Na początku roku 50-letnia Selma Blair poleciała do Anglii, by wziąć udział w sesji okładkowej do majowego wydania brytyjskiego „Vogue’a”. Wiedziała, że będzie pozować z laską, z którą się nie rozstaje. Odkąd pięć lat wcześniej ogłosiła, że choruje na stwardnienie rozsiane (SM), w końcu przestała ukrywać swoją niepełnosprawność, a nawet stała się rzeczniczką osób zmagających się z chorobami autoimmunologicznymi. I choć z pewnością nie jest to rola jej marzeń, to na pewno najważniejsza w życiu.
Wcześniej, przez ponad cztery dekady, Selma Blair robiła, co mogła, by nikt nie dostrzegł jej postępującej choroby. – Myśl o tym, że zostanę uznana za niezrównoważoną psychicznie, totalnie mnie przerażała. Matka powtarzała, że byłby to koniec mojej kariery – wyznała w jednym z wywiadów. Dlatego starała się zachowywać „normalnie”, mimo że od dziecka doskwierał jej wielki dyskomfort. Już w wieku kilku lat Blair miała problemy z widzeniem na prawe oko. Dokuczały jej też częste skurcze, kulała na lewą nogę. Nie była również w stanie kontrolować pęcherza. Matka, elegancka sędzina z szanowanej, wysoko sytuowanej rodziny, martwiła się, że córka choruje na raka. Gdy okazało się, że nie, uznała problemy, na jakie uskarżała się Selma, za dziecięce fanaberie. Jej niezdarność ją irytowała, a kolejne zgłaszane przez córkę dolegliwości zwyczajnie ignorowała.
„Świruska” bez diagnozy
Lekarze, do których zgłaszała się nastoletnia Selma Blair, zachowywali się zresztą podobnie. Uznawali dziewczynę za atencjuszkę i traktowali z politowaniem. Tymczasem wiele objawów, które sygnalizowała, wskazywało na stwardnienie rozsiane.
– Gdyby z podobnymi dolegliwościami zgłosił się chłopiec, natychmiast wysłaliby go na rezonans magnetyczny. Ale w przypadku dziewczynki uznali po prostu, że jest świruską – skwitowała gorzko Selma Blair w wywiadzie dla „Vogue’a”.
Ucieczka w alkohol
Z czasem zrozumiała, że nikt nie traktuje jej schorzenia poważnie. Dlatego musiała radzić sobie sama. Ulgę przynosił jej alkohol. „Mam wrażenie, że musiałam pić, by w ogóle przetrwać dzieciństwo” – zdradziła Blair w swojej autobiograficznej książce „Mean Baby. A memoir of growing up” z 2022 r. Dodała, że pierwszy wysokoprocentowy kieliszek wypiła już jako siedmiolatka. Wtedy po raz pierwszy poczuła się szczęśliwa.
W miarę, jak dorastała, niektóre z objawów SM się wyciszały, ale inne – nasilały. Selma Blair miewała tiki, odczuwała dziwne mrowienie w kończynach, bez przerwy chciało jej się spać. By jakkolwiek funkcjonować, piła coraz więcej. By opanować ataki paniki i wyciszyć narastające uczucie lęku, łykała benzodiazepiny. Ta niebezpieczna mieszanka miała efekty uboczne, niestety tragiczne w skutkach.
Selma Blair wyznała w autobiografii, że zdarzało jej się być tak odurzoną, że nie była w stanie mówić. Traciła też wtedy zupełnie kontrolę nad ciałem. Jak zdradziła, dla kolegów z college’u jej wyraźna niedyspozycja stanowiła zachętę. Dlatego, gdy leżała pijana do nieprzytomności, wykorzystywali ją seksualnie. – Wielokrotnie padłam ofiarą gwałtu. Nie mogłam powiedzieć „stop”, bo zwyczajnie nie dawałam rady wykrztusić z siebie słowa – opowiadała.
Gwałt to trauma, jaka odcisnęła piętno na jej psychice. Ale przez wiele lat od ukończenia szkoły średniej, a potem dwóch fakultetów na Uniwersytecie w Michigan, Selma Blair wypierała przykre wspomnienia. Podobnie jak swoją niepełnosprawność. To, że zdarzało jej się nie panować nad emocjami i zachowywać ekscentrycznie, zamieniła w atut. U aktorów takie skłonności były przecież pożądane. A Selma bardzo chciała zostać aktorką.
Charyzmatyczna aktorka
Na pierwsze propozycje nie musiała długo czekać. Charyzmatyczna 23-latka o niesztampowej urodzie zwracała na siebie uwagę. Od 1995 r. grywała w serialach i filmach telewizyjnych. Przełom przyszedł pod koniec dekady. W 1999 r. Selma Blair wystąpiła w kultowej dziś „Szkole uwodzenia”. Wcieliła się w śliczną Cecile Caldwell, dziewczynę na skraju niewinności. Za scenę namiętnego pocałunku z Sarah Michelle Gellar dostała nagrodę MTV.
Blair natychmiast obwołano sensacją i wróżono jej spektakularną karierę. Spodziewano się, że lada chwila zawładnie przemysłem filmowym. Tymczasem Selma Blair, owszem, grała, ale na drugim planie. Jak dziś tłumaczy, tylko nie wychodząc przed szereg, mogła ukryć swoją niepełnosprawność. A jednak nawet w rolach drugoplanowych skupiała na sobie uwagę. W „Legalnej blondynce” wcieliła się w nemezis Elle Woods (Reese Witherspoon), wyrafinowaną i nieprzystępną Vivian. Spodobała się i krytykom, i widzom. W 2002 r. wystąpiła z kolei w komedii „Ostrożnie z dziewczynami”. Na planie tego filmu poznała Christinę Applegate, z którą się zaprzyjaźniła.
Popyt na Blair rósł, czego dowodem był udział gościnny aktorki w sitcomie „Przyjaciele”. Przez słynny serial przewinęło się mnóstwo gwiazd, choćby Julia Roberts i Brad Pitt. By dostać kilkuminutowy epizod w telewizyjnym hicie, należało spełniać tylko jeden warunek – być supersławnym. A Selma stawała się coraz bardziej pożądana.
W 2004 r. otrzymała angaż w hicie Guillermo del Toro, filmie fantasy „Hellboy”. Produkcja okazała się sukcesem, zarobiwszy na świecie ponad 100 mln dolarów. Selma Blair ponownie wcieliła się w swoją bohaterkę, Liz Sherman, cztery lata później. Wtedy, w 2008 r., czuła się już jednak bardzo źle. Kolejne propozycje odrzucała, wiedząc, że nie podoła. Nie miała w ogóle sił, włosy wypadały jej garściami. Męczyły ją też częste wymioty, a koordynacja ruchowa wciąż się pogarszała. Aktorka, składając to na karb przemęczenia, postanowiła skupić się na życiu prywatnym.
Nowa życiowa rola
Selma nigdy nie miała zbytniego szczęścia w miłości. Z powodu złamanego serca kilkakrotnie chciała się nawet zabić. W 2006 r. zakończyła dwuletnie małżeństwo z producentem Ahmetem Zappą, synem słynnego muzyka Franka Zappy. Niedługo później zakochała się w projektancie Jasonie Bleicku. W styczniu 2011 r. w mediach pojawiła się wiadomość, że Blair jest w ciąży.
Aktorka była szczęśliwa, ale czuła się fatalnie. Zmagała się ze spadkiem nastroju i przewlekłym zmęczeniem. Być może już wtedy, będąc w ciąży, chorowała na depresję. Poród wspomina jako koszmar. Wyznaje, że znieczulenie podziałało tylko na połowę jej ciała. O dziwo, dla lekarzy nie było to sygnałem alarmowym – aktorki nie skierowano na rezonans magnetyczny.
Blair wciąż nie miała pojęcia, co jest przyczyną jej koszmarnego samopoczucia. A to pogorszyło się jeszcze bardziej, gdy została matką. W filmie dokumentalnym „Selma Blair – Nieuleczalna optymistka”, przywołuje zdjęcia z tamtego okresu. Nie widać na nich rozanielonej świeżo upieczonej matki, ale udręczoną i dziwnie przygarbioną kobietę. Po porodzie wszystkie objawy stwardnienia rozsianego mocno się nasiliły. Selma nie widziała już dla siebie ratunku. Coraz częściej myślała o samobójstwie. – Z desperacji – tłumaczy w rozmowie z „Vogiem”.
Siedem lat w trzeźwości
Moment krytyczny przyszedł latem 2016 r. Blair, cierpiąca na silne zawroty głowy i odrętwienia, mająca coraz większe problemy z mówieniem i poruszaniem się, bez przerwy była pijana. A że wmawiano jej, iż wszystkie dolegliwości są na tle psychosomatycznym, zażywała też leki psychotropowe. Gdy wracała z Cancun w Meksyku do Los Angeles, jej organizm ostatecznie się zbuntował. Gwiazda przeżyła załamanie nerwowe. Z samolotu wyniesiono ją na noszach, co zostało, oczywiście, odnotowane w tabloidach. Selma nie zwlekała – natychmiast przeprosiła za zajście. – Jest mi wstyd – wyznała. Nie ukrywała też przyczyny swojego zachowania. Przyznała, że nadużywa alkoholu. Po przykrym wydarzeniu na pokładzie samolotu aktorka poprzysięgła sobie, że skończy z używkami. I umowy dotrzymała. Już od siedmiu lat pozostaje w trzeźwości.
Życie ze stwardnieniem rozsianym
W 2016 r. Selma Blair podjęła też ostatnie duże wyzwanie zawodowe. Wcieliła się w Kris Jenner w świetnym serialu „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona”. Jenner była jej rolą zachwycona, krytycy także. Co prawda Blair wystąpiła tylko w trzech odcinkach, ale i tak – jak zwykle – zrobiła wielkie wrażenie. Od tego czasu nie przyjęła większej roli. Nie gra, bo nie jest w stanie. Pod koniec 2018 r. w końcu usłyszała bowiem diagnozę: stwardnienie rozsiane. Czekała na nią ponad 40 lat.
– Wiedziałam, że choroba położy kres mojej karierze – powiedziała Blair w jednym z wywiadów. Ale, w pewnym sensie, stało się dokładnie odwrotnie. Aktorka drugiego planu błyszczy dziś na pierwszym. Selma Blair stała się rzeczniczką osób zmagających się z SM oraz wszystkich żyjących z niepełnosprawnością. Jest ich donośnym głosem, słyszanym na całym świecie. O swojej chorobie opowiada boleśnie szczerze, ale z poczuciem humoru. Oswaja ją i udowadnia, że ze stwardnieniem rozsianym można żyć. Choć nie jest to oczywiście zwyczajne życie. Wejście po schodach jest dla aktorki niczym wspinaczka na Mount Everest. Mówienie bywa wyzwaniem, pisanie – marzeniem. Ale Selma ani na chwilę się nie poddaje. Szczęśliwie, od pewnego czasu jej choroba jest w remisji. To prawdopodobnie zasługa eksperymentalnej terapii przeszczepienia komórek macierzystych, jakiej poddała się gwiazda. Bo była gotowa zrobić wszystko, by dalej żyć. – I pomyśleć, że kiedyś myślałam głównie o tym, by się zabić – żartuje.
Codzienne funkcjonowanie Selmie Blair ułatwiają najbliżsi. To głównie jej 11-letni dziś syn Arthur oraz pies asystent Scout. Aktorka ma też konie, których głaskanie działa na nią terapeutycznie. Bardzo chciałaby znów na nich jeździć, ale na razie jest to wykluczone. Swoimi małymi sukcesami, takimi jak dzień bez upadku na posadzkę w kuchni, dzieli się z przyjaciółką Christiną Applegate. Ta doskonale ją rozumie, gdyż dwa lata temu sama dowiedziała się, że cierpi na stwardnienie rozsiane. Do zrobienia rezonansu magnetycznego w kierunku SM namówiła ją właśnie Blair. – Dolegliwości Christiny wydały mi się dziwnie znajome – wspomina Selma. Applegate przyznaje, że bez wsparcia przyjaciółki byłoby jej o wiele trudniej pogodzić się z druzgocącą diagnozą.
Blair, jeszcze niedawno przekonana, że żegna się z show-biznesem na zawsze, jest dziś sławniejsza niż kiedykolwiek. Gdy po raz pierwszy od diagnozy pojawiła się na czerwonym dywanie, była sensacją. Następnego dnia wszystkie tytuły rozpisywały się o lasce, którą się podpierała, pozując fotografom. Chwalono ją za odwagę, determinację oraz… wspaniałą stylizację. Rok temu poruszyła zaś widzów brawurowym występem w amerykańskiej edycji „Tańca z gwiazdami”. Ze względu na swoje ograniczenia ruchowe, ostatecznie musiała odejść z programu przed finałem. Dla wielu to jednak właśnie Blair wygrała show. Aktorka znalazła się także na liście 100 najbardziej wpływowych kobiet według BBC. Dokument „Selma Blair – Nieuleczalna optymistka” nagrodzono natomiast wieloma prestiżowymi nagrodami.
– Jestem teraz w dobrym miejscu – powiedziała aktorka magazynowi „People”. – Czasem nie mogę uwierzyć, że aż tyle przydarzyło mi się w życiu. I że, mimo wszystko, wciąż tu jestem. I mam się całkiem nieźle!
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.