienia jej kolejnym elementem jest zapowiedziana już przez Player.pl, platformę streamingową TVN, premiera polskiej wersji programu „Finding Prince Charming”, nadawanego od pięciu lat przez amerykańską stację Logo. Jest to wariacja na temat podobnego programu pod tytułem „The Bachelor”, w którym grupa kobiet rywalizuje o serce (?) jednego mężczyzny. Nawiasem mówiąc, nawet w tym na wskroś heteronormatywnym programie nie brakuje queerowych zwrotów akcji. Wiosną tego roku Colton Underwood, o którego jeszcze niedawno w 23. (!) sezonie „The Bachelor” zabiegała chmara pań, ogłosił, że… jest gejem. W „Finding Prince Charming” nie ma takiego problemu, bowiem wszyscy są gay all the way. Z prowadzącym włącznie, a jest nim Lance Bass z popularnego ongiś boys bandu NSYNC. Kiedy w 2006 roku zrobił coming out na okładce magazynu „People”, wywołał mieszane reakcje za sprawą określania się jako SAG od straight-acting gay, czyli geja zachowującego się jak heteroseksualny mężczyzna. Rok później przepraszał za to określenie, uznawane przez społeczność LGBTQ+ za homofobiczne.
Ale wróćmy do polskiej wersji interesującego nas programu, bo – pominąwszy ocenę poziomu tego typu produkcji – jest on wydarzeniem przełomowym. Oto po raz pierwszy polska telewizja produkuje program, w którym wystąpią sami geje. Rzecz, zdawałoby się, nad Wisłą nie do pomyślenia.
„Finding Prince Charming”. Co zrobić, żeby był to przełom?
Pesymiści dodają zaraz, żeby nie przesadzać z entuzjazmem, bo „Finding Prince Charming” nie jest przeznaczony na główną antenę TVN, ale na jego platformę streamingową. Trzeba im jednak wiedzieć, że Player.pl to najpopularniejsza platforma streamingowa w Polsce – ma ponad 6,5 mln użytkowników, wyprzedza nawet Netfliksa. Potencjał więc jest, i to całkiem imponujący. Pytaniem zasadniczym jest to, kto wystąpi w tej produkcji i jak jej bohaterowie zostaną pokazani. Czy dostaniemy kolejny stereotypowy obrazek, czy jednak coś więcej?
A na więcej z pewnością osoby LGBTQ+ zasługują. Jeśli bowiem spojrzeć na rodzime seriale i programy telewizyjne, sposób portretowania bohaterek i bohaterów nieheteronormatywnych jest raczej mizerny, a reprezentacja jest bardzo ważna dla każdej mniejszości. Reprezentacja, która nie opiera się na stereotypach. Ciekawym wyłomem jest „Ostatni komers” Dawida Nickela, wychodzący poza obrazek modnego wielkomiejskiego geja fryzjera. Może to jest początek prawdziwej dobrej zmiany? Zobaczymy. Taką przynajmniej należy mieć nadzieję, bowiem zarówno obecność osób LGBTQ+ w massmediach, jak i publiczne coming outy znanych ludzi są ważnymi elementami emancypacji i zmiany społecznej. Różnica między tym, co 30 lat temu, a współczesnością jest jednak taka, że dzisiaj sam coming out celebryty czy gej w serialu już nie wystarczają. Dzisiaj niezwykle ważne jest, co te osoby sobą reprezentują i co mówią, bo społeczność LGBTQ+ zawiesiła już poprzeczkę znacznie wyżej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.