Znaleziono 0 artykułów
05.03.2025

Trudno kochać Meghan Markle po seansie „Z miłością, Meghan” na Netflixie

05.03.2025
Irytujący program Netflixa „Z miłością, Meghan” księżnej Sussexu, Meghan Markle, nie przysporzy jej wielbicieli (Fot. materiały prasowe)

Nie Markle, tylko Sussex – z irytacją poprawia Meghan swoją przyjaciółkę, Mindy Kaling, w jednym z odcinków programu „Z miłością, Meghan”, w którym brakuje przede wszystkim… miłości. Mimo krytyki Netflix zapowiedział jego drugi sezon.

Pamiętacie początki Instagrama? W okolicach 2014 r. wszystkie dziewczyny marzące o karierze w mediach społecznościowych robiły sobie sesje zdjęciowe z jesiennymi liśćmi, z kubkiem aromatycznej kawy albo z wieżą Eiffla w tle. Wtedy też Meghan Markle – gwiazda „W garniturach” – zaczęła prowadzić swojego bloga. The Tig pokazywał tę lepszą stronę życia – śniadania z przyjaciółmi, rajskie podróże, modne, choć ponadczasowe ubrania. – Byłaś naszym kaowcem odpowiedzialnym za atmosferę na planie. Wciąż zapraszałaś nas na wystawne przyjęcia – wspomina tamte czasy koleżanka z planu serialu Abigail Spencer w programie „Z miłością, Meghan”, będącym swoistą kontynuacją tamtego panieńskiego projektu księżnej Sussexu. Żona Harry’ego nie zauważyła jednak, że w międzyczasie dużo się zmieniło. Nie tylko w mediach społecznościowych. „Złote, a skromne” dziś brzmi wyłącznie jak szyderstwo, sztuka układania kwiatów jako hobby kojarzy się z odklejonym stylem życia jednego promila jednego procenta, a obsesyjne dążenie do perfekcji ustąpiło miejsca pochwale autentyczności.

(Fot. materiały prasowe) 

Meghan Markle dyscyplinuje, instruuje, poucza

Tego Meghan nie potrafi. Choć wymyśliła sobie format z pogranicza reality show i programu kulinarnego, przed kamerą wciąż gra. Co gorsza, odgrywa przeraźliwie nudną postać. Perfekcyjną panią domu jak z „Wielkich kłamstewek”, która nie skrywa jednak żadnej tajemnicy. Dostojną żonę arystokraty, który dyskretnie funkcjonuje poza kadrem (pojawia się tylko w ostatnim odcinku), by nie nabrudzić i nabruździć żonie w kuchni. Gospodynię, która dba o to, by goście przy łóżku zastali drobne prezenciki (pokaz ich pakowania zajmuje osobny segment w odcinku), ale zapomina o ich dobrostanie. Swoich przyjaciół – makijażystę Daniela Martina, scenarzystkę Mindy Kaling – dyscyplinuje, instruuje, poucza. Z napięciem (właściwie cały czas widać po niej stres, uśmiech skrywa grymas, a żarty trafiają w próżnię) przygląda się ich próbom powtórzenia jej ulubionych potraw. Przecież nikt tak dobrze nie ugotuje jej makaronu, nie wyserwuje drinka, nie ułoży bukietu. 

Między tradwife a pracującą dziewczyną 

W przydługie prezentacje dań – nawet u Marthy Stewart montaż wydawał się szybszy – gwiazda wtrąca porady o życiu. „Gdy otaczamy się pięknem, czujemy się ze sobą lepiej”, „Warto łączyć drogie z tanim” (spodnie z Zary z kaszmirowym swetrem Loro Piana), „Wszystko można zrobić niewielkim kosztem” (kwiatki polne przecież zerwać może każdy). Przemyca też kilka anegdotek o dzieciach i mężu. Przyznaje, że wyszła już z fazy mamusiowania, odzyskując swoją dawną wolność. Za to z Harrym, „H”, jak go uparcie nazywa, układa jej się świetnie – znów czują się jak nowożeńcy. Pod warunkiem że regularnie przygotuje dla niego swoją słynną frittatę z boczkiem. Meghan nie potrafi się zdecydować, czy pozuje na tradwife, czy pracującą mamę. Próbuje jednocześnie wyrażać aspiracje wielu kobiet godzących karierę z macierzyństwem i skusić je swoim pełnym przepychu przywilejem. Ale jak jednocześnie budzić aspiracje i zachęcać do utożsamienia się? Przecież każdy widz wie, że Meghan już dawno przestała być taka, jak wszyscy, a im bardziej udaje, tym bardziej wychodzi z niej uprzywilejowanie. Co z tego, że przesunęła emisję programu po pożarach w Kalifornii. Ten program nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego wobec światowych niepokojów, obecnej sytuacji w Ameryce, pogłębiających się nierówności społecznych. Markle twierdzi, że proste przyjemności stanowią odtrutkę na całe zło tego świata. I jakkolwiek cieszenie się chwilą należy zawsze uznać za pozytywny przekaz, przesłanie zachęcające do eskapizmu wybrzmiewa dziś nieszczerze. 

Kardashianki w swoim programie sprzedają wszystko. Nawet ich fani zarzucają im, że „The Kardashians” to jedna wielka kampania reklamowa. Najsłynniejsza rodzina Ameryki robi to jednak z wdziękiem, a już na pewno rozumie, że jeśli chce zachęcić do kupowania, musi też coś sprzedać – plotki, prywatność, skandale. Meghan wykorzystała telewizyjną platformę do dystrybucji swojej nowej marki As Ever (zaliczyła zresztą przy okazji jego premiery kryzys wizerunkowy związany z logo i nazwą), której produkty wyraźnie widać w kamerze. Długa i piękna reklama nie niesie jednak za sobą nic więcej. Nachalna promocja własnej osoby – unurzana w ignorancji, narcyzmie, pogardzie dla innych – nie przystoi damie, za jaką Meghan ewidentnie się uważa. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Trudno kochać Meghan Markle po seansie „Z miłością, Meghan” na Netflixie
Proszę czekać..
Zamknij