Skrajnymi pomysłami są porady dotyczące samodzielnego podawania preparatów i leków z zakresu medycyny estetycznej. To zaczyna być plagą – komentuje wiralowe filmiki z TikToka dermatolog i wenerolog, dr Bartosz Pawlikowski. W wirtualnej społeczności trendy zmieniają się błyskawicznie, a pomysły na pielęgnację i makijaż bezustannie ewoluują.
Użytkowników TikToka jest już ponad miliard, a wśród nich więcej niż połowa deklaruje zakupy kosmetyczne pod wpływem obejrzanego filmiku. Wiodący dziś kanał komunikacji między influencerami, markami oraz użytkownikami pochłania średnio godzinę uwagi dziennie. Krótka instrukcja makijażu na wieczór, szybki sposób na przebarwienia, trik ułatwiający tuszowanie niedoskonałości… to tylko kilka spośród milionów tematów przewijających się przez ekran smartfona. Kto to wszystko ogląda? Aplikacja warta dziś ponad 300 miliardów dolarów opiera się przede wszystkim na tzw. młodych dorosłych, a więc osobach w wieku 20-25 lat, i powoli rozszerza tę grupę zarówno o starszych, jak i młodszych. Choć z założenia dedykowana nastolatkom, dziś powoli kradnie uwagę tych starszych z Instagramu oraz Facebooka. I, co ciekawe, 60 proc. użytkowników tego medium stanowią kobiety. Kluczem do sukcesu od początku były łatwe w tworzeniu i publikowaniu angażujące treści oraz niezwykle szybki, uczący się algorytm personalizujący i podsuwający wybrane wideo. Wszystko w zgodzie z zainteresowaniami i preferencjami. Dla kosmetycznych „myśliwych”, amatorów i profesjonalistów w dziedzinie urody TikTok stał się źródłem wiedzy, szkołą pielęgnacji, makijażu oraz platformą, na której można się podzielić swoimi umiejętnościami. Nie ma się czemu dziwić, w końcu największe sukcesy osiągają tu marki związane ze światem beauty, a każdy, kto zaczyna promować swój autorski kosmetyk, ma grubo ponad 30 proc. szans na sukces w branży.
Wśród topowych trendów prosto z wirtualnego świata wiele jest takich, które wypadałoby rozważyć, sprawdzić i… najlepiej jak najszybciej o nich zapomnieć. A jednak z jakiegoś powodu wpadamy w pułapkę cudownych eliksirów młodości, sposobów na piękną skórę, a nawet na… chrapanie. Jednym z bardziej niebezpiecznych trendów promowanych w cyfrowej rzeczywistości jest mouth taping, czyli zaklejanie taśmą ust na noc. Okazuje się, że wśród influencerów promujących zdrowy styl życia są tacy, którzy twierdzą, że to świetny pomysł. Lekarze alarmują, że przy problemach z bezdechem zaklejanie ust może skończyć się tragedią. Z kolei wśród pomysłów na piękną skórę pojawiają się inne „kwiatki”: domowe nakłuwanie skóry profesjonalnym dermapenem, sunburn art, czyli celowe opalanie ciała bez filtra za to z szablonem, który pozwala tworzyć fantazyjne wzory z poparzonej słońcem skóry i wreszcie amatorskie stosowanie profesjonalnych kwasów o wysokich stężeniach. To oczywiście nie wszystko i ogromny problem tkwi w tym, że sposoby te zyskują popularność. – W mojej praktyce obserwuję trend na domową pielęgnację skóry preparatami o silnym działaniu drażniącym zarezerwowanymi dla kosmetologów w gabinetach. Obecnie wszystko jest dostępne w sklepach internetowych, więc tego typu profesjonalne preparaty są na wyciągnięcie ręki. Jednak nieumiejętne ich stosowanie kończy się kłopotami. Nie zawsze pacjenci doprowadzają do katastrofy, ale zawsze ponoszą dodatkowy koszt wizyty u dermatologa i leczenia farmakologicznego. Oprócz instrukcji używania preparatów o silnym działaniu drażniącym na TikToku można również obejrzeć przeróżne sposoby na poprawianie urody, które nieuchronnie wiążą się z powikłaniami i również będą wymagały interwencji dermatologa. Skrajnymi pomysłami są porady dotyczące samodzielnego podawania preparatów i leków z zakresu medycyny estetycznej. To zaczyna być plagą – komentuje dermatolog i wenerolog, dr Bartosz Pawlikowski z łódzkiej Klinika Pawlikowski.
Cały tekst znajdziecie w wakacyjnym wydaniu „Vogue Polska”, którego sesję okładkową współtworzyła sztuczna inteligencja. Magazyn jest już dostępny w salonach prasowych. Można go też zamówić z dostawą do domu pod linkiem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.