Singiel „Wannabe”, który uczynił ze Spice Girls popkulturowy fenomen, zadebiutował w eterze latem 1996 roku. Rok wcześniej świeżo skompletowany girlsband bawił się na 48. Festiwalu Filmowym w Cannes.
W 1995 roku canneńskie jury pod przewodnictwem legendy francuskiego kina Jeanne Moreau nagrodziło Złotą Palmą „Underground” Emira Kusturicy. Na ekranie pokazano „Truposza” Jima Jarmuscha, „Szybkich i martwych” Sama Raimiego oraz „Eda Wooda” Tima Burtona. Po czerwonym dywanie przechadzały się Nicole Kidman, Sharon Stone i Liz Hurley. A co na Lazurowym Wybrzeżu porabiały Spice Girls?
Geri Halliwell, Emma Bunton, Melanie Brown, Victoria Adams i Melanie Chisholm zrobiły sobie przerwę od nagrań debiutanckiego albumu, by zakosztować canneńskiego słońca. Dwudziestoletnie Brytyjki poznały się rok wcześniej na eliminacjach do konkursu muzycznego ogłoszonego przez magazyn „The Stage”. W marcu 1994 roku 400 aspirującym piosenkarkom postawiono zadanie nauczenia się choreografii do utworu „Stay” zespołu Eternal. Potem każda uczestniczka musiała zaśpiewać solo przed menedżerami Bobem i Chrisem Herbertami. Miesiąc później pozostała tylko finałowa dziesiątka dziewczyn. Wybrano Halliwell, Brown, Adams, Chisholm i 17-letnią Michelle Stephenson. Gdy ta ostatnia nie dogadała się z pozostałymi członkiniami girlsbandu, wykonano telefon do Emmy Bunton. – Trochę żałuję, że nie jestem multimilionerką, jak one, ale nie chciałam tak żyć – mówiła potem Michelle na łamach „The Mirror”.
Gdy Emma została piątą Spicetką, rozdzielono role. Najmłodszej nadano przydomek Baby, ubrano w róże i błękity, spięto włosy w kucyki. Geri została Ginger – ekstrawagancką seksbombą z płomiennymi pasmami. Brown z afro, cętkami na ubraniach i szerokim uśmiechem przeobraziła się w Scary. Druga Melanie nie chciała wciskać się w obcisłe sukienki, więc nazwano ją Sporty. Najelegantszej z wokalistek – Victorii – pozostawiono małe czarne, kazano zrobić ponurą minę i wyłączono mikrofon, bo najgorzej z piątki radziła sobie ze śpiewem.
Spice Girls w Cannes: Próba generalna
Debiutancki singiel „Wannabe” miał się ukazać dopiero latem 1996 roku, ale prace nad albumem trwały nieprzerwanie od uformowania się zespołu. Choć w Cannes nikt jeszcze Spicetek nie znał, menedżer Simon Fuller postanowił zaprezentować je jak gwiazdy, którymi miały się wkrótce stać. Dopracowany produkt wymagał perfekcyjnej oprawy – żaden detal nie mógł być przypadkowy. W canneńską tradycję wpisywały się apaszki na głowach, okulary przeciwsłoneczne i szerokie uśmiechy posyłane z jachtu zacumowanego w porcie. Brytyjki okazały się jednak o wiele głośniejsze niż francuskie ikony pokroju Brigitte Bardot. Wkrótce lekkie nieokrzesanie, arogancja i niewyparzone języki miały stać się znakiem rozpoznawczym zespołu. Geri i spółka w Cannes testowały też swój wizerunek – Halliwell odsłoniła brzuch, Bunton wybrała uroczą sukienkę z falbanką, Brown – cętki, Chisholm – biały dres, a Adams zamszową mini, pasującą raczej na londyński deszcz niż canneńskie słońce.
W latach 1996–1997, gdy Spice Girls wydały dwie płyty, nie było na świecie sławniejszych dziewczyn. Szybko doszło jednak do rozpadu zespołu. Już w 1998 roku podczas trasy po Stanach Zjednoczonych odeszła Geri. – Po prostu nie przyszła na próbę. Było z nami wtedy naprawdę kiepsko – opowiadała Mel B. Halliwell. Przyznała po latach, że zmagała się z zaburzeniami odżywiania i depresją, więc musiała o siebie zadbać. Spice Girls kontynuowały karierę we czwórkę, by ogłosić przerwę w 2000 roku. W 2007 roku spotkały się całą piątką na koncertach, w 2012 roku zamknęły igrzyska olimpijskie, a w 2019 roku znów zaśpiewały na scenie, tym razem bez Victorii, zbyt zajętej budowaniem imperium mody. – Wolę skupić się na rodzinie i firmie – mówiła na łamach niemieckiego „Vogue’a”. Teraz Brown odgraża się, że kolejne tournée – z udziałem Victorii Beckham – już w 2023 roku. Czy na potrzeby koncertów nagrają nowy kawałek, czy znów wystąpią z przebojami sprzed 25 lat? Nostalgia trzyma się mocno, więc właściwie nie ma powodu, by próbować czegoś nowego. Stare to nowe nowe.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.