Znaleziono 0 artykułów
09.06.2024

Ten masaż działa jak lifting. Jakie korzyści płyną z kobido?

09.06.2024
(Fot. Spotlight. Launchmetrics)

Być może nigdy z niego nie korzystałaś, ale z pewnością wiesz, że kobido to japońska technika manualnego liftingu twarzy. Tymczasem większość Azjatek, które kochają masaże i z nich korzystają, nie słyszała o kobido. Wyjaśniamy, na czym polega ten paradoks.

Uwielbiany w Europie, nieznany w Japonii. Aż trudno w to uwierzyć, ale masaż, który od kilku lat cieszy się rosnącą popularnością w Paryżu, Madrycie czy Warszawie, w Tokio jest zupełnie nieznany. – Prawdę mówiąc, nigdzie nie widziałam salonu masażu kobido – mówi Justyna Kozak, Polka od czterech lat mieszkająca w Tokio. – Owszem, wszelakie masaże są tu bardzo popularne, a przeciętna Japonka stosuje ich zdecydowanie więcej niż przeciętna Polka, ale nazywają się one po prostu „masażem twarzy”. Kobiety stosują tu korugi, często wykonują go same w domu, podczas codziennej pielęgnacji twarzy, która swoją drogą jest zdecydowanie inna od pielęgnacji twarzy w Europie. Wydaje mi się, że nazwa kobido jest używana w Polsce w celach marketingowych, aby dodać więcej egzotyki – mówi Polka. W tym ostatnim zdaniu jest sporo prawdy. Zacznijmy jednak od początku.

Kobido: Masaż samurajów i gejsz

Wokół kobido narosło wiele legend, stąd trudno dotrzeć, jak naprawdę powstała ta niezwykła technika. Wiele źródeł wskazuje jednak na wiek XV oraz medyczne korzenie masażu. Podobno wszystko zaczęło się kilkaset lat wcześniej, bo w VIII w., kiedy to stworzona została pierwsza japońska technika Tui Na. Jeden z przekazów głosi, że w XIV w. Akashi Kan Ichi, japoński lekarz, rozwinął własną wersję Tui Na, tworząc metodę ucisku i pocierania skóry pod nazwą Anma (jako praktyka terapeutyczna stosowana jest do dziś). Podążając za legendą, przenieśmy się do 1472 r., do Surugi na południe od góry Fidżi, na wielki konkurs masażu. Z rywalizacji dwóch mistrzów Anma, którzy skupili się na terapii twarzy Kyoku Te, miał wówczas powstać system kobido. Inna wersja podaje, że to cesarski lekarz o nazwisku Kobido opracował sposób leczenia przeróżnych dolegliwości i utrzymania zdrowia. Jego masaż cieszył się według legendy wielką popularnością japońskich arystokratek i cesarzowych oraz gejsz, które chciały zachować młodość i piękny wygląd. Można też doszukać się informacji, że to samurajowie jako pierwsi korzystali z techniki kobido, a służyła im ona do przywrócenia wewnętrznej harmonii i spokoju ciała oraz umysłu. W czym relacje są zgodne? Technika kobido była owiana tajemnicą i przekazywana przez mistrzów jedynie wybranym uczniom. Tak wyłaniano kolejne generacje spadkobierców. To sprawiło, że masaż, który teraz jest na ustach całej Europy, w Japonii był, i do dziś pozostaje, ekskluzywnym rytuałem. Funkcjonują tu tzw. domy kobido, małe, często rodzinne „gabinety”, które podchodzą indywidualnie do każdego klienta, często oferując też kosmetyki własnej produkcji.

Z Japonii do USA

Po II wojnie światowej mistrz Ito (25. generacja mistrza Kobido) przeniósł dom do Tokio, do ekskluzywnej kliniki, z której korzystali najbogatsi i najsławniejsi Japończycy. Wciąż liczyło się, aby technika masażu owiana była tajemnicą – mistrz przyjął zaledwie trzech uczniów w ciągu całego swojego życia. Jeden z nich zawędrował do Stanów Zjednoczonych i w 1990 r. zaczął tu nauczać japońskiego masażu. Shogo Mochizuki, bo o nim mowa, został mianowany 26. generacją mistrza Kobido. To on jest aktualnym guru, jeśli chodzi o nauczanie „ortodoksyjnej” metody masażu twarzy. Obecnie na świecie zna ją ok. 50 uczniów. Wśród nich znalazła się francuska kosmetyczka Delphine Langlois, która spędziła kilka lat, ucząc się technik kobido, i w Paryżu prowadzi własny salon dla VIP-ów. Większość szkoleń masaży nazywanych kobido trwa znacznie krócej, a osób oferujących manualny lifting twarzy jest zdecydowanie więcej niż 50. Jak to zrozumieć? – W mojej interpretacji to, co było marką masażu w Japonii, weszło do słownika i upowszechniło się, obejmując konkretną technikę masażu – mówi Magdalena Michta, terapeutka manualna. I dodaje: – Moim zdaniem japoński masaż twarzy jest szerokim pojęciem i chyba w uproszczeniu, a może w celach marketingowych, zaczęto stosować nazwę kobido. Dla mnie, jako terapeutki, ważne jest, aby trzymać się zamysłu, na którym bazuje oryginalna metoda. Kluczowe są techniki relaksacyjne, akupresura, praca na głębokich mięśniach i tkankach. Poza tym, co mówiono także na moim szkoleniu, każdy wkłada w pracę coś swojego. Technika zmienia się, ewoluuje, każdy nadaje jej swoją interpretację, co jest istotne przy indywidualnym traktowaniu klientów.

(Fot. Spotlight. Launchmetrics)

Na czym polega technika kobido?

Oryginalny, czy ortodoksyjny masaż kobido bazuje na 48 technikach. Ugniatanie, przeciąganie, ruchy wibracyjne i perkusyjne to tylko niektóre z nich. Ważna jest też filozofia, na której bazuje: piękno to harmonia ciała i ducha, a zdrowie fizyczne i emocjonalne są w ścisłej relacji. – To technika działająca na głębokie struktury skóry – tłumaczy Magdalena Michta. – Głębokie ruchy działają na poziomie mięśni i powięzi, zaś szybkie i zdecydowane mają pobudzić skórę do produkcji kolagenu i elastyny. Masaż składa się z kilku etapów. Pierwszy to masaż tkanek głębokich – niweluje napięcie mięśniowe i wpływa na wygładzenie zmarszczek. Drugi – relaksacyjny masaż ramion, barków i górnego odcinka pleców – prowadzi do zmniejszenia napięcia, stresu oraz poprawia krążenie. Drenaż limfatyczny usprawnia przepływ limfy, zmniejsza obrzęki oraz opuchliznę. Potem następuje faza liftingująca, najbardziej intensywna część masażu, której efektem jest poprawa owalu, napięcia i ujędrnienia skóry. Z kolei faza modelująca, o zmiennej intensywności, wygładza drobne zmarszczki mimiczne, zaś akupresura stymuluje poszczególne punkty na twarzy, które pobudzają pracę organów wewnętrznych. Ostatnia część zabiegu to delikatne wyciszanie skóry i często... wybudzanie klientki. Aby wyciszyć pobudzoną intensywnym masażem skórę, zwykle używam kul solnych, które chłodzą, a zawarte w nich związki mineralne odżywiają skórę – tłumaczy ekspertka.

Kobido: Cudowna metoda czy ryzyko powikłań?

Współczesne miejskie legendy głoszą (jak widać kobido wciąż owiane jest baśniową otoczką), że japoński masaż twarzy to forma manualnego liftingu i idealna alternatywa dla skalpela. – Jeśli klientka przychodzi do mnie, oczekując trwałego efektu liftingu twarzy po jednorazowej wizycie, to muszę odesłać ją na… chirurgiczny lifting. Kobido nie cofnie czasu w magiczny sposób, ale – wykonywany regularnie, raz w miesiącu – efektywnie spowalnia procesy starzenia się skóry. Poza tym wpływa na poprawę napięcia skóry, a niemal natychmiastowo na poprawę kolorytu – tłumaczy Magdalena Michta. Rozprawmy się z jeszcze jednym mitem, głoszącym, że masaż, żeby działał, musi boleć. Kobido należy do intensywnych masaży, etap pracy na głębokich mięśniach może być bardziej odczuwalny. – Zabieg na przerośniętych mięśniach żwaczy bywa chwilowo bolesny, ale przynosi bardzo dużą ulgę. Jednak długotrwały i ostry ból jest niewskazany, gdyż doprowadza do wzmożonego napięcia mięśni, a celem masażu jest ich rozciągnięcie i rozluźnienie – przestrzega Magdalena Michta. A co z przeciwwskazaniami? – Wśród nich wymienić należy stany zapalne skóry i organizmu (np. gorączkę), przerwaną ciągłość naskórka, trądzik różowaty w fazie zaostrzeń, aktywny trądzik, nowotwory. W wielu przypadkach masaż należy odłożyć w czasie. Nie można wykonywać go po ekstrakcji zęba (odczekać należy dwa tygodnie), założeniu implantu zęba (tu czekamy dwa miesiące) czy po inwazyjnych zabiegach medycyny estetycznej (nici, wypełniacze, lasery). Należy też pamiętać o alergiach. Kluczowy jest wywiad i uczciwość klienta. Bez wiedzy, że dana substancja uczula, terapeuta może nieświadomie zaszkodzić masowanej osobie, np. sięgając po źle reagujący ze skórą olejek – mówi ekspertka. Jest jednak i druga strona medalu: do masażu kobido istnieją wskazania lecznicze.  Pomaga on mianowicie w walce z bruksizmem, czyli mimowolnym zaciskaniem zębów i ich zgrzytaniem. Masaż zmniejsza skutki napięć w obszarze szczękowo-twarzowym, których przyczyną mogą być m.in. wady zgryzu. – To też sposób na walkę ze stresem i napięciem, może być skutecznym remedium na bóle głowy o podłożu napięciowym – dodaje Magdalena Michta.

Kobido: Marka czy wspólne dobro?

Czy kobido to jedna technika, czy pojęcie szerokie? W Japonii i w Stanach Zjednoczonych to zastrzeżona marka towarowa. Inaczej jest w Unii Europejskiej, w której rejestrze znak Kobido chroniony był wyłącznie do 12 sierpnia 2019 r. To otworzyło furtkę do próby zastrzeżenia nazwy w Polsce. Tomasz Tomasik, który uczył się od doktora Shogo, deklarował, że chce zapobiegać nadużywaniu nazwy technik masażu i chronić japońskie dziedzictwo. W 2022 r. Urząd Patentowy RP udzielił jego firmie prawa do wyłącznego korzystania ze znaku Kobido. Wywołało to protest środowiska, na czele z Żanetą Gortat-Stanisławską, która argumentowała, że nazwa „kobido” pisana znakiem kanji (tłumaczonym jako „starożytna droga piękna”) nie ma bezpośredniego związku z towarami i usługami z branży beauty i weszła do powszechnego języka. Urząd patentowy przyjął zastrzeżenia i wygasił prawo ochronne.

Przyglądając się bliżej tajemnicy fenomenu kobido, dochodzimy do wniosku, że mamy tu do czynienia w dużej mierze ze zjawiskiem językowym. Konkretnie chodzi o tzw. apelatywizację (deonimizację lub eponimizację), która dotyczy marek dominujących w danym czasie na rynku. Przywołać możemy chociażby adidasy, które stały się synonimem butów sportowych, czy pampersy jako określenie pieluch jednorazowych. Kobido zdaje się więc być obszernym, działającym na wyobraźnię pojęciem, obejmującym masaż twarzy wywodzący się z tradycji japońskiej. Zamiast więc toczyć spory o nazwę, korzystajmy z dobrodziejstw technik relaksacji i akupresury, bo są naprawdę skuteczne.


Więcej inspiracji znajdziecie w nowym wydaniu „Vogue Polska Sport & Wellness” w sprzedaży od 9 maja. Zamów już dziś z wygodną dostawą do domu

Dorota Nasiorowska-Wróblewska
  1. Uroda
  2. Pielęgnacja
  3. Ten masaż działa jak lifting. Jakie korzyści płyną z kobido?
Proszę czekać..
Zamknij