It’s a match: Wyzwolona imprezowiczka i katolik, który nie uprawia seksu przed ślubem
Nie stosujemy antykoncepcji. Myślałam, czy w tajemnicy przed mężem nie brać zastrzyków hormonalnych. Na jednej z pierwszych randek zapytałam, ile chciałby mieć dzieci. Odpowiedział: „ile Bóg da”.
Na Netfliksie hitem jest teraz serial „Sex/Life”, którego bohaterka z wyzwolonej imprezowiczki zmienia się w przykładną żonę i matkę. Tęskni za dawnym życiem, zwłaszcza za byłym chłopakiem, z którym przeżywała „kosmiczne orgazmy”. Okropna szmira, ale pochłonęłam wszystkie osiem odcinków w weekend. Może dlatego, że trochę identyfikuję się z Billie…
Z festiwalu do kościoła
Choć nie szczytowałam w basenie na szczycie wieżowca w sercu Manhattanu, to doświadczeniem mogłabym obdzielić połowę dziewczyn z roku. Już na studiach zaczęłam pracę w branży muzycznej. Jeździłam po festiwalach w całej Europie, sporo imprezowałam i randkowałam. Zaliczałam one night standy, trójkąty, zamiany partnerów, orgie. Wszystko w oparach jointów i wódki sour. Sex, drugs and rock and roll. Nagle nastąpił zwrot o 180 stopni. Znajomi nie mogli uwierzyć, gdy oświadczyłam im, że wychodzę za mąż za poznanego trzy miesiące wcześniej na portalu randkowym wierzącego nerda.
Potrzebowałam partnera, który nie boi się odpowiedzialności. Oświadczyny trochę mnie zaskoczyły, ale ucieszyłam się. „Kocham cię” powiedziałam po trzech tygodniach znajomości. Mieszkałam jeszcze u innego chłopaka, a on pomagał mi w wyprowadzce. Obawiałam się, że jest gejem, okaże się niedojrzały albo po ślubie będzie zachowywać się zupełnie inaczej. Ryzyko było duże, bo pobierając się, znaliśmy się niecały rok.
Wiara wyznacza granice
Zanim się umówiliśmy, napisał mi, że jest katolikiem. Chodzi do komunii i spowiedzi. Wiara to dla niego fundament życia. Spodobało mi się to. Dzięki temu możemy się w związku odwołać do siły wyższej. Wiara ustanawia granice. Jego popchnęła w stronę celibatu, bo wierzy, że przedmałżeński seks to grzech. Nawet oglądanie się nago wydawało mu się niewłaściwe. Wiedział, że nie jest moim pierwszym mężczyzną. Opowiedziałam mu o paru trudnych sytuacjach, on też miał kilka doświadczeń, którymi chciał się podzielić. Ludzie idąc do ślubu, ukrywają przed sobą wstydliwe sprawy. My powiedzieliśmy sobie wszystko na drugiej randce.
Seks i prokreacja
Trochę się obawiałam, że będzie chciał uprawiać seks po ciemku, przez dziurę w prześcieradle. Nic z tych rzeczy. Jest pojętny, otwarty, altruistyczny. Zależy mu, by dać mi przyjemność. Często w krótkich romansach seks to był bardziej performance – skupienie tylko na sobie. „Patrz, jakiego mam wielkiego…”. Jest jeszcze parę rzeczy do dopracowania – moglibyśmy częściej i więcej, ale jesteśmy na dobrej drodze. Wiem, że o wiele więcej wart jest dobry związek ze średnim seksem niż średni związek z dobrym seksem. On nie lubi pewnych rzeczy, choć nie dlatego, że są grzeszne. Nie stosujemy antykoncepcji. On by się na to nie zgodził. Zastanawiałam się, czy w tajemnicy przed nim nie brać zastrzyków hormonalnych. Na jednej z pierwszych randek spytałam, ile chciałby mieć dzieci. Odpowiedział: „ile Bóg da”. A ja nie chciałabym mieć siódemki. Na razie jest jedno. Myślimy o siostrze dla naszej córki.
Wybuchowa harmonia
Od początku czułam, że jesteśmy do siebie podobni. Śmieję się, że poderwał mnie na baranka z „Małego księcia”. Zapytał, czy myślę, że baranek zjadł różę. Ma swoje wady. Jest uparty, czasem brak mu pokory, ocenia postępowanie innych. Chętnie oddawałabym dziecko pod opiekę mojej mamy. On jest przeciwny, bo uważa, że ona zawsze ma swoje zdanie. Chciałabym czasem bardziej zawalczyć o siebie. Mówi się, że w małżeństwie bywają ciche dni. My oboje mamy krótki lont – żadne z nas nie byłoby w stanie wytrzymać takiego napięcia. Ja potrafię na niego nakrzyczeć, on potrafi się obrazić, ale szybko nam przechodzi. Nigdy nie chodzimy spać pokłóceni.
Niczego nie żałuję
Czy tęsknię za tym, co minęło? Nie. Wiele sytuacji z przeszłości wolałabym wykasować z pamięci. Gdy przypominam sobie trójkąt z obcymi ludźmi z Tindera, cieszę się, że nie złapałam choroby wenerycznej. Chciałam zagłuszyć samotność. W ciąży zaczęłam myśleć o poprzednim chłopaku. Pewnie bałam się zmiany. Zatęskniłam za beztroską. Relacją, z której można się w każdej chwili wycofać. Nie odezwałam się do byłego. Nie chciałam ryzykować małżeństwa. Czasem zastanawiam się, co by było gdyby, ale zaraz potem przypominam sobie, że wcale nie chciałabym wrócić do dawnego życia.
Wysłuchała: Marta Krupińska
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.