„Przepraszam jeszcze raz i deklaruję gotowość do udziału w szerokiej debacie”, pisze w oficjalnym oświadczeniu Marek Żydowicz, dyrektor Camerimage. Jego tekst opublikowany wcześniej na łamach branżowego magazynu „Cinematography World” wywołał skandal. Żydowicza oskarżono o seksizm. Przyjazd na festiwal odwołał uznany reżyser Steve McQueen. Szefowa tegorocznego jury, znana ze wspierania inicjatyw równościowych Cate Blanchett, do Torunia dotrze, zaznaczyła jednak, że jest „otwarta na znaczące dyskusje”.
Camerimage to wydarzenie ważne i na rynku lokalnym, i na międzynarodowym. Festiwal co roku ściąga do Polski gwiazdy pokroju Quentina Tarantino, Keanu Reevesa czy Adama Drivera. Tu uprawia się networking, nawiązuje znajomości i współprace. Niejeden student sztuki operatorskiej, który przyjeżdżał do Torunia w młodości, wyrósł na mistrza. Weźmy choćby Katalończyka Eduarda Graua, który dwadzieścia lat temu bawił się po pokazach szortów w klubie nieistniejącego już łódzkiego hotelu Centrum, a ostatnio zrobił zdjęcia do laureata weneckiego Złotego Lwa, „W pokoju obok” Pedra Almodóvara. Twórcom Camerimage udało się stworzyć festiwal, jakiego wcześniej nie było.
Marek Żydowicz wywołał skandal artykułem o „przeciętnej produkcji filmowej” autorstwa kobiet
Na początku listopada w branżowym magazynie „Cinematography World” ukazała się poświęcona festiwalowi rozkładówka, a także felieton z cyklu „View From The Top”, w którym Marek Żydowicz, jako reprezentant wydarzenia, rekapituluje historię festiwalu i dzieli się swoimi obserwacjami na temat branży filmowej. Jak pisze, „przechodzi [ona] dynamiczne zmiany, wpływające na obraz filmowy, jego treść i estetykę. Jedną z najbardziej znaczących jest rosnące uznanie dla kobiet – operatorek i reżyserek. Ta ewolucja jest kluczowa, ponieważ koryguje oczywistą obecną dotąd niesprawiedliwość”. W następnym zdaniu czytamy: „Jednak pojawia się również pytanie: czy dążenie do zmiany ma wykluczać to, co dobre? Czy możemy poświęcić prace i artystów z wybitnymi osiągnięciami artystycznymi tylko po to, aby zrobić miejsce na przeciętną produkcję filmową?”. To zdanie nietrudno zinterpretować. Oznacza podważenie wartości pracy operatorek filmowych. „Czy mamy na siłę robić miejsce dla filmów stworzonych przez kobiety, skoro są one zwyczajnie gorsze”? Zaraz po tym Żydowicz pisze o „niepodążaniu ślepo za trendami i ideologią”. Przecież jakość obroni się sama.
Filmowczynie na artykuł Marka Żydowicza zareagowały przykładami wykluczenia kobiet w branży
Artykuł odbił się w branży szerokim echem. Krytycznie wypowiedzieli się o nim przedstawiciele Brytyjskiego i Amerykańskiego Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych. W zdecydowanie bardziej wspierającym tonie, choć nie bez szczypt krytycyzmu, odpowiedziało Polskie Stowarzyszenie Autorek i Autorów Zdjęć Filmowych. Kolektyw Women in Cinematography wydał oświadczenie o treści: „Systemowe wykluczanie kobiet – poza kilkoma wyjątkami – z Camerimage było bezpośrednim powodem powołania Women in Cinematography, kolektywu filmowczyń z całego świata”. Wymieniają uderzające przykłady nieobecności w konkursie artystek, które równocześnie zdobywały w danych latach nominacje do najważniejszych światowych nagród.
Po publikacji w „Cinematography World” post zamieściła na swoim Instagramie reżyserka i operatorka Reed Morano (m.in. seriale „Rozwód” i „Vinyl”, filmy „Joan Didion. Wszystko w rozpadzie” i „Sekcja rytmiczna”). „Wielokrotnie byłam jurorką na Camerimage. Oglądałam tam wspaniałe filmy, ale skoro wszyscy jesteśmy teraz tacy „szczerzy i bezpośredni”, to w konkursie zawsze zdarzały się też prace przeciętne. Co szokujące, większość z nich nie została stworzona przez kobiety. Wiem to, ponieważ wciąż pamiętam każdy film nakręcony przez kobietę – tak mało ich było i zwykle wyróżniały się jakością. Smuci mnie, że przesłanie moich przyjaciół z Camerimage, poprzez łączenie w jednym zdaniu sztuki kobiet i przeciętności, sprawia wrażenie dowodu wstecznego myślenia, do którego nie potrafią się oni przyznać, czyli że: mężczyzna bardziej zasługuje na udział w konkursie niż kobieta”, napisała. Odpowiedziała jej m.in. aktorka Finola Hughes: „Na każdym polu sztuki kobiety nie mogą sobie pozwolić na przeciętność i niestrudzenie pracują, by osiągać wybitne wyniki, ponieważ doskonale wiedzą, że drugiej szansy nikt im nie da”. Reżyserka Jamie Babbitt („Cheerleaderka”) skomentowała natomiast: „A tak w ogóle, kobiety mają prawo być przeciętne, tak jak te hordy przeciętnych mężczyzn”.
Tegoroczna szefowa jury Cate Blanchett zwróciła się o radę do badaczki nierówności w kulturze, Stacy L. Smith. Tak powstała inicjatywa Proof of Concept, której celem jest wspieranie twórców z marginalizowanych grup. Udział w prestiżowych festiwalach filmowych jest dla nich istotną formą ekspozycji, dającej także szansę na finansowanie i mentoring, dlatego tym bardziej należy dbać o równościową reprezentację na takich wydarzeniach.
W branży filmowej kobiety wciąż są dyskryminowane. By tę nierówność zwalczyć, konieczne są systemowe rozwiązania
Rozumowanie Żydowicza budzi wątpliwości na wielu poziomach. To oczywiście dowód przyprószonej mentalną siwizną wrażliwości, ale zasłanianie się wiekiem nie powinno mieć racji bytu. Pewne doświadczenia, dla niektórych grup naturalne jak oddech, są dla innych obce. Lista rzeczy, których doświadczanie jest skrajnie odmienne ze względu na płeć, jest długa. Twórcy filmowi – cis hetero, biali mężczyźni – nie doznają zazwyczaj dyskryminacji i marginalizacji będących udziałem kobiet. Tymczasem niedoreprezentowanie kobiet w branży filmowej na pozycjach innych niż aktorskie pozostaje faktem. Pokazywało to dobitnie choćby zlecone przez Uniwersytet San Diego w 2021 badanie noszące znamienny tytuł „Celluloid closet”, kojarzący się z książką Vito Russo, dotyczącą wieloletniej, systemowej dyskryminacji osób queerowych w Hollywood. Raport dowodził, że mimo zdobyczy ruchu #MeToo w ekipach 250 najlepiej zarabiających filmów z USA tylko 25 proc. osób na stanowiskach reżysera, scenarzysty, montażysty, producenta i operatora było kobietami. Odsetek operatorek był najniższy – zaledwie sześć na sto pozycji w tym fachu zajmowały kobiety.
Na kierunkach technicznych kobiety to wciąż mniejszość, całkiem inaczej też ocenia się twórców w branży. Mężczyzn po potencjale, kobiety po dokonaniach (których mają mniej, bo ich dostęp jest mniejszy już od etapu egzaminów na studia). Systemowe rozwiązania, mające na celu wyrównanie szans i reprezentacji, wprowadziły lub aktywnie wprowadzają najważniejsze branżowe festiwale.
Czy jakość filmów pokazywanych na Sundance z tego powodu drastycznie spadła? Niech to pytanie pozostanie retorycznym. Łatwo jest powielać pogląd, że „jakość obroni się sama”, kiedy to nie ciebie na każdym kroku dotyka dyskryminacja. Wdrażanie rozwiązań systemowych jest potrzebne i ważne. A patrzenie na drugiego człowieka i jego pracę w oderwaniu od jego płci to nie „nowoczesna fanaberia”, a absolutna podstawa. Cytowane poglądy nie są dowodem wolnomyślicielstwa dyrektora festiwalu, a myślenia wstecznego, anachronicznego. I braku nie tylko empatii, lecz także wiedzy i wyczucia. Z zaistniałej sytuacji organizatorzy Camerimage powinni wyciągnąć wnioski. Pora na solidny rachunek sumienia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.