Na 63. gali rozdania nagród Grammy Dua Lipa jaśniała w wysadzanej kryształkami sukni z atelier Versace, Beyoncé w kreacji od Schiaparelli zgarnęła aż cztery statuetki, a największą gwiazdą wieczoru okrzyknięto Harry’ego Stylesa.
Na kilka dni przed uroczystością fani byłego członka zespołu One Direction dyskutowali na temat jego stylizacji. Podejrzewano, że założy suknię, podobną do tej, jaką miał na okładce październikowego wydania brytyjskiego „Vogue’a”, rozważano też romantyczną koszulę z teledysku do singla „Golden”. Zgodnie z zasadą Harry’ego Lamberta, stylisty Stylesa, „wybrali to, czego nikt się nie spodziewał”.
Muzyk otworzył galę jazzowym wykonaniem „Watermelon Sugar”, ubrany w skórzany garnitur od Gucci przewiązany pistacjowym boa. W świetle reflektorów można było dostrzec frywolny naszyjnik mieniący się na szyi gwiazdora. Wisiorek w kształcie banana z włoskiego domu mody przypomina biżuterię projektowaną przez Vivienne Westwood od lat 90. Fani nazywają go dosłownie: „penis necklace”. Na stronie marki został opisany jako „wstęp do zerwania z przestarzałymi zasadami rządzącymi światem mody” oraz „manifest wolności słowa”.
W drugiej części wieczoru Styles dołączył do zwycięzców, odbierając statuetkę za najlepsze wykonanie solowe („Watermelon Sugar”). Oprócz tego był nominowany w kategorii najlepszy album pop („Fine Line”). Tym razem na scenę wkroczył w kraciastej marynarce w przygaszonej żółci, włóczkowej kamizelce oraz sztruksowych spodniach. Dopełnieniem zestawu znów było boa w odcieniu lila. Na koniec przebrał się raz jeszcze, prezentując komplet w mandarynki i kolejny futrzasty szal.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.