Zimą 2015 roku Kim Kardashian opublikowała fotografię, na której pozowała na śniegu w bikini i futrzastych butach sięgających kolan. Siedem lat później niemal identyczne zdjęcie publikuje na Instagramie jej młodsza siostra Kendall Jenner. Moda zatacza coraz mniejsze koło, nie dając czasu na tęsknotę. Perełki (i koszmarki) minionych dekad wracają szybciej, niż można by się tego spodziewać. Wśród nich – jako hit lub kit, decyzja należy do was – wspomniane śniegowce obszyte sztucznym futrem. W tym sezonie jedne z najmodniejszych, co udowadniają projektanci, gwiazdy i influencerki. Klucz do pokochania butów w stylu yeti? Dystans.
Pierwszych śladów yeti stompers (z ang. buty w stylu yeti) należałoby się doszukiwać w latach 90., gdy nie w formie obuwia, ale getrów uchodziły za nieodłączny element sceny rave i mody cybergoth. Wzorowane były na butach bywalczyń włoskich zimowych kurortów, a jeszcze wcześniej – Innuitów. Apogeum ich popularności przypada na późne lata 2000., kiedy Victoria Beckham nosiła je na stoku do kompletu z watowanymi spodniami cargo z niskim stanem, a Paris Hilton ze śnieżnobiałą papachą lub legginsami z ekoskóry. Pojawiały się również na wybiegach u Chanel i Prady, a jako szpilki – u Céline.
Dziś, gdy fluffy boots powracają, zmianie ulega jedynie ich oprawa. Puchówkę zastępują bikini (patrz: Iris Law w sesji inspirowanej Devon Aoki w „Za szybcy, za wściekli”) i zwiewne sukienki z jedwabiu i włóczki, jak na pokazie Miu Miu zaaranżowanym na ośnieżonych stokach Cortiny d’Ampezzo. Z kolei Chanel rozszerza ofertę. We francuskim domu mody buty à la yeti to również botki oprawione w kędzierzawy kożuch w klasycznej dla marki kolorystyce two-tone. Chloé proponuje masywne obuwie do kostek, Acne – sięgające kolana, które w szafie ma już kolejna z klanu Kardashian-Jenner – Kylie. Oprócz nich yeti stompers reinterpretują projektanci Ottolinger, Marni, Hermèsa czy Kenzo. Najbliższe tygodnie pokażą, czy trend ma szansę ponownie zjednać sobie serca gwiazd.
A żeby je wyprzedzić, przedstawiamy nasze propozycje zakupowe. Chyba że buty w stylu yeti już macie w szafie, wówczas – pora je wyciągnąć. W końcu w tym sezonie zwłaszcza vintage jest bardzo na czasie.
Futrzaste śniegowce Miu Miu: Na tropie wielkiej stopy
Tybetańczycy mówią o nich: kanguli, Nepalczycy: yeti. Choć świat nauki nigdy nie potwierdził istnienia „człowieka śniegu”, alpiniści i turyści wciąż poszukują odciśniętych przez jego wielkie stopy śladów. Tych nie zabrakło po zimowym pokazie Miu Miu, który zaprezentowano u szczytów Cortiny d’Ampezzo we Włoszech. Modelki chodziły bowiem po śniegu zarówno w krótkich, kędzierzawych papuciach, jak i fluffy boots sięgających połowy uda. Wy możecie je zabrać i na ferie, i do miasta.
Futrzaste buty Zara: Marzenia XXI wieku
„Gwoździe ze Szwecji”, „Francuzkę mieć za sąsiadkę”, „brylanty, koniecznie zanim ręce pokryją wątrobowe plamy”, no i „futro z norek” – wymieniała marzenia ludzi doby PRL-u Aleksandra Boćkowska w książce „Księżyc z peweksu”. Dziś, gdy prawdziwe futro odeszło już do lamusa, niech obiektem marzeń będzie to sztuczne, z Zary, pokrywające zgrabne śniegowce.
Futrzaste buty Jeffrey Campbell: Yeti z miasta
Butiki Jeffreya Campbella to prawdziwy raj dla futromaniaków. Kobiet i mężczyzn. Znajdziemy tu zarówno puchate klapki w odcieniu lila lub sandałki na obszytym futerkiem słupku, jak i klasyczne yeti stompers w trzech rodzajach. Te do kostek, w przydymionym granacie, zabierzmy na imprezę. Model do połowy łydki sprawdzi się na popołudniowym lunchu i wielogodzinnych zakupach, a przed kolano – będzie doskonałą alternatywą dla śniegowców.
Futrzaste mule Balenciaga: Dzikość serca
Na przykładzie Kim Kardashian i Kendall Jenner widzimy, że w XXI w. nasze ulubione lub najbardziej znienawidzone projekty wracają, nim zdążymy za nimi zatęsknić. Może to dobry czas, by zainwestować w futrzastą garderobę na okrągły rok? Gdy kolekcję poszerzymy już o puchate śniegowce, warto wpaść do salonu Balenciagi. To tu znajdziemy mule na metalowej szpilce obszyte sztucznym kożuszkiem. W czerni – dla miłośniczek klasyki. W różu – dla optymistek, a dla tych, które jeszcze bardziej chcą się wczuć w trend na „dzikość” – model w panterkę.
Futrzaste buty Source Unknown: Dla każdego coś puchatego
Klasyczne, stonowane i nieco ugrzecznione w porównaniu z pozostałymi propozycjami. Buty ze sztucznego kożuszka od Source Unknown przypadną do gustu zarówno minimalistkom, jak i fankom ekstrawagancji. Co zatem zostało? Kupować! Bo jutro będzie futro.
Futrzaste buty Ugg: Gwiazdorska obstawa
A skoro futrzaste buty są jednym z powracających trendów z lat 2000., co, gdyby połączyć je z innym hitem początków XXI w. – uggami? Nie trzeba się zastanawiać. Tak powstał model Classic Posh Mini australijskiej marki. Z nimi można podbijać i narciarskie stoki, i czerwone dywany.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.