Znaleziono 0 artykułów
27.08.2023

Historia zapachów Zielinski & Rozen: Wielka improwizacja

27.08.2023
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective

Historię perfumeryjnej marki Zieliński & Rozen można opowiedzieć na dwa sposoby. Opisując zdarzenia sprzed wieku i późniejsze zbiegi okoliczności z tajemniczymi formułami zapisanymi w nieznanym języku w tle. Albo oddając emocje, jakie budzi odnalezienie w uliczkach Starej Jaffy miejsca wypełnionego niezwykłymi zapachami, o których nie da się zapomnieć do tego stopnia, że chce się je zabrać na drugi koniec świata. W obu przypadkach głównymi bohaterami opowieści są Erez Rozen i jego żona Lea, którzy przywieźli kawałek swojego olfaktorycznego DNA z Tel Awiwu do Warszawy.

To do salonu NAP na Mysiej 3 trafią pierwsze flakony ze stylizowaną na staroapteczną etykietą Zielinski & Rozen. Z Erezem i Leą Rozen spotykam się w showroomie marki na warszawskim Żoliborzu. Erez to dlamnie ucieleśnienie energii Izraela – gwaru, chaosu, koloru. Mówi głośno, wyrzuca ręce do góry, wykrzykując „drama of life!”, opowiadając o zagubionym bagażu, w którym miał wszystkie składniki potrzebne do tworzenia spersonalizowanych zapachów dla gości podczas inauguracji marki, a gdy przechodzi do historii Zielinski & Rozen, opowiada z tak wielką pasją, że mam wrażenie, że na pomysł, by kontynuować rodzinną perfumiarską tradycję wpadł dosłownie przed chwilą. Lea, o alabastrowej cerze i ognistej, kręconej burzy włosów – której nie mogę jej nie zazdrościć – to siła spokoju, waży każde słowo. Kojarzy mi się z architekturą bauhausu Tel Awiwu – piękną, wyważoną i doskonale zaprojektowaną. Tę dwójkę dzieli wszystko, łączy ten sam znak zodiaku, troje dzieci, polskie korzenie i wspólny biznes, w którym Erez jest kreatorem, pomysłodawcą, artystą, a Lea odpowiedzialną za biznes, marketing, porządek w tabelkach i wspólniczką w naszej, czasami chaotycznej rozmowie.

Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective

Rodzice Ereza urodzili się w Pułtusku i Łańcucie. W domu mówili po polsku, ale ich syn – urodzony w Tel Awiwie – nie był szczególnie zainteresowany przyswajaniem obco szeleszczących słówek, poznawaniem historii ich pochodzenia ani zastanawianiem się, dlaczego w ogóle ma dwa paszporty – polski i izraelski. Do czasu. Gdy skończył 20 lat, potrzeba określenia własnej tożsamości obudziła w nim ciekawość dziecka, które pyta o przodków. Gdy zaczął przeglądać dawne dokumenty przechowywane przez mamę w starym pudle, trafił na zeszyt w całości zapisany po polsku. – Kartki kruszyły mi się w dłoniach, potrafiłem rozpoznać, że to, co jest zapisane odręcznym pismem to pewne formuły, ale nie rozumiałem nic więcej. Mama za to nie potrafiła ich rozczytać. Poszedłem do małej kafejki, w której przesiadywali przyjezdni z całego świata i spytałem na głos „czy jest tu ktoś kto mówi po polsku”. Zgłosił się bardzo stary mężczyzna, który zgodził się zostać moim tłumaczem. Na miejscu przetłumaczył jedną i pół drugiej formuły, ale powiedział, że na resztę potrzebuje czasu. Zabrał zeszyt do domu i przepadł. Zeszyt z notatkami również. W ten sposób dowiedziałem się, że dziadek mojego dziadka był perfumiarzem – mówi Erez. Tyle wystarczyło, by zamarzyć o powrocie do tajemniczych formuł i kontynuowaniu fachu, którym zajmował się jego przodek. – Nagle tworzenie zapachów stało się moją obsesją. Może brzmieć to nieco mistycznie, ale czułem się jak opętany przez ducha przeszłości – mówi Erez, który w naszej rozmowie wielokrotnie podkreśla, że nie chce sobie przypisywać wszystkich zasług. Stawia się w roli wdzięcznego beneficjenta, który korzysta z czegoś, co było gotowe od ponad 100 lat – stąd nazwisko Zieliński w nazwie marki.

Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective

Choć za wszystkimi zapachami dostępnymi dzisiaj w sprzedaży (w tym kultowym i najbardziej pożądanym Black Pepper, Vetiver, Neroli, Amber) stoi on sam, nie powstałyby bez prapradziadka. Gdy pytam, czy oryginalną formułę, którą udało się przetłumaczyć i zachować, można odnaleźć w jednym z flakonów, zaprzecza. – To była moja inspiracja, punkt wyjścia, od którego zacząłem swoją olfaktoryczną przygodę. Wciąż jest w fazie kreacji! Od ponad dwóch dekad wracam do tej formuły, zmieniając jej proporcje i składniki, tak jak zmienia się świat wokół mnie. Cały czas mam poczucie, że to niedokończona historia. Może kiedyś ujrzy światło dzienne – kończy tajemniczo. Słowo, które najlepiej oddaje sposób, w jaki Erez tworzy zapachy, to „wielka improwizacja”. Nie ma akademickiej wiedzy z chemii, nie interesują go ani tradycyjne perfumiarstwo z rodowodem w Grasse, ani modernistyczna szkoła brytyjska. Na ścianach swojej pracowni nie wiesza moodboardów, a inspiracje czerpie dosłownie ze wszystkiego – przekonuje mnie, że nawet nasze spotkanie – energia rozmowy, skórzana sofa, na której siedzimy, bujna zieleń za oknem – wystarczyłyby mu do wymyślenia nowego zapachu. – Tworzenie perfum to dla mnie opowiadanie historii, którą buduję kropla po kropli. To mój sposób na wyrażenie emocji, które przeżywam w danym momencie. Nie kieruję się żadnymi regułami – mówi. Zapach porównuje do ubrania, niewidocznego akcesorium, którym można powiedzieć o sobie więcej albo użyć jako tajnej broni. – Pracując w banku, musisz przestrzegać sztywnego dress code’u, nie możesz pozwolić sobie na romantyczną sukienkę, ale wystarczy woń, która jest bardzo uwodzicielska, by obcy ludzie zaczęli z tobą flirtować. W tym właśnie tkwi moc. Zapach może budować niewidzialną granicę między nami a innymi, sprawiać, że będziemy traktowani bardzo poważnie, albo… zupełnie nie – tłumaczy na przykładach.

Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective

Wydaje mi się, że Erez dobrze rozumie kobiecą naturę, ale Lea podkreśla, że komponując zapachy, nie myśli o żadnej płci. Zgadza się za to, że ma w sobie silny kobiecy pierwiastek, a jedyne, co dobrze rozumie w kobiecej kwestii, to potrzeby jej włosów – śmieje się, bo Zielinski & Rozen to także kosmetyki do pielęgnacji ciała i włosów oraz zapachy do domu. Nasza rozmowa dobiega końca, ale twórczość Ereza nie przewiduje stawiania kropek – zapachy Zielinski & Rozen są w ciągłym procesie powstawania. Ich autor stale coś zmienia, miesza w proporcjach i ingrediencjach. Znając perfumiarstwo – nawet to bardzo niszowe – jako jednak projekt biznesowy, dociekam, czy oznacza to, że ten sam zapach kupiony w 2023 i 2027 roku będzie się znacznie różnił. Lea tłumaczy: – Nie. Po prostu będzie istniał w zupełnie nowej wersji.

Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective
Fot. Gosia Boy, Szymon Brzóska / Synchro Collective

 

Agnieszka Zygmunt
  1. Uroda
  2. Premiery urodowe
  3. Historia zapachów Zielinski & Rozen: Wielka improwizacja
Proszę czekać..
Zamknij