Znaleziono 0 artykułów
16.11.2024

„Gladiator II” to dobry film, ale niekoniecznie udany sequel

Paul Mescal jako Lucjusz. (Fot. materiały prasowe)

„Gladiator II” z Paulem Mescalem w roli głównej dorównuje oryginalnemu filmowi rozmachem. Brakuje mu jednak innego, sekretnego składnika. Czy mimo to warto dać mu szansę?

Wszystkie drogi (wciąż) prowadzą do Rzymu. Tak przynajmniej zdaje się sugerować jesienny repertuar kin. Na przestrzeni ostatnich tygodni na wielkim ekranie zadebiutowały dwie megaprodukcje – „Megalopolis” i „Gladiator II” – które sięgają do historii starożytnego imperium. W filmie Francisa Forda Coppoli upadek Rzymu staje się metaforą końca amerykańskiego snu, a u Ridleya Scotta – tłem dla losów młodego gladiatora, który może zmienić bieg historii. Tylko jeden z tych filmów warto zobaczyć.

Pedro Pascal jako generał Marcus Acasius. (Fot. materiały prasowe)

Ridley Scott nakręcił dobry film, ale niekoniecznie udany sequel „Gladiatora”

Kino powtórek w Hollywood wciąż ma się świetnie. Niemal ćwierć wieku po premierze „Gladiatora” Ridley Scott postanowił opowiedzieć dalsze losy walecznego Maximusa (Russell Crowe). Problem w tym, że w finale filmu jego bohater zginął w pojedynku z Kommodusem (Joaquin Phoenix). Dlatego w sequelu na pierwszy plan wysunął się Lucjusz, syn Lucilli, który po śmierci cesarza musiał uciekać z Rzymu.

W „Gladiatorze II” poznajemy go jako dorosłego mężczyznę ukrywającego prawdziwą tożsamość pod barbarzyńskim imieniem Hanno (Paul Mescal). Po przegranej bitwie, w której ginie jego ukochana, bohater trafia do rzymskiej niewoli, a następnie na arenę Koloseum. Z trybun jego starciom przyglądają się matka (Connie Nielsen), generał Marcus Acasius (Pedro Pascal), kupiec Makrynus (Denzel Washington) oraz cesarski duet Geta i Karakalla (Joseph Quinn i Fred Hechinger). Podczas gdy Hanno/Lucjusz pnie się w górę w rankingach gladiatorów, za kulisami polityczne frakcje ścierają się o władzę nad Rzymem przyszłości.

(Fot. materiały prasowe)

Nowemu „Gladiatorowi” daleko do wymarzonego sequelu, po części dlatego, że nikt o niego nie prosił. Mimo upływu lat pierwszy film wciąż ogląda się jak prawdziwe widowisko. „Gladiator II” dorównuje oryginałowi rozmachem, ale historii Lucjusza brakuje głębi. Blisko dwuipółgodzinny film zdaje się spieszyć, nie pozwalając widzom na chwilę oddechu, poznanie bliżej nowych i starych bohaterów oraz wniknięcie w klimat Wiecznego Miasta. Scenariusz Davida Scarpy wydaje się najsłabszym elementem produkcji.

Film ratuje wirtuozeria Scotta, który umiejętnie łączy praktyczne i cyfrowe efekty, eksperymentuje z perspektywą i pozostawia obsadzie przestrzeń na improwizacje. Z tego właśnie powodu największą gwiazdą „Gladiatora II” nie jest wcale Paul Mescal, a Denzel Washington. Jego talent, charyzma i drobne aktorskie decyzje sprawiają, że nie sposób oderwać od niego wzroku. Być może zamiast sequelu Scott powinien był nakręcić spin-off poświęcony Makrynusowi.

Denzel Washington jako Makrynus. (Fot. materiały prasowe)

„Gladiatorowi II” brakuje sekretnego składnika, który uczynił pierwszy film kultowym

Pierwsze reakcje na film wydają się podzielone. Zwolennicy chwalą rozmach, ukłony w stronę oryginału i paraboliczny wymiar opowieści – Scott zdołał zrobić to, czego Coppola tak uparcie próbował dokonać w „Megalopolis”. Krytycy natomiast nie wydają się przekonani do kreacji Paula Mescala, który, w przeciwieństwie do Russella Crowe'a w 2000 r., dopiero pracuje na tytuł leading mana. Wszyscy zdają się być zgodni w jednej kwestii, a mianowicie braku muzyki Hansa Zimmera. Ścieżka dźwiękowa, a w szczególności nieziemskie wokale Lisy Gerrard, natychmiast zapewniły „Gladiatorowi” miejsce w filmowym kanonie.

Joseph Quinn jako cesarz Geta. (Fot. materiały prasowe)

Muzykę do sequelu napisał Hans Gregson-Williams, uczeń Zimmera i autor kompozycji do takich tytułów, jak „Shrek”, „Narnia” czy „Pozłacany wiek”. Jego wersja ścieżki dźwiękowej ginie wśród uderzeń mieczy, krzyków tłumu i szeptów polityków. Wraz z nią umyka nam szczypta magii rodem ze starożytnych mitów, po którą raz za razem wracamy do oryginalnego filmu.

Czy warto zatem dać szansę „Gladiatorowi II”? Tak, ale ze świadomością, że to nie ten sam film, który rozbudził naszą wyobraźnię 24 lata temu. W tym filmie umarł Maximus, niech żyje Lucjusz!

Zobacz także:

Julia Właszczuk
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Gladiator II” to dobry film, ale niekoniecznie udany sequel
Proszę czekać..
Zamknij