W połowie lat 90. dwóch amantów zagrało razem w „Wywiadzie z wampirem”, ugruntowując swój gwiazdorski status i rozpoczynając kolejną falę popularności krwiożerczych nieśmiertelnych. Dziś film można oglądać na Netfliksie.
W listopadzie 1994 roku w Los Angeles Tom Cruise i Brad Pitt – odtwórcy ról Lestata i Louisa w „Wywiadzie z wampirem” Neila Jordana na podstawie powieści Anne Rice – świętowali premierę kultowego dziś filmu. I na ekranie, i na czerwonym dywanie wyglądali jak bracia.
Dzięki nagrodzonej Oscarem kostiumografce Sandy Powell, która oddała przepych strojów z końca XVIII wieku, i ogromnemu zespołowi charakteryzatorów aktorzy przeobrazili się w nieśmiertelnych o przezroczystej skórze, płonącym spojrzeniu i długich włosach. Louis i Lestat, który zmienił go w wampira, noszą koszule z żabotem, aksamitne kamizelki i bogato zdobione marynarki.
Na premierze filmu Cruise i Pitt zaprezentowali się w stylizacjach typowych dla lat 90. – w czerni, skórze i lekko rozchełstanych koszulach. Obaj mieli włosy do ramion – Pitt platynowe, Cruise kasztanowe, do tego mocne brwi i trzydniowy zarost. Choć trudno ich odróżnić, Pitt w każdym wywiadzie podkreślał, że nie są przyjaciółmi. – Jeśli on jest biegunem północnym, to ja południowym. Jeśli on jest tym, który wita się z każdym, ja tym, który zawsze stoi z boku – mówił aktor na łamach magazynu „Premiere”. Opowiadał też o rywalizacji na planie. Pitt w ogóle nie przepadał za filmem, w którym zagrał. Dziennikarzowi „Rolling Stone” zwierzał się, że „nigdy nie chciał się zabić”, podczas gdy jego bohater – owdowiały plantator, który zostaje wampirem – myśli tylko o tym, jak skrócić swoje męki, najpierw za ludzkiego, a potem monstrualnego życia.
Napięć było więcej. Podobno pisarka i autorka scenariusza Anne Rice ostro krytykowała casting. W ogóle nie widziała Cruise’a w roli Lestata. Jej wybór padł na Daniela Day-Lewisa. Po premierze przepraszała za wcześniejsze komentarze. – Cruise stał się Lestatem – przyznawała.
I Pitt, i Rice mieli zapewne obiekcje wobec Cruise’a, bo już wtedy plotkowano o jego zaangażowaniu w scjentologię. Do sekty miała go wciągnąć pierwsza żona – Mimi Rogers – już w 1990 roku. Nie podejrzewano jeszcze, jak niebezpiecznie uzależniające może być życie pod wpływem ułudy. Cruise miał z czasem dla scjentologii poświęcić wszystko – małżeństwa z Nicole Kidman i Katie Holmes, córkę Suri, którą Holmes wyrwała ze szponów sekty, przyjaciół w Hollywood. Pozycji nie stracił nigdy, bo jego filmy za dobrze zarabiają, żeby przemysł zrezygnował z gwiazdora o wątpliwych poglądach. – To piękna religia – mówił Cruise jeszcze niedawno. W ostatnich miesiącach pisano jednak, że „dystansuje się” wobec sekty. Pokazał się publicznie na trybunach Wimbledonu i Euro 2020. Równocześnie kręci też drugą część „Top Gun” i dwie kolejne odsłony „Mission Impossible”.
Tom Cruise i Brad Pitt w połowie lat 90. byli w podobnym momencie kariery – po pierwszych wielkich sukcesach, ale przed statusem supergwiazdorów. Choć poszli tak różnymi drogami, jak mówił Pitt w wywiadach, przyświecał im podobny cel – wspiąć się na sam szczyt. Tomowi udało się to głównie za sprawą franczyzy „Mission Impossible”, Bradowi po części dzięki „Ocean’s Eleven”. Został też potężnym producentem. Nie przeszkodziły mu na pewno związki z pięknymi i znanymi kobietami – Gwyneth Paltrow, Jennifer Aniston i Angeliną Jolie (choć ten ostatni zakończył się w aurze skandalu, a teraz ona chce mu odebrać prawa do opieki nad dziećmi).
„Wywiad z wampirem” mógł być dla obu punktem zwrotnym, zwłaszcza że film zapowiadał kolejną falę popularności produkcji o wampirach. Powstał niemal równolegle z „Draculą” Francisa Forda Coppoli z 1992 roku. Prawdziwy wysyp miał nastąpić na przełomie wieków, gdy wampiry zaludniły wyobraźnię nastolatków za sprawą „Zmierzchu”, „Pamiętników wampirów” czy „Buffy, postrach wampirów”. Doroślejsze produkcje, takie jak „Czysta krew” czy „Pozwól mi wejść”, mierzyły się z mitem wampirów jako postaci uwodzicielskich i niszczycielskich. W kolejnych filmach i serialach nieśmiertelni przeżywali katusze, próbując pogodzić się ze swoją ambiwalentną kondycją egzystencjalną. Ich popularność w okolicach 2000 roku rezonowała z lękami milenijnymi. Kilka lat później wampiry wyparły wilkołaki, potem zombie, a czasami też obcy. Jako że w momentach niepokoju społecznego wampiry często powracają zza grobu, w czasach zbliżającego się kryzysu ekonomicznego możemy spodziewać się ich powrotu. I pewnie znów będą miały przystojne twarze Cruise’a, Pitta czy Pattinsona.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.