Znaleziono 0 artykułów
05.03.2025

Grubancypacja walczy z dyskryminacją osób grubych. Na czym polega kultura diety?

05.03.2025
Grubancypacja walczy z dyskryminacją osób grubych. Urszula Chowaniec i Natalia Skoczylas o wpływie kultury diety (Fot. archiwum prywatne)

Kultura diety, cały ten gigantyczny system, wpędza nas w oglądanie naszych ciał pod lupą i sprzedaje coraz to nowe rozwiązania „problemów”, które znajdujemy w lustrze. Najwyższy czas zmienić zasady gry, bo w kółko będziemy wpadać w tę samą pułapkę – mówi Urszula Chowaniec, która razem z Natalią Skoczylas napisała książkę „Grubancypacja. O grubości bez przepraszania”. Autorki tłumaczą, czym jest grubancypacja, w jaki sposób osoby grube doznają dyskryminacji i dlaczego kultura diety nas zniewala.

Uważacie grubość za kategorię tożsamościową? W taki sposób ją projektujecie? Czy uważacie za pewien etap przejściowy na drodze do pełnej emancypacji, czy też odrzucenia etykietek?

Natalia: Czy grubość to tożsamość? Na pewno zbiór doświadczeń, w wyniku których może się tworzyć coś na kształt tożsamości. Nie wierzę w świat bez etykietek. I nawet nie wiem, czy chciałabym w takim świecie żyć, bo to oznaczałoby posiadanie pamięci złotej rybki. Dyskryminacja i stygmatyzacja będą zawsze. Liczy się to, jak na nią odpowiadamy, jak się do niej ustawiamy, jakie narzędzia wymyślamy, żeby sobie z nią radzić. Nasza książka powstała, bo brakuje tych narzędzi do walki z dyskryminacją ze względu na grubość. 

Urszula: Też nie mam pewności, czy świat bez etykietek jest możliwy. Ale chciałabym, żeby te etykiety nie były wartościujące ani oceniające. Jestem zwolenniczką patrzenia na różnorodność jako na ogromny zasób. My proponujemy grubość jako kategorię tożsamościową, co jest trochę przewrotne, bo grube osoby wcale nie wytwarzają wspólnej tożsamości. Żeby ona mogła się wykształcić, potrzebna byłaby grupa grubych osób, które swoją grubość postrzegają podobnie. Które mają do niej takie samo nastawienie.

Co więc oznacza grubancypacja?

Urszula: To działanie grupy osób, które postrzegają grubość jako jedną ze swoich cech. I domagają się, żeby ta cecha nie pogarszała ich doświadczenia w świecie. Trzeba tę grubość przyjąć jako swoją, żeby w ogóle myśleć o grubancypacji. Musimy zaakceptować to, że jesteśmy grube i przyjąć do wiadomości, że to kształtuje nasze interakcje ze światem. By móc powiedzieć, że nie ma dla nas właściwego krzesła albo że potrzebujemy lepszego standardu opieki medycznej, musimy przestać się za siebie wstydzić i uważać, że gorsze traktowanie się nam należy.

Cielesność – jej codzienne doświadczanie – jest punktem wyjścia, żeby w ogóle o grubości rozmawiać?

Natalia: Nie da się inaczej. Próbujemy rozdzielić duszę i ciało, ale jesteśmy naszymi ciałami, nie ma od tego ucieczki. Grubości nie da się ukryć. Mogę ubierać się na czarno albo nie nosić pasków, albo stosować te wszystkie triki, które się osobom grubym poleca, ale przecież nawet jak założę czarne spodnie, to się w to krzesło nie wbiję.

Urszula: Zaczynamy od własnej cielesności, ale zależało nam, żeby pokazać, że nasza książka nie wzięła się znikąd. Czerpiemy z tego, co zostało już wypracowane. Kontynuujemy myśl, która zrodziła się kilkadziesiąt lat temu w Stanach. Nie udajemy, że to są wszystko nasze pomysły. W tym szacunku dla osób, które zajmowały się grubancypacją w przeszłości, upatrujemy solidarności, która jest nam potrzebna do wspólnego rozmontowania systemu. Jesteśmy częścią czegoś wielkiego – herstorii. 

Natalia: Z drugiej strony, w naszym świecie aktywizm – nazwijmy go tożsamościowym – potrzebuje twarzy, osobistego świadectwa, autentyczności. Nie chcemy stać się „gwiazdeczkami” tego tematu, ale czerpiemy z własnych doświadczeń, by budować społeczność, bo wierzymy, że w kupie siła. 

Wśród osób grubych brakuje solidarności? To wynika z braku siostrzeństwa, niedoróbek feminizmu? 

Urszula: Nie da się chyba dziś funkcjonować bez otarcia się o feminizm. Historia grubancypacji jest blisko związana z dziejami feminizmu, ale – choć obie te kwestie istnieją często w bolesnej intersekcji – to osobny, pełnoprawny temat. Grubość to samotne doświadczenie i nie wiążę tego z siostrzeństwem. Oczywiście, że ma to związek z patriarchatem – z systemem, w którym funkcjonujemy. Grubości nasza rzeczywistość nadaje konkretne, negatywne znaczenie. W kulturze diety solidarność nie jest możliwa, a wszyscy jesteśmy w niej zanurzeni. Mamy silnie zinternalizowaną fatfobię, która przychodzi w pakiecie z kulturą diety, więc trudno otworzyć się na postrzeganie swojego ciała wbrew narracji o ciele pandemicznym czy ciele – symbolu przegranej. 

Natalia: Spójną grupę tworzą natomiast osoby, które nie identyfikują się z byciem grubymi, tylko z chorobą otyłościową i podejmują różne próby jej leczenia. Organizuje się nawet zloty pacjentów i pacjentek bariatrycznych. Oni zakładają razem fundacje, spotykają się, wymieniają doświadczeniami. Pierwsza polska Społeczna Rzeczniczka Praw Osób Chorych na Otyłość, Magdalena Gajda tłumaczyła mi, że łączy ich „haj” chudnięcia po operacji. Wspólnotę osób grubych można więc zbudować wokół wspólnego chudnięcia. Wtedy „razem walczymy z chorobą”. 

Grubość jest w tym ujęciu stanem przejściowym?

Urszula: Tak. A po co wkładać wysiłek w tworzenie grupy, do której nie chcemy i zaraz przestaniemy przynależeć? Przecież jeśli dążymy do redukcji wagi, to dlaczego mielibyśmy utożsamiać się z osobami grubymi? Gdy zaczynałam pisać w internecie o grubości, sporo osób miało opory, żeby komentować moje posty, bo samo zainteresowanie tematem w ich przekonaniu kwalifikowałoby je jako „grube”. 

Natalia: Zastanawiamy się, ile grubych osób przyjdzie na spotkania autorskie – czy uznają je za zbyt obnażające doświadczenie. 

Jak więc zacząć przygodę z grubancypacją?

Urszula: Teraz? Najlepiej od przeczytania naszej książki. Mam nadzieję, że grubym osobom pomoże ona powiedzieć sobie: „Tak, jestem gruba i co z tego?”. I zadać sobie pytanie o to, co mogę i co chcę zrobić, żeby żyć tu i teraz, nie za minus 20 czy 30 kilo.

A wiadomo właściwie, co to znaczy być grubym? 

Natalia: Już dzieci, nawet trzyletnie, doskonale wiedzą, że grubość to coś negatywnego. Mówi się często, że dzieci w Polsce tyją najszybciej w Europie. W jednym z odcinków naszego podcastu rozmawiałyśmy o tym z doktorką Zofią Boni, która powiedziała, że nie ma naukowych podstaw do wysuwania takiej tezy. Ukrywa to natomiast prawdziwy problem – polskie dzieci są zaniedbane w kontekście opieki psychologicznej.

Jak rozmawiać z młodym człowiekiem o ciele?

Urszula: Ważne, żeby w ogóle rozmawiać. Stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której nie krytykujemy ciała młodej osoby i nie pozwalamy na krytykę babciom, ciociom i reszcie. Jeśli kanał komunikacyjny jest otwarty, możemy rozmawiać o pierwszym okresie, o seksie, o zmieniającym się ciele, o grubości. 

Natalia: Nie jestem rodzicem, ale wiem, że w domach reprodukujemy takie spojrzenie na ciało, jakie dostaliśmy. Jeśli rodzic w chwili słabości, gorszego nastroju komentuje swoje ciało, to nie umyka to uwadze dziecka. Dziecko normalizuje to, że można tak o sobie mówić. 

Natomiast z perspektywy zawodowej – zajmując się przeciwdziałaniem przemocy, zwłaszcza przemocy seksualnej – zauważyłam, że nie zgłaszają się do mnie żadne kobiety o większym rozmiarze. A przecież to niemożliwe, że tej przemocy nie doświadczają. Wstydzą się, że nikt im nie uwierzy, że „taka” kobieta mogła doświadczyć przemocy. To pokłosie tego, jak jesteśmy wychowywane, jak jesteśmy dyscyplinowane do życia w społeczeństwie. Nawet nie zasługujemy na wsparcie, kiedy dzieje nam się krzywda.

Urszula: Polska się laicyzuje, ale pustkę zapełnia nowy zbiór zasad. To oczekiwanie, że będziesz trzymać jakąś dyscyplinę, pozostaje aktualne. To jest dystynkcyjne. I wynika z wielu systemów, w które jesteśmy uwikłane – jest związane i z patriarchatem, i z białą supremacją, rasizmem i z religiami. Ta kontrola, którą próbujemy podważać, wielu osobom wciąż pasuje. 

Politykę robi na kobiecym ciele, kosztem kobiecego ciała. Czy dlatego tak mało w książce mężczyzn? 

Natalia: Męska grubość też jest stygmatyzowana. Też doświadczają dyskryminacji, np. w miejscu pracy, ale akurat ta przestrzeń została dobrze przebadana. Mężczyźni też rzadko się ze sobą solidaryzują – tworzą grupy wsparcia itp.

Urszula: W grubancypacyjnej przestrzeni aktywistycznej w ogóle działa mniej mężczyzn. To się zaczyna oczywiście w dzieciństwie. Wciąż przecież pokutuje przekonanie, że chłopcy nie powinni wyrażać uczuć. Po drugie od mężczyzn dopiero od stosunkowo niedawna wymaga się „jakiegoś” wyglądu – wysportowanego ciała. O ile jeszcze kilka lat temu mówiło się o podwójnych standardach, kultura diety dogoniła i mężczyzn.

Natalia: Na grupach dotyczących randkowania widzę mnóstwo obelg pod adresem grubych mężczyzn. Celem takich grup jest ostrzeganie się przed przemocą, a nie czyimś wyglądem. Uznałabym też, że krytykowanie ciała, brak pewności siebie są w naszym regionie wyjątkowo częste. Nawet jeśli mężczyzn kultura diety objęła później, dziś jej podlegają. Chętnie widziałabym tę męską perspektywę częściej. 

A czy wam udało się stworzyć społeczność? I czy wasze wzajemne wsparcie wam pomaga?

Natalia: Nie do końca – osoby, które słuchają naszego podcastu czy śledzą nas w mediach społecznościowych, nawiązują relację z nami, ale nie ze sobą nawzajem. 

Urszula: Nie we wszystkim się zgadzamy, a właściwie wciąż się spieramy. Widzę w tym wartość. Pisząc książkę, dużo i długo dyskutowałyśmy o naszych różnych spojrzeniach na zawarte w niej tematy. Ale ta dyskusja była w ogóle możliwa po pierwsze dlatego, że lubimy się i mamy dla siebie dużo szacunku i zrozumienia, a po drugie, bo wspólnym mianownikiem jest nasze podejście do grubości. Nie potrzebujemy „idealnych osób aktywistycznych”, potrzebujemy więcej historii o grubości opisywanych właśnie tak – jako historie opowiadane różnymi głosami. Im więcej osób się tym zajmuje, tym lepiej. Mamy nadzieję, że nasza książka wyzwoli potrzebę społeczności. 

Niedawno wydawało się, że zbliżamy się do ciałoneutralności. A teraz za sprawą Ozempicu coraz więcej osób szybko chudnie, upowszechniają się operacje plastyczne. 

Urszula: Gdyby ciałopozytywność nie została zindywidualizowana i skomercjalizowana, gdyby naprawdę osiągnęła sukces, Ozempic trafiłby na zupełnie inny krajobraz społeczny. Ciałopozytywność dawała obietnicę nieodstawania od innych, nawet jeśli na poziomie wykonania w mediach społecznościowych pozostawiała wiele do życzenia i traktowała o normalizowaniu normalnego. Teraz pomysłem na to jest Ozempic. Kultura diety, cały ten gigantyczny system wpędza nas w oglądanie ciał pod lupą i sprzedaje coraz to nowe rozwiązania „problemów”, które znajdujemy w lustrze. Najwyższy czas zmienić zasady gry, bo w kółko będziemy wpadać w tę samą pułapkę. 

Rozumiemy, dlaczego ludzie się na Ozempic decydują. Starają się uniknąć dyskryminacji, z którą spotykali się przez całe życie. Nic dziwnego, że korzystają z czarodziejskiej różdżki, która obiecuje zmienić ich życie. 

Natalia: Nastąpiła też zmiana w podejściu do odchudzania. Kiedyś traktowane w kategoriach sukcesu, dziś z nieufnością, bo pewnie jest efektem Ozempicu. Zawsze znajdzie się sposób, żeby utrudnić życie kobietom. 

A kto stoi za tym systemem, który powinniśmy spróbować rozmontować?

Natalia: Musimy walczyć z własnymi uprzedzeniami. Każdy z nas należy do tego systemu, ale ma w jego ramach różne stopnie sprawczości czy władzy. 

A jak temu zaradzić?

Urszula: Na przykład w taki sposób, że nie zareaguje się na żart dotyczący figury koleżanki z pracy. To rozmontowywanie może odbywać się oddolnie. Wystarczy poskrobać palcem, by znaleźć na systemie rysy. 

Lubicie siebie?

Urszula: Relacja ze sobą – tak jak relacja z drugą osobą – jest dynamiczna. Są dni, kiedy lubię siebie bardziej, i dni, w których siebie wkurzam. Nie da się osiągnąć stanu wiecznego zakochania w sobie. Nie można oznaczyć w karneciku ptaszkiem, że już wystarczająco dobrze kocha się siebie.

Natalia: Na pewno grubancypacyjny aktywizm buduje moją pewność siebie, mój głos. Latami chodziłam na terapię, przepracowując niskie poczucie własnej wartości. Bycie autentyczną bez dźwigania poczucia winy działa wyzwalająco.

 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Grubancypacja walczy z dyskryminacją osób grubych. Na czym polega kultura diety?
Proszę czekać..
Zamknij