Znaleziono 0 artykułów
17.04.2023

Mike Bona: Brutalizm i romantyzm polskiego krajobrazu

17.04.2023
Fot. Mike Bona

Zdjęcia autorstwa chłopaka z Sandomierza dostrzegła prestiżowa londyńska agencja DoBeDo, zrzeszającą fotografów mody. Mike Bona został laureatem organizowanego przez nią konkursu dla młodych twórców. l wydał zachwycający, nowatorski album o małomiasteczkowej, wiejskiej Polsce.

DoBeDo reprezentuje fotografów, filmowców, artystów wizualnych, którzy pracują dla czołowych domów mody. Mentorem i doradcą Bony, jako laureata DoBeDo Photography Mentorship Program, został Johnny Dufort, który fotografował między innymi dla DieselaMiu MiuMarca JacobsaGucci czy Stelli McCartney. Stworzył też niezapomnianą zwierzęcą okładkę włoskiego „Vogue’a” – wydania zatytułowanego „Animal Issue”. W ramach programu DoBeDo Sandomierzanin zrealizował od dawna planowany „Family Album”. Ta stylowa i piękna opowieść o Polsce nawiązuje do wypełnionych amatorskimi obrazami pospolitych albumów rodzinnych. 

Fot. Mike Bona

Złomowisko jako twórcze epicentrum

Przyczyną wszystkiego jest należący do rodziców Bony skład złomu. – Mieszkam w Sandomierzu i pracuję na rodzinnym złomowisku. Przyjmuję złom, sprzedaję, kupuję. Od dziecka jestem z tym miejscem związany i wszytko się wokół niego obraca – mówi Mike. – Jest mi tu dobrze. Mam czas na rozwój artystyczny. Mogę też często wyjeżdżać – odpowiada 26-latek, gdy dopytują go, dlaczego został w 20-tysięcznym Sandomierzu. Artysta dostrzega też piękno miasta, którego historia sięga co najmniej X wieku, a jego unikatowa architektura pamięta czasy średniowiecza. Liceum, które ukończył Mike, ma renesansowy rodowód. 

Źródłem sztuki Bony stała się brudna i niebezpieczna praca. – Od zawsze próbowałem romantyzować złomowisko, łagodzić je i wplątywać w nie swoje historie. Odnalazłem tu piękno, dlatego zacząłem fotografować. Książką, która mnie do tego pchnęła, była „Fotografia jako sztuka współczesna” Charlotte Cotton – relacjonuje. Lektura sprawiła, że Bona myśli o obrazie w niestandardowy sposób, a fotografa jest dla niego sztuką. 

Fot. Mike Bona

Różne rodziny na fotografiach Bony

– Uwielbiam jeździć po okolicznych wsiach i fotografować to, co zobaczę. Romantyzuję wieś – stwierdza. Wyrazem tego jest okładka albumu. W tle widać zielone pagórki i zabudowania gospodarstwa, a na pierwszym planie, na rozstaju polnych dróg stoi skuter, na którym, i obok niego, pozują cztery modelki w sukniach ślubnych. Tuż za postaciami ustawiono biały okrąg – wielką aureolę albo księżyc w pełni. W rzeczywistości jest to antena satelitarna, retrofuturystyczny skarb ze złomowiska, a wcześniej powtarzający się element polskiego krajobrazu. 

Artysta mówi, że dziewczyny z okładki mogą tworzyć jakąś rodzinę. Czy są zatem żonami żyjącymi w poliamorycznym związku? A może przyjaciółkami lub siostrami z queerowego ballroomu? Mike nie podaje odpowiedzi. 

Eksperymentując z naiwną estetyką albumów rodzinnych, bada jednocześnie koncepcję rodziny. Zaznacza, że rodzinę mogą scalać nie tylko więzy krwi czy heteronormatywne związki, lecz także inne wybory i queerowe relacje

Ale nie tworzy w opozycji do tradycyjnych rodzinnych zażyłości, wręcz przeciwnie: nawiązuje do nich. Pomiędzy nowe obrazy wplata stare zdjęcia rodziców, na których jest dzieckiem. Na jednej z rozkładówek widać przedstawienie wielkiej, zużytej maszyny budowlanej, a obok widnieje nastrojowy portret babci. Dwie fotografie opowiadają o rodzinnej miłości, trwającej w scenerii złomowiska. 

Rodzinność ma w albumie wiele twarzy. Fotografia saszetki, na której nadrukowano zdjęcie muzułmańskiej rodziny, to rzecz kupiona w lumpeksie przez Huberta Pelca, który razem z Mikiem jest dyrektorem artystycznym „Albumu Rodzinnego”. W kontekście wielokulturowej historii Polski i Sandomierza, a także w sytuacji, w której na granicy z Białorusią giną i cierpią wyganiane z Unii Europejskiej osoby, przedmiot ten przestaje być bagatelny. 

Fot. Mike Bona

Moda nie jest najważniejsza

Ważną, choć nie kluczową rolę odgrywają w twórczości Bony ubrania. Sandomierzanin był fanem Balenciagi, jest miłośnikiem Martine Rose, która inspirując się tym, co zwykłe, trywialne i prowincjonalne, odnosi sukcesy na wybiegach w Londynie i Florencji. 

W „Family Album” nie widać jednak metek znanych kreatorów. Niewiele jest też rzeczy od krajowych projektantów. Modelka z tylnej okładki nosi długie owłosione buty Kamila Wesołowskiego. Na innym zdjęciu śliczne niemowle pozuje w śpioszkach Martyny Konieczny. Reszta strojów pochodzi głównie z odzieżowych złomowisk, czyli z lumpeksów i z aplikacji do sprzedawania ubrań Vinted, a także z szaf zaprzyjaźnionych stylistek. Stylizacje oprócz Bony tworzyli: Weronika Wood, Oriana Radziuk i Zuza Gontarczuk.

Zdjęcie pod tytułem „Niekończące się polskie ogrodzenie”

Oprócz tego w albumie widać sklejki, firanki, panele podłogowe, niedesignerskie meble i regały, a także zaskakujące dekoracje wnętrz, na przykład tapetę, która przedstawia kamienną kompozycję, naśladującą mury obronne średniowiecznych miast. 

Mike pokazuje też szpetne kurioza, przede wszystkim szare ogrodzenia ułożone z betonowych płyt, które czasem ozdobione są historyzującymi elementami, takimi jak ornamenty czy tralki. Ale i one w ujęciach Bony ulegają poetyzacji i stają się metaforą bezkresu. – Bardzo lubię zdjęcie przedstawiające okropne, brzydkie, betonowe ogrodzenie ciągnące się w nieskończoność. Mógłbym je zatytułować „Niekończące się polskie ogrodzenie” – tłumaczy Mike, który nigdy nie szydzi z brzydoty, lecz szuka w niej głębszego sensu. 

Fot. Mike Bona

Jak w filmach Weira i Antonioniego

Dziewczyny z okładki wracają. Sabat panien młodych został uwieczniony w różnych miejscach złomowiska. Żart i zabawa mieszają się w tych scenach z grozą, niesamowitością i tajemnicą, jak z „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, słynnego metafizycznego dreszczowca Petera Weira z 1975 roku. Zdjęciu omdlewającej pośród szkolnych krzeseł modelki towarzyszy nawet fotografia sztucznej skały. To makieta wulkanu Etna z Parku Rozrywki i Miniatur pod Kielcami, gdzie obok wieży Eiffla i wieżowców World Trade Center znajdują się pomniejszone wersje katolickich miejsc kultu i gmachów sakralnych.

W parku miniatur powstała też fotografia ukazująca pełną ciepła i bliskości relację dwóch osób. Na tle kopii turystycznych hitów pozują: dojrzała modelka Asia Dyrkacz i Filo Nalepa, dużo młodsza niebinarna osobowość artystyczna. Bona nie zdradza, jaka jest między nimi relacja. – Niech każdy zinterpretuje to sam – radzi. 

Fota, którą Johnny Dufort uznaje za swoją ulubioną, ukazuje kobietę chowającą się za miniaturą wieży w Pizie. Zza kopii krzywego zabytku wystają tylko nogi w szpilkach. W głębi są trawnik, ogrodzenie, skręcony wąż ogrodowy, drzewa. Atmosfera zdjęcia przypomina „Powiększenie” (1966) Michelangelo Antonioniego, jeden z najbardziej wyszukanych estetycznie filmów w historii kinematografii. Obraz mógłby być też reklamą butów włoskiego domu mody, wywodzącego się z Pizy. 

Emocje wywołuje też – prawdziwy, nie miniaturowy – opuszczony zamek romski, straszący niedaleko Kielc. Nobliwą lokacją są natomiast wnętrza Collegium Gostomianum w Sandomierzu, szkoły, którą otwarto w 1602 roku. Oryginalny renesansowy gmach liceum tworzy urokliwą sylwetę, która góruje nad doliną Wisły. 

Kielecczyzna i Sandomierszczyzna, widziane oczami Bony, są magiczne, malownicze i niewinne, to kraina pełna skarbów i zaskakujących miejsc, ale niepozbawiona rażącej brzydoty, która być może też ma głębszy sens. Brutalizm i postapokaliptyczny krajobraz łączą się w książce z różnorodną miłością i przyjaźnią. „Family Album” to jedna z najciekawszych fotograficznych publikacji, która opowiada o dziwnej, lecz miejscami zachwycającej, bajkowej współczesnej Polsce. 

Książkę można zamówić, pisząc do twórcy zdjęć na Instagramie. Zamówienia realizowane są metodą przedsprzedaży i można je składać do końca kwietnia 2023.

Marcin Różyc
  1. Moda
  2. Zjawisko
  3. Mike Bona: Brutalizm i romantyzm polskiego krajobrazu
Proszę czekać..
Zamknij