Znaleziono 0 artykułów
10.11.2023

Iga Świątek: Jazda bez trzymanki

10.11.2023
Fot. Getty Images

Gdy w 2020 roku Iga Świątek wygrywała turniej wielkoszlemowy French Open, miała zaledwie 19 lat, stając się tym samym najmłodszą mistrzynią Rolanda Garrosa od czasów wygranej Moniki Seles w 1992 roku. Trzy lata później ma na koncie trzy kolejne wielkie szlemy, tytuł liderki rankingu i niezliczone rekordy, którymi dogania, a nawet prześciga najlepsze zawodniczki w historii. Na co dzień introwertyczna, na korcie zamienia się w bezlitosną bestię. Często walczy jednak nie tylko z rywalkami po drugiej stronie siatki. Stawia czoła presji i perfekcjonizmowi, zmierza się z destrukcyjnym obliczem pasji. Pilnuje, by mimo sławy i związanych z nią oczekiwań nadal cieszyć się grą – starać się być coraz lepszą, a w nawet najbardziej bolesnych momentach odnaleźć pozytywy.

Najlepsze tenisistki świata, które rywalizowały w Cancun podczas tegorocznej edycji turnieju WTA Finals, były bez szans nie tylko w zderzeniu z siłami natury (zawody wielokrotnie przerywano z powodu obfitego deszczu, intensywnego wiatru), lecz także w starciu z Igą Świątek. Polka zdmuchiwała przeciwniczki z kortu niczym szalejąca nad kortami wichura. Na drodze do finału straciła zaledwie 20 gemów, pobijając tym samym poprzedni, należący od 2002 roku do Sereny Williams rekord, który wynosił 32 gemy. Świątek finał wygrała (Jessice Peguli, z którą przyszło jej się zmierzyć, oddała zaledwie jeden gem) i w rezultacie powróciła na szczyt rankingu WTA.

Mogłoby się wydawać, że właśnie z taką misją przyjechała do Meksyku – zrobić wszystko, by prześcignąć Arynę Sabalenkę i odzyskać koronę. W rzeczywistości było jednak odwrotnie – nie chciała pozwolić, by perspektywa rankingowej jedynki przyćmiła jej esencję gry, by dołożyła niepotrzebnej presji i sparaliżowała.

W kreacji Magdy Butrym przed WTA Finals / Fot. Getty Images

O tym, jaką lekcję wyniosła ze wszystkiego, co w ostatnich tygodniach wydarzyło się w jej karierze – przegrana w 1/8 finału US Open i utrata fotela liderki, porażka na wczesnym etapie turnieju w Tokio, a później spektakularny powrót na zawodach w Szanghaju i teraz, podczas WTA Finals – Świątek opowiadała tuż po wygranym finale w Cancun. – Poprzedni sezon był tak wspaniały, że nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie powtórzyć ten sukces – mówiła w rozmowie z Eurosportem. – Pogodzenie się z tym faktem zdjęło ze mnie ogromny ciężar presji, pozwoliło skierować myśli naprzód, nie pozwolić, by ranking miał na mnie wpływ. To oczywiście trudne, gdy jednak wychodziłam na kort, wiedziałam, że muszę skupić się na czymś innym. Trofeum otrzymała z rąk jednej z najważniejszych zawodniczek w historii kobiecego tenisa, Chris Evert.

Specjaliści i komentatorzy rzeczywiście mówili, że tak skoncentrowanej Świątek nie widzieli już dawno. Kierował nią prosty w brzmieniu, ale piekielnie trudny do zrealizowania plan: grać najlepszy w swoim wykonaniu tenis, popełniać jak najmniej błędów, egzekwować uderzenia tak, by w większości kończyły akcje zwycięstwem. Wachlarz możliwości, jakie posiada polska tenisistka, pozwala jej takie zadania wykonywać śpiewająco. Jest szybka i precyzyjna, doskonale gra z głębi kortu i rozprowadza przeciwniczki po jego narożnikach, równie solidnie (i szybko) gra ofensywnym forhendem, co w defensywie. Specjaliści zauważają, że zestaw wrodzonych i nabytych zdolności oraz tempo, w jakim rozwija inne, nieco słabsze do tej pory elementy gry, jak chociażby woleje, czynią z niej zawodniczkę na miarę największych mistrzyń tenisa.

Wimbledon 2023 (Fot. Getty Images)

Historia inna niż wszystkie

Świątek sama mówi jednak, że jej historia nie jest taka jak innych tenisistek. Choć jako dziecko lubiła grać w tenisa, nie marzyła, że w przyszłości zajmie się nim zawodowo. Pragnienia miała wtedy inne – wykluć się z introwertycznej skorupy, poczuć swobodnie wśród innych, nie bać się rozmawiać i funkcjonować w społeczeństwie. O tym, jak bardzo zamknięta w sobie była, napisała w szczerym i przejmującym eseju, opublikowanym na początku tego roku na łamach „The Players Tribune”. Poruszyła w nim też temat wyjątkowej relacji z ojcem.

Wierzył we mnie na długo, zanim ja zaczęłam wierzyć w siebie – mówi Iga o tacie. Tomasz Świątek, który sam był sportowcem (specjalizował się w wioślarstwie, wziął udział w Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 roku), talent do sportów pielęgnował w córkach od ich dzieciństwa. I choć starsza nie poszła w jego ślady (została dentystką), Iga na każdym etapie rozwoju korzystała z wiedzy ojca i jego doświadczenia. Tata nauczył ją dyscypliny i pokory, wpoił zasady etyki pracy. Jednocześnie pilnował, by tenis nie był całym jej życiem – żeby odkrywała inne pasje, miała różne zainteresowania.

„Ojciec nauczył mnie profesjonalizmu, dyscypliny i rutyny – nie tylko w sporcie, lecz także życiu” – pisała. „Nie był bardzo wymagający, ale bezkompromisowo podchodził do treningów i zdrowego stylu życia, za co dziś, z perspektywy czasu, jestem mu bardzo wdzięczna. Tata był zawsze tym głosem w mojej głowie, który prowadził mnie we właściwym kierunku”.

Dystans i wycofanie, jakie w latach dziecięcych i nastoletnich, były dla Igi przeszkodą, dziś – oczywiście w mniejszym stopniu, bo zawodniczka jest znacznie bardziej otwarta niż wtedy, gdy zaczynała karierę – działają na jej korzyść. Pozwalają nabyć perspektywy, dysponować świeżym spojrzeniem. Budują mentalną siłę, jakiej na korcie nie ma chyba żadna inna tenisistka.

Z trofeum za wygraną podczas French Open w 2022 r. (Fot. Getty Images)

Sukces zaczyna się w głowie

Zdrowie psychiczne to temat bardzo bliski Idze. Jako jedna z nielicznych zawodniczek korzysta ze stałej asysty psycholożki. Daria Abramowicz, która niegdyś sama była sportsmenką (jej karierę w żeglarstwie regatowym zakończyła kontuzja), zajmuje w boksie Igi równie ważne miejsce co trener Tomasz Wiktorowski i instruktor przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk. Podobnie jak wcześniej ojciec Igi, Abramowicz pilnuje, by tenisistka nie zatraciła radości z uprawiania sportu – a łatwo o to, gry rywalizuje się na takim poziomie i osiąga takie sukcesy. Miejsce radości zaczyna zajmować wtedy automatyzm, a odporność na narzucaną przez fanów i media presję maleje. Pasja z pozytywnego atrybutu staje się tym o destrukcyjnym charakterze. – Perfekcjonizm potrafi przyjmować niezdrowe oblicze – tłumaczyła Abramowicz w rozmowie z „New York Timesem”. – Staramy się więc pielęgnować sportową pasję, opartą na determinacji i twardym charakterze, taką, które pozwala w pełni rozwinąć potencjał i dążyć do doskonałości, pamiętając jednocześnie, że na koniec dnia jesteśmy po prostu ludźmi, a nasze życie nie zaczyna się i nie kończy na sporcie. To, że przegrasz mecz, nie czyni z ciebie mniej wartościowego człowieka.

Z trofeum im. Chris Evert dla najlepszej zawodniczki w rankingu WTA (Fot. Getty Images)

Abramowicz chroni Igę przed niepotrzebnym „hałasem” i negatywnymi emocjami, które mogą mieć wpływ nie tylko na jej samopoczucie, lecz także występy na korcie. Zachęca, by na konferencjach prasowych udzielała krótkich odpowiedzi i nie traciła energii na niepotrzebne dyskusje. Gdy przed jednym z meczów zaczytywała się w „Przeminęło z wiatrem”, psycholożka poradziła, by poczekała z przeczytaniem zakończenia, bo mogłoby emocjonalnie ją wykończyć. Świątek wie, jak duże wsparcie dostaje, docenia to na każdym kroku.

Ostatecznie jednak na korcie jest sama. Jest skupiona i opanowana, nie daje się ponieść emocjom. Zna swoje mocne strony i wie, nad czym powinna pracować. Uczy się cieszyć z najmniejszych sukcesów i równie mocno co mentalność mistrzyni pielęgnuje w sobie radość z tego, co robi.

Michalina Murawska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Iga Świątek: Jazda bez trzymanki
Proszę czekać..
Zamknij