Hannah Murray: Jak stworzyć współczesny grunge’owy make-up inspirowany latami 90.?
Po erze mocnego konturowania, technicznego makijażu, w którym wszyscy wyglądali podobnie, przyszedł czas na bardziej autentyczne trendy. Te czerpiące z lat 90. kładą nacisk na naturalny wygląd, ale oddają też pewien buntowniczy klimat – mówi Hannah Murray, Global Artistic Director Bobbi Brown, opowiadając o nowej kolekcji makijażu Polished Grunge.
Pracowałaś przy wielu okładkach „Vogue’a”. Która jest twoją ulubioną?
Moja pierwsza okładka z Victorią Beckham, fotografowaną przez Nicka Knighta dla brytyjskiej edycji. To była też jej pierwsza okładka „Vogue’a” w historii. Od tego czasu zrobiłam z nią kilka innych sesji.
Jennifer Lawrence, Zendaya czy Cardi B, których makijaże masz w swoim portfolio, to wielkie nazwiska. Czego nauczyła cię praca z gwiazdami?
Większość z nich jest przyzwyczajona do swojego wizerunku, a „Vogue” zwykle chce, by na zdjęciach wyglądały tak, jakby w ogóle nie miały makijażu. To była próba znalezienia złotego środka, której efekt przyniósł mi bardzo dużo satysfakcji.
W 2021 roku dołączyłaś do zespołu Bobbi Brown. Czy twoja kreatywna energia z planu zdjęciowego przeniosła się na pracę przy tworzeniu nowych kolekcji?
Miałam mnóstwo nowych pomysłów, wiele inspiracji i gotowych moodboardów, ale chciałam budować na istniejących już elementach marki. Jednym z obszarów, na którym postanowiłam się skupić, był makijaż oczu. Chociaż Longwear Cream Shadow Stick jest bestsellerem, ma niesamowite kolory i świetnie się sprzedaje, to czułam, że kategoria kredek potrzebuje trochę więcej „miłości”. Rozmawiałam z zespołem o stworzeniu „brudnych”, metalicznych kolorów, ciekawych odcieni, różnych formuł, co dość szybko przerodziło się w całą kolekcję.
Jakie inspiracje znalazły się na twoich moodboardach?
Klimat lat 90., które zawsze były moją ulubioną estetycznie dekadą. Uwielbiam ten niewymuszony look z lekkim rumieńcem na policzkach i skórą, która emanuje świeżością. To coś, co zawsze wygląda nowocześnie, ale i trochę buntowniczo. Idealny punkt wyjścia dla Bobbi Brown – marki znanej z przykładania wagi do pięknej skóry. Chciałam jednak wprowadzić trochę zamieszania i dodać coś bardziej mrocznego, ale oczywiście wciąż pozostającego w DNA marki, więc mimo że kolekcja jest odważna i zgodna z trendami, to nadal wyobrażam sobie w niej kobietę Bobbi Brown.
Mówisz o kolekcji Polished Grunge. Jakie są jej najmocniejsze punkty?
Stworzyliśmy siedem duetów: kredkę do oczu i kremowy cień do powiek w siedmiu „brudnych”, metalicznych odcieniach. Bardzo ciężko pracowaliśmy nad uzyskaniem idealnej formuły i efektu, które te produkty dają, więc to one są sercem całej kolekcji. Gdy pracowaliśmy nad kolorami, przyniosłam do studia starą, skórzaną gumkę do włosów, którą mam od zawsze. Kupiłam ją kiedyś, ale nigdy jej nie nosiłam, i to właśnie ona stała się inspiracją dla ciemnooliwkowego koloru w naszej kolekcji. Kredka jest bardzo kremowa, matowa, mocno napigmentowana, łatwo się rozciera i pozostaje na miejscu przez cały dzień. Cień daje za to charakterystyczny połysk, który pamiętamy z lat 90. To bardziej wysublimowana, dopracowana wersja tamtych lat, dlatego ten grunge nazwałam „polished”.
Jak przystało na rozmowę z makijażystką, muszę zapytać cię o przynajmniej jeden polecany trik.
Sugerowałabym, abyś używając kredek, nakładała kolor bliżej linii rzęs. Jeśli zrobisz to w tradycyjny sposób, czyli powyżej załamania powieki, wtedy efekt będzie zbyt glamour. Po aplikacji kredki czas na cień, który tworzy delikatną smugę. To idealny patent dla kobiet, które nie są przyzwyczajone do podkreślania oczu. Wszystko wykonasz w przeciągu dwóch minut. Oczywiście jeśli tylko chcesz, możesz zrobić bardziej precyzyjną kreskę, także na linii wodnej.
Czerń z ołowianymi tonami to flagowy kolor. Jakie inne warianty znalazły się w kolekcji Longwear Cream Shadow & Kohl Liner?
Śliwka z ametystem, brąz ze złotem, ciemna oliwka z mchem, zieleń z jadeitowym połyskiem, granat ze skalistą poświatą i taupe z połyskiem. Wszystkie te kolory są uniwersalne, można je łączyć, bo pasują do siebie, mimo że są nieco „przybrudzone”.
Grunge’owy makijaż nie kończy się na samych oczach.
Tak, dlatego wprowadziliśmy także cudowny rozświetlacz, Bare Glaze, o kremowej konsystencji. Mamy już wprawdzie świetne rozświetlacze w pudrze, ale uwielbiam kremowe produkty. Jest naprawdę piękny, to przezroczysta perła, więc sprawdza się w wypadku każdej karnacji, od najciemniejszej do najjaśniejszej. Można go używać na kościach policzkowych, powiekach, a nawet na ramionach. Daje naturalny blask świeżej, zdrowej skóry. Możesz stosować go bez podkładu, dodając tylko trochę korektora tam, gdzie potrzebujesz.
A co z ustami?
Stworzyliśmy także olejki do ust i policzków, które naśladują naturalny rumieniec pojawiający się na skórze, gdy uprawiasz sport lub wychodzisz ze spa. Coś w stylu Kate Moss z lat 90. To właśnie ten klimat. Wybrałam kolory śliwkowy, wiśniowy i czerwony. Są naprawdę piękne, świeże, soczyste, łatwe do noszenia. Po prostu nakładasz je na usta, zaciskasz wargi, a resztki produktu nakładasz na policzki. Kolekcja Polished Grunge świetnie łączy ze sobą różne tekstury – mamy perłowy połysk z rozświetlacza, soczystą wilgoć z olejków do ust, mat z kredki i metalik z długotrwałego cienia.
Czy polecasz stosowanie bazy pod cienie lub korektora przed nałożeniem kremowego cienia?
Nie ma takiej potrzeby. Cień najlepiej trzyma się na czystej powiece, kredka też nie potrzebuje dodatkowej warstwy.
A jeśli chodzi o rozświetlacz, masz jakieś techniki, aby przedłużyć jego trwałość, szczególnie na skórze tłustej lub mieszanej?
To nie jest produkt, który sprawia, że skóra wydaje się tłusta. Jest bardzo trudny do opisania. Zostaje na swoim miejscu, ale nie jest klejący. Stosowałam go na pokazach mody i nigdy nie musiałam poprawiać, więc jest to dość nietypowa formuła. Nie trzeba używać sprayu utrwalającego, po prostu zostaje tam, gdzie się go nałoży.
Jesteś fanką używania pędzli czy wolisz pracować palcami?
Na planie zdjęciowym pędzli używam zwykle do makijażu ramion i obojczyków. Do twarzy często używam palców, bo produkty bardziej wtapiają się wtedy w skórę.
Jakie obrazy z popkultury kojarzą ci się z estetyką grunge?
Kiedy tworzyłam moodboardy do tej kolekcji, nie skupiałam się tylko na twarzach i makijażu, ale też na rzeczach takich jak projekty Helmuta Langa, kampanie Comme des Garçons, perfumy, typografia, tekstury takie jak PVC. Było w tym coś minimalistycznego, ale jednocześnie mocnego. W opakowaniu widać te inspiracje: mamy matowe szkło, srebro, białe napisy – jest to eleganckie, ale też na swój sposób surowe.
Czy miałaś już okazję pracować, używając nowych produktów?
Podczas jednej z wiosennych sesji, które robiłam dla amerykańskiego „Vogue’a”, poproszono mnie o makijaże, które będą wyglądały jak z lat 90. Pomyślałam: OK, użyję tych produktów w makijażach wszystkich modelek. Zajęło mi to tylko kilka sekund. Wszystko wyglądało idealnie przez cały dzień, nie było konieczności poprawek. To produkty, które świetnie się noszą, a do tego są zabawne i łatwe w użyciu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.