Jak reagować na przemoc wobec kobiet, pomagać jej ofiarom i walczyć z kulturą gwałtu?
Żyjemy w kulturze gwałtu. Przemoc seksualna wobec kobiet jest powszechna, a obwinia się za nią jej ofiary. Po śmierci 25-letniej Lizy, która została brutalnie zaatakowana w centrum Warszawy, tłumaczymy, jak reagować na akty przemocy.
W kulturze gwałtu mężczyźni wciąż atakują kobiety, najczęściej na tle seksualnym. Wydaje im się, że mają prawo do naszych ciał, traktują nas jak obiekty seksualne, czują nad nami albo patriarchalną władzę, albo złość na naszą emancypację. Mężczyźni krzywdzą kobiety nie tylko w ciemnych uliczkach, zaułkach czy parkach. Wyrządzają krzywdę także swoim żonom, partnerkom, przyjaciółkom, znajomym. W domach, w biurach, w szkole. I w centrum tak wielkiego miasta, jak Warszawa. Wiele osób widziało napaść 23-letniego mężczyzny na 25-letnią Lizę. 25 lutego w centrum stolicy młody Polak zaatakował i brutalnie zgwałcił migrantkę z Białorusi. Po pięciu dniach walki o życie w szpitalu kobieta zmarła. Ja i moje koleżanki jesteśmy wstrząśnięte, wkurzone, złe. Chcemy wykrzyczeć swój gniew. Nie tylko na przemoc, ale także na społeczną obojętność. Mamy dość obwiniania ofiar (wtórną wiktymizację celnie podsumowała Matylda Damięcka w instagramowej grafice upamiętniającej Lizę – naszą największą winą wydaje się to, że urodziłyśmy się kobietami). Wiemy, że każda z nas mogła być na miejscu Lizy. Żegnając się wieczorem z koleżankami, zawsze przypominamy sobie, by poinformować resztę, kiedy dotrzemy bezpiecznie do domu. Albo żeby natychmiast alarmować, gdy coś nas zaniepokoi. Wracając do domu, oglądamy się co chwilę za siebie, przyspieszamy kroku, zaciskamy dłoń na kluczach, pilniczku, gazie pieprzowym. Mamy przećwiczony ruch, który pozwala szybko włączyć sygnał alarmowy w telefonie. A gdy umawiamy się na pierwszą randkę, przyjaciele sprawdzają naszą lokalizację. Tak wygląda kobieca rzeczywistość – 51 proc. społeczeństwa żyje w strachu, stresie i nieustannym poczuciu zagrożenia.
Jak reagować, gdy jesteśmy świadkami przemocy?
– W ogóle się nie dziwię, że ta sprawa tak porusza opinię publiczną. To była brutalna napaść, ekstremum – komentuje atak na 25-letnią Lizę Joanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka prasowa Fundacji Feminoteka. Wszystko miało miejsce w centrum miasta, o piątej nad ranem. Obok miejsca zdarzenia przechodzili ludzie, co zarejestrowały kamery monitoringu, ale nikt nie zareagował. Dopiero ochroniarz zmierzający do pracy w kamienicy, w której bramie nastąpił atak, wezwał pomoc. – Niestety nie jestem zaskoczona brakiem reakcji. Ludzie rzadko reagują, bo najczęściej nie wiedzą, jak to zrobić, albo boją się, że uwaga agresora przeniesie się na nich, że zostaną zaatakowani. To jest uzasadniona obawa. Nie musimy jednak reagować bezpośrednio. Apeluję, by chociaż z bezpiecznego miejsca zadzwonić pod 112, wezwać służby, które są odpowiednio przygotowane, by reagować w różnych sytuacjach – podkreśla ekspertka z Feminoteki.
W kulturze gwałtu przemoc seksualna wobec kobiet jest normalizowana
Joanna Gzyra-Iskandar potwierdza, że niestety nadal żyjemy w kulturze gwałtu i każdy akt przemocy seksualnej jest tego dowodem. Doskonałą definicję tego, czym jest kultura gwałtu, można znaleźć w książce Rebeki Solnit „Mężczyźni objaśniają mi świat”: „Kultura gwałtu oznacza, że mamy do czynienia z otoczeniem, w którym gwałt jest zjawiskiem powszechnym, a media i kultura popularna normalizują i usprawiedliwiają przemoc seksualną wobec kobiet. Podtrzymuje kulturę gwałtu używanie mizoginicznego języka, uprzedmiotawianie ciał kobiet, estetyzowanie przemocy seksualnej i co za tym idzie, tworzenie społeczeństwa, które nie szanuje prawa i bezpieczeństwa kobiet. Większość kobiet i dziewcząt narzuca sobie najróżniejsze ograniczenia dlatego, że gwałty stanowią realne zagrożenie. Większość kobiet i dziewcząt żyje w strachu przed gwałtem. Mężczyźni na ogół nie. W taki sposób gwałt służy jako potężne narzędzie, za pomocą którego cała populacja kobiet pozostaje podporządkowana całej populacji mężczyzn, nawet jeśli nie wszyscy mężczyźni gwałcą i nie wszystkie kobiety padają ofiarą gwałtu”.
Według badania Ipsos dla L’Oréal Polska w ramach zeszłorocznej kampanii „Stand UP” 78 proc.* Polek i Polaków uważa, że to kobiety bywają obwiniane za akty molestowania seksualnego, które je spotykają. 84 proc. kobiet doświadczyło jakiejś formy molestowania w miejscu publicznym przynajmniej raz. Tylko w 31 proc. przypadków ktoś okazał im wsparcie. 87 proc.* kobiet przyznaje, że unika wychodzenia późnym wieczorem i w nocy, żeby nie narażać się na zaczepki, 65 proc. kobiet stara się nie wychodzić bez towarzystwa, a 61 proc. dostosowuje swój wygląd i ubiór, tak żeby nie prowokować potencjalnych agresorów.
– W Feminotece znamy przypadki, kiedy kobiety, które same podjęły próbę zgłoszenia gwałtu na policję, spotykają się z nieprzestrzeganiem procedur, wtórną traumatyzacją, wiktymizacją, która przejawia się w nieuzasadnionych i niedopuszczalnych pytaniach, dlaczego były tak ubrane, a nie inaczej, dlaczego spożywały alkohol, a dlaczego poszły z tym facetem do domu, a dlaczego zaprosiły go do siebie, a dlaczego nie uciekły. Są obwiniane przez system za to, że spotkała je przemoc. System nie skupia się na tym, co zrobił sprawca i jakie są konsekwencje jego czynu, tylko na osobie, która doświadczyła przemocy – wylicza Joanna Gzyra-Iskandar.
Rzeczniczka prasowa wspomina również o ekstremalnej sytuacji, którą odkryła dr Dominika Czerniak prowadząca badania akt spraw o gwałt. Z analizy wynika, że kobietom się nie wierzy. Kobieta była na imprezie, spożyła tam jakąś dawkę alkoholu, być może z tzw. pigułką gwałtu. Chwilę po tym poszła spać w ubraniu. Rano obudziła się naga i związana, w międzyczasie została zgwałcona. Zgłosiła to, a w toku sprawy w sądzie zapytano ją, czy jej to wszystko się nie przyśniło. Rzeczniczka Feminoteki przypomina, że w przypadku spożycia tzw. pigułki gwałtu służby nie są przygotowane, żeby reagować odpowiednio szybko, bo substancje odurzające są bardzo szybko wydalane przez organizm. Potem może być trudno udowodnić, że odurzenie nastąpiło.
Patrząc na te wszystkie historie, trudno się dziwić, że statystyki policyjne w ogóle nie oddają skali przemocy seksualnej, która ma miejsce na co dzień w Polsce. – Szacunkowo około 90 proc. kobiet nie zgłasza gwałtu policji. To jest zastraszająco duży odsetek, co pokazuje z jednej strony, jak bardzo trudne jest to doświadczenie i bardzo trudno jest o nim powiedzieć komukolwiek, a co dopiero policji, ale z drugiej strony też pokazuje brak zaufania kobiet do instytucji, które powinny stać przecież po stronie pokrzywdzonych. Nie ma oczywiście obowiązku, aby zgłaszać gwałt, to powinna być zawsze indywidualna decyzja osoby, która tego doświadczyła, ona wie, co jest dla niej najlepsze, i tę decyzyjność, tę podmiotowość trzeba jej oddać –opowiada Joanna Gzyra-Iskandar.
Ekspertka podkreśla, że przypadek Lizy jest głośny, ale tego typu zdarzeń – ataków przypadkowego sprawcy w miejscach publicznych – jest maksymalnie kilkanaście procent. – Miażdżąca większość przypadków przemocy seksualnej to te, których sprawcami są osoby, które ofiara zna: partnerzy, byli partnerzy, osoby z otoczenia zawodowego, uczelnianego, ktoś z rodziny, współlokator i tak dalej. To też może być kolejny czynnik, który powoduje, że nie jest łatwo zgłosić gwałt. Tym bardziej że funkcjonariusze i funkcjonariuszki zwykle jeszcze bardziej podejrzliwie podchodzą do tego typu przemocy.
Jak chronić kobiety przed przemocą seksualną i wspierać osoby doświadczające przemocy?
Feminoteka wobec tej sytuacji postuluje działania systemowe, podejmuje rozmowy w Ministerstwie Zdrowia i w Ministerstwie Równości. – Przedstawiamy rekomendacje wypracowane razem z ekspertami i ekspertkami m.in. z WHO, jak system pomocy pokrzywdzonym kobietom powinien zostać zorganizowany. Według nas w każdym województwie powinien być przynajmniej jeden punkt pomocy medycznej dla osób po doświadczeniu przemocy seksualnej, na przykład w szpitalu, w którym są zarówno SOR, jak i oddział ginekologiczny i oddział psychiatryczny. To są specjalizacje, w ramach których osoba po gwałcie powinna jak najszybciej otrzymać pomoc. Według rekomendacji Feminoteki w takich punktach powinny być zabezpieczane i przechowywane przez konkretny czas dowody biologiczne, aby osoba mogła zadecydować, kiedy zgłosić zdarzenie, o ile w ogóle. Często przede wszystkim najpierw musi zająć się sobą, zaopiekować swoim stanem psychicznym, a następnie podjąć decyzję, czy zgłosić przestępstwo.
Rzecznika Feminoteki przypomina również, że konieczna jest zmiana definicji przestępstwa zgwałcenia. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu, 7 marca, będzie procedowana złożona w lutym ustawa, która mówi między innymi o tym, że gwałtem jest seks bez zgody.
Konieczne są również szkolenia dla policji, dla prokuratur, dla sądów, dla biegłych sądowych, którzy często też nie rozpoznają mechanizmów przemocy seksualnej. – Idealnie byłoby, gdyby w każdej prokuraturze i w każdym sądzie była wyspecjalizowana jednostka, do której trafiałyby sprawy dotyczące przemocy wobec kobiet, zwłaszcza przemocy seksualnej. Dobrze by było, żeby osoby, które orzekają w takich sprawach, potrafiły odpowiednio postępować z osobami pokrzywdzonymi, żeby ich wtórnie nie traumatyzować, nie obarczać winą za to, co je spotkało.
Edukacja seksualna pomaga zapobiegać przemocy
Walcząc z kulturą gwałtu, trzeba nie tylko zadbać o odpowiedni system wsparcia, szkolić służby, lecz także edukować społeczeństwo. Joanna Gzyra-Iskandar jest zdania, że edukacja jest najlepszą profilaktyką wszelkich form przemocy. – Jeżeli na poziomie nauczania powszechnego w systemie szkół publicznych byłaby prowadzona edukacja seksualna i antydyskryminacyjna, to wierzę, że zaowocowałoby to długofalowo spadkiem różnych form przemocy ze względu na płeć i zniwelowałoby wtórną wiktymizację osób doświadczających przemocy. Przydałyby się również kampanie społeczne uświadamiające, czym jest przemoc seksualna. Wciąż trzeba przypominać, że to nie osoby, które doświadczyły przemocy, powinny się czegokolwiek wstydzić, ale jej sprawcy.
Ekspertka przypuszcza, że często to właśnie braki w edukacji seksualnej bardzo prowadzą do naruszenia granic. – Szczególnie my kobiety nie jesteśmy w ogóle uczone, że mamy granice, że mamy prawo oczekiwać, że inni tych granic nie będą naruszać. Że mamy prawo bronić swoich granic. I oczywiście wciąż trzeba przypominać, że „nie” znaczy „nie”. Że odmowa to nie jest forma jakiejś dziwnej gry rodem z filmów z lat 90. XX wieku. Idealnie byłoby na co dzień szczerze się komunikować i ustalać, kto na co się godzi. Upewniać, że ta druga osoba ma ochotę na seks. W dodatku dzięki takiej praktyce możemy się też dzięki temu lepiej poznać. Poznać swoje preferencje i granice. Przecież większość z nas idzie do łóżka, by sprawić sobie i komuś przyjemność, a nie krzywdzić – zaznacza Joanna Gzyra. Zapominamy jednak, że chodzi o partnerstwo, a nie o władzę („jestem mężczyzną, więc mam prawo do twojego ciała”). – Przemoc zdecydowanie ma płeć – mówi Joanna Gzyra-Iskandar, zaznaczając, że mężczyźni także doświadczają przemocy seksualnej, ale nie na taką skalę, jak kobiety. – Wszystkie badania pokazują, że sprawcami przemocy seksualnej zarówno wobec kobiet, jak i wobec mężczyzn najczęściej są inni mężczyźni.
Podobnego zdania jest adwokatka Kamila Ferenc współpracująca z Fundacją FEDERA i Fundacją Przeciw Kulturze Gwałtu. – To kobiety są szczególnie narażone i padają ofiarami tego rodzaju przemocy. To im społeczeństwo zaleca podejmowanie dodatkowych środków ostrożności: powstrzymywania się od wracania nocą do domu, podawania innym adresu, pod który idą, noszenia ze sobą gazu pieprzowego czy brania lekcji samoobrony. Ekspertka przypomina, że osoby napadnięte, doznające przemocy, nie są w stanie krzyczeć, uciekać, bronić się – bardzo często po prostu zastygają w przerażeniu. – Potrzebne jest wychowywanie chłopców w szacunku do kobiet – podkreśla Kamila Ferenc.
TELEFON DLA KOBIET DOŚWIADCZAJĄCYCH PRZEMOCY
888 88 33 88
CZYNNY PONIEDZIAŁEK – PIĄTEK OD 11.00 DO 19.00
Телефон Для Жінок, Які Зазнають Насильства
888 88 79 88
Активний з понеділка по п’ятницю з 14.00 до 19.00
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.