Jennifer Aniston, Davida Schwimmera, Lisę Kudrow, Matta LeBlanca, Matthew Perry’ego i Courteney Cox sfotografowano podczas trasy promocyjnej telewizji NBC zaledwie pół roku po premierze najpopularniejszego serialu w historii telewizji.
22 września 1994 roku wyemitowano pierwszy odcinek serialu, który miał się stać przebojem wszech czasów. „Przyjaciół” ponad 25 lat po premierze na Netfliksie oglądają kolejne pokolenia widzów. I to oglądają na potęgę, bo produkcji kilkakrotnie udało się ustanowić rekord popularności na platformie. Ci najmłodsi, którzy urodzili się długo po debiucie produkcji, uważają, że w ogóle się nie zestarzała. A wszyscy fani zgodnie lamentują, że już niedługo „Friendsi” znikną z platformy streamingowej, by pojawić się w nowej, należącej do Warnera. Elektryzuje ich natomiast każda plotka o powrocie filmu, czy to w formie pełnometrażowej, czy w postaci serialu, który miałby opowiedzieć o dalszych losach szóstki nowojorczyków. Ostatnio nostalgię wyznawców podsyciła firma Pottery Barn. Osiągający dobre wyniki w testach „Jak dobrze znasz Przyjaciół?” wiedzą, że właśnie w sklepie tej marki Rachel kupowała meble imitujące antyki. Od 30 lipca w tych samych butikach będzie można nabyć poduszki, meble i kubki inspirowane serialem. Jego bohaterowie spędzali w końcu większość czasu, siedząc z kawą w wygodnych fotelach albo na kultowej kanapie.
Ale 9 stycznia 1995 roku, gdy zrobiono obsadzie „Przyjaciół” zdjęcie podczas trasy promocyjnej telewizji NBC, wielkie kubki nie zdążyły jeszcze przejść do legendy. A Jennifer Aniston, David Schwimmer, Lisa Kudrow, Matt LeBlanc, Matthew Perry i Courteney Cox nie zarabiali jeszcze miliona za odcinek, jak w finałowym 10. sezonie (kobiety w telewizji nigdy wcześniej ani później nie dostawały więcej). Byli wciąż stosunkowo nieznanymi aktorami przed trzydziestką, którzy przeczuwali już jednak, że trafili szóstkę w totka.
Pierwszy odcinek „Przyjaciół”, napisany przez Martę Kauffman i Davida Crane’a, choć oglądany dziś z sentymentem, nie zapowiada przeboju na tak wielką skalę. Miewa dłużyzny, nie każdy jego żart śmieszy, a realia są zarysowane zbyt umownie. Ale bohaterów nie da się nie lubić. Wystarczyło, że Jennifer Aniston weszła na plan w sukni ślubnej i z mokrymi włosami, by stworzyć jedną z najbardziej ikonicznych postaci w historii telewizji. Reszta w niczym jej nie ustępowała. To właśnie przyjaciele, których widzowie uznali za własnych, zagwarantowali produkcji sukces. Dziewczyny chciały czesać się jak Rachel, gotować jak Monica, mieć do siebie dystans jak Phoebe. A chłopaki odnajdywali w sobie pewność siebie Joeya, choć tak naprawdę bliżej im było do safandułowatego Rossa albo neurotycznego Chandlera. Przeboje i podboje, romanse i miłości, wzloty i upadki szóstki obserwowaliśmy przez 10 lat. I razem z aktorami oraz bohaterami płakaliśmy na finale, gdy wszyscy opuścili wreszcie apartament z fioletowymi ścianami, by podążyć każdy w swoją stronę. Okazało się, że widzowie nie chcą się z „Przyjaciółmi” rozstać. 25 lat później nie przeszkadza im nawet to, że nierealistyczne w serialu były proporcje zarobków do wydatków, główni bohaterowie są biali, heteroseksualni i zamożni, nagminnie zdarza im się też żartować z mniej uprzywilejowanych grup. „Przyjaciół” ogląda się dla inspiracji, bo moda zatoczyła krąg, więc stylizacje dziewczyn jeszcze przed chwilą uważane za passé wracają do łask (vide sukienki na ramiączkach spaghetti, krótkie topy noszone do szerokich spodni czy buty z kwadratowymi noskami), dla nostalgii, bo połowa lat 90. wydaje się epoką pozbawioną problemów, i dla tego, co nigdy nie przestaje przyciągać, czyli ciepła. Bo przecież poza wszystkim jest to prosta opowieść o przyjaźni. Nie tej z Instagrama, tylko z klatki obok, z trzepaka, z kanapy w kawiarni.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej