Od szokującej propozycji, którą bały się prezentować „szanujące się” modelki, po kostium kąpielowy, bez którego już nie wyobrażamy sobie lata. Przedstawiamy niezwykłą historię bikini – jednego z najbardziej emocjonujących elementów garderoby w historii mody.
Rok 1962. Na ekrany kin wchodzi „Dr. No” – pierwszy z serii filmów o Jamesie Bondzie, w którego wciela się Sean Connery. Cała produkcja jest niezaprzeczalnie kultowa, pełna niezapomnianych ujęć, ale jedna scena szczególnie zapada w pamięć: moment, kiedy Honey, pierwsza w historii dziewczyna Bonda, grana przez Ursulę Andress, wychodzi z morza z muszlami w rękach i zarzuca blond włosy na plecy. Ubrana jest w białe bikini. Osoby pamiętające te czasy po latach wspomną, że właśnie przez nią chodziły do kina wiele razy… tylko w jednym tygodniu.
Bikini mocno intrygowało. Nie było wcale zwyczajne. Zostało wymyślone przez aktorkę wraz z reżyserem filmu Terence'em Youngiem i wykonane przez firmę Andress and Young z Jamajki, gdzie kręcono film. Białe, bawełniane, stosunkowo skąpe, prezentowało się doskonale na muskularnym ciele aktorki. Biustonosz miał wąskie ramiączka, sztywne miski i wiszące sznureczki przy dekolcie. Figi były mało zabudowane, z pasem przypominającym pasy brytyjskiej armii, a w nim sprzączki i pochwa na duży nóż. Seksownie i walecznie zarazem.
Bikini Honey to może i skąpy rodzaj kostiumu kąpielowego, ale taki, który na prezentacjach projektantów mody pojawiał się kilkanaście lat wcześniej. Dlaczego więc wciąż budził tak wielkie emocje?
Niezwykła historia bikini
Już w okresie międzywojnia i drugiej wojny światowej niektóre panie nosiły na plaży kostiumy odsłaniające brzuch. Na starych zdjęciach widać je na ciałach nielicznych żołnierek stacjonujących w nadmorskich bazach lub na „reklamach” niektórych aktorek – czyli fotosach, których używały w portfolio, by pokazać swoje atuty, jak miało to miejsce w wypadku Esther Williams czy słynnej Marilyn Monroe. Te wczesne zestawy to mocno zabudowane biustonosze i najczęściej spodenki z wysokim stanem, choć Marilyn od tej zasady stanowiła wyraźny wyjątek.
Dopiero jednak francuscy kreatorzy mody w 1946 roku mieli odważyć się odsłonić zdecydowanie więcej. Najpierw w czerwcu 1946 roku zobaczono niesamowitą jak na tamte czasy ilość odkrytego ciała podczas prezentacji kreatora haute couture Jacquesa Heima, od lat promującego również modele sportowe i prowadzącego butiki w nadmorskich miejscowościach. Projektant pokazał biustonosz o pełnych miskach i majtki o niższym stanie, odsłaniające pępek, którego dotąd próżno było szukać na jakiejkolwiek plaży, również jeśli chodzi o panów. Dziewczęcość i niejako „niewinność” podkreślało wykończenie linii pasa dwoma rzędami falbanek oraz jasna tkanina w ciemne kropeczki. W dodatku ramiączka można było opuścić, by opalać ramiona. Uroczo i zmysłowo. Od nazwy atomu – najmniejszej wówczas znanej cząsteczki – projektant ochrzcił swój model „L’Atome” – rewolucyjnie, ale jak szybko się okazało – na krótko.
Kilka tygodni później jego konkurent, inżynier Louis Réard, poszedł bowiem o krok dalej. Jako modelkę zatrudnił 19-letnią tancerkę Casino de Paris, Micheline Bernardini. Miał dla niej tak „wyzywające” zadanie, że żadna „szanująca się” modelka nie chciała przyjąć propozycji. Co kazał jej robić? Na pływalni Molitor w Paryżu pokazać światu, a zwłaszcza licznie przybyłym fotografom, „kostium mniejszy niż najmniejszy kostium”, jak określił swój model sam Réard. Rzeczywiście, kostiumu było „mało”. Biustonosz to dwa trójkąty połączone sznureczkami, majtki podobnie nieduże – wiązane na biodrach, mocno wycięte, zakrywające pośladki i wzgórek łonowy. Niewielkie kawałki materiału mają wzór nagłówków z gazet, podobny do tych, które tuż przed wojną pioniersko stosowała skandalizująca projektantka Elsa Schiaparelli. Największym szokiem były jednak widoczne pośladki. Między nie wchodził sznurek, a dopiero na wysokości kości krzyżowych znajdował się niewielki trójkącik. Wrażenia dopełniał fakt, że pośladki modelki były bielsze niż reszta jej ciała. Brak opalenizny wyraźnie wskazywał, jak bardzo zabudowane majtki Bernardini i współczesne jej kobiety nosiły zazwyczaj podczas kąpieli słonecznych. Réard promował swój produkt jako taki, w którym uzyska się najlepszą opaleniznę i jego pomysł rzeczywiście wiele zmienił, jeśli idzie o odsłonięcie pleców i pupy, nawet z dzisiejszej perspektywy.
Przełomowy wynalazek miał też własną nazwę: bikini, do dziś powszechnie stosowaną jako synonim dwuczęściowego kostiumu kąpielowego. Réard chciał nawiązać do słynnego atolu, gdzie testowano wówczas amerykańską broń jądrową. Wrażenie, jakie budziła śmiałość nowego kostiumu w odkrywaniu ciała kobiecego, miało być tak samo szokujące jak próby atomowe…
Gwiazdy w bikini
Bikini szybko zaczęło zdobywać plaże Europy, choć postęp ten napotykał w wielu krajach opór. Tak było chociażby w Polsce, gdzie przyzwyczajenie do tradycji robiło swoje, lub w miejscach takich jak Hiszpania, Portugalia czy Włochy, gdzie odgórnie go zakazano.
I jak bywało już w wypadku historii niejednego elementu mody, do zmiany percepcji tego ubrania przyczyniły się gwiazdy kina, m. in.: Betty Grable, Marilyn Monroe, Brigitte Bardot, Anita Ekberg i Sophia Loren. Nosiły bikini na sesjach zdjęciowych, w znanych scenach filmowych czy na plaży w Cannes, gdzie również, poza galowym wieczorem, podglądali je rosnący w siłę paparazzi. W gruncie rzeczy pomógł też konkurs Miss World, który zaczął się w 1951 roku, choć po koronacji Kiki Håkansson wiele krajów o konserwatywnych poglądach wysłało delegatów z prośbą o zmianę formuły. Rok później Miss World koronowano już w sukniach balowych. Sam papież potępił ten jeden jedyny raz, kiedy najpiękniejsza kobieta świata miała na sobie niewielki kostiumik, a w ślad za nim coraz więcej katolickich krajów, jak Belgia czy nawet Australia, zakazywało noszenia bikini. To wyzwoliło wielką kreatywność – tworzono chociażby trikini, które było rodzajem kostiumu z wąskim paskiem tkaniny łączącym biustonosz z majtkami. Formalnie nie dało się zatem ukarać za noszenie tego modelu, a ciało i tak było widać.
Zakazy nie powstrzymały też gwiazd, zresztą na szczęście nie obowiązywały wszędzie. Bardot w 1953 roku na plaży w Cannes właśnie w bikini epatowała dziewczęcym seksapilem. Cztery lata później w filmie „I Bóg stworzył kobietę” w licznych odważnych stylizacjach, w tym w bikini, oczarowała cały świat. Brytyjka Diana Dors w 1955 roku pojawiła się w nim na festiwalu w Wenecji podczas wycieczki gondolą. Takie sytuacje zwykle ściągały rzesze fotografów, a zdjęcia obiegały międzynarodową prasę. To wystarczyło, by upowszechnić model, choć w czasach, kiedy Kendall Jenner w bikini i futrzanych butach Miu Miu fotografuje się na stoku narciarskim i dzięki Instagramowi w kilka sekund wie o tym cały świat, pewnie trudno w to uwierzyć.
W Hiszpanii, gdzie zakazem na początku objęto całe państwo, burmistrz Benidorm Pedro Zaragoza przekonał samego Franco do uchylenia zakazu na plażach w mieście. Uzyskał zgodę w 1959 roku i miasto stało się hitem turystycznym… Czy Franco widział „I Bóg stworzył kobietę”? A może widział, jak Cannes, dzięki relacjom paparazzich, staje się turystyczną potęgą?
Lato pod znakiem bikini
Ponieważ coraz więcej plaż akceptowało bikini, sprzedaż dwuczęściowych kostiumów w zachodnim świecie zaczęła rosnąć, tworząc odrębny, do dziś niezwykle intratny sektor rynku. W porównaniu z jednoczęściowymi kostiumami bikini sprzyja minimalizacji liczby dostępnych rozmiarów, bo obie części da się łatwiej dopasować do przeróżnych ciał – a rynek kocha takie rozwiązania. W dodatku nie potrzeba na nie wiele materiału i relatywnie łatwo się je magazynuje, bo nie zajmują tak dużo miejsca.
Znaczące wzrosty na rynku nastąpiły dopiero jednak wraz z pojawieniem się pierwszej dziewczyny Bonda. Wtedy to bowiem nastały czasy młodzieżowej rewolucji seksualnej i bikini świetnie do niej pasowało. Na plażach zaczęto uchylać zakazy, widząc, że przepisy przestają mieć jakiekolwiek zastosowanie, skoro wraz z ruchem hippisowskim pojawiły się już nawet plaże dla nudystów.
Sam model z filmu długo pozostawał w rękach aktorki, skąd w 2001 roku trafił na aukcję w Christie’s. Anonimowy kupiec zapłacił za niego wówczas ponad 41 tys. funtów. Kwotę przebił inny kolekcjoner w 2020 roku. Cena wywoławcza wynosiła 500 tys. dolarów (1,9 mln złotych). Aukcję przeprowadzono online, a do dziś nie wiadomo, kto i ile dokładnie zapłacił za kultowy kostium aktorki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.