Tęsknota za eks: Jak się rozstać, żeby naprawdę zacząć od nowa
Nawet jeśli myśleliśmy, że coś ma być na całe życie, czasem po prostu nie jest – mówi psychoterapeutka Agata Stola. Opowiada nam o tym, dlaczego tęsknimy za byłymi romantycznymi relacjami. Zdradza też, w jaki sposób najlepiej rozstać się oraz jak się zachowywać jako osoba partnerska w nowym związku.
Jesteśmy wychowywani w kulcie romantycznej miłości. Co się dzieje, gdy związek, który według nas miał trwać całe nasze życie, kończy się i to nie my o tym zadecydowaliśmy?
Pracuję w nurcie psychoterapii opartej na teoriach relacji z obiektem. W niej pewność siebie i radzenie sobie, kiedy jesteśmy dorośli, przypisuje się prawidłowej relacji z pierwszymi obiektami (osobami), które odgrywają najważniejsze role w życiu niemowlęcia, później dziecka. Melanie Klein, jedna z twórców tej metody, zdolności do tworzenia dobrych relacji w dorosłym życiu upatrywała w bliskości matczynej piersi, która przynosi jednocześnie gratyfikację i frustrację. Współcześnie w tej teorii przyjmuje się, że istnieje więcej niż jeden znaczący obiekt. Natomiast wciąż główne znaczenie dla rozwoju naszych emocjonalnych kompetencji mają osoby, które odgrywały kluczowe role w naszym dzieciństwie.
I jak ta teoria przekłada się na praktykę, jaki ma związek z naszym podejściem do związków?
Życie potrafi pisać nam bardzo różne scenariusze. W gabinecie dostrzegam, że im bardziej ludzie są przywiązani – z różnych powodów: wychowawczych, społecznych czy kulturowych – do konstruktu wielkiej, romantycznej miłości, tym jest im trudniej dostrzec problemy w swojej relacji. Często latami utrzymują się w iluzorycznych przekonaniach, takich jak „jesteśmy dla siebie stworzeni” czy „to była miłość od pierwszego wejrzenia”. Tym samym są głusi na każdą krytykę czy po prostu wyrażoną przez osobę partnerską potrzebę. Dobra relacja to nie ta, zaczerpnięta z komedii romantycznych. Bo film zwykle kończy się na „żyli długo i szczęśliwie”. A co się dzieje później?
Związek nie jest nam dany tak po prostu, relacja to proces, na który musimy być nieustannie uważni. Nawet jeśli myśleliśmy, że coś ma być na całe życie, czasem po prostu nie jest. Miłość może się skończyć i zazwyczaj ktoś ma wtedy „złamane serce”. Ostatecznie jednak jesteśmy w stanie przez to przejść i to bez zwątpienia w sens relacji.
Jak zaczynasz pracę w gabinecie?
Kiedy na terapię przychodzi para w kryzysie i nie wiadomo, w którą stronę może pójść ten proces, zawsze zaczynam od urealnienia zakończonej relacji. Są terapie, które po prostu pozwalają ludziom rozstać się w zgodzie i szacunku, są takie, które otwierają nowy rozdział dla relacji – wszystko zależy od tego, jaka jest motywacja do pracy nad związkiem. Czasami tylko jedna strona chce walczyć o relację, a druga nie jest już zainteresowana jej kontynuacją. Nazwanie motywacji lub jej braku jest bardzo ważne w kontekście wzięcia odpowiedzialności za to, co dzieje się w relacji. Sprawczość jest pierwszym krokiem do dźwignięcia się z kryzysu. Po takim urealnieniu często okazuje się, że właściwie od dawna coś nie pasowało w związku, również tej stronie, która nie chciała go kończyć. Czasem też zaczynamy dostrzegać, że motywacje, które towarzyszyły nam w tworzeniu „relacji na całe życie”, nie do końca odzwierciedlają stan naszego związku dziś.
Na terapie bardzo często przychodzą też osoby porzucone. Nie mogą sobie dać rady z tym, że partner czy partnerka odeszli. Konstruktywny, urealniający wgląd w zakończoną relację daje duże pole do pracy. Tym samym jest szansą na wydobycie się z myślenia o powrocie do eks.
Ale czy jeżeli to nie my porzuciliśmy, będziemy utyskiwać nad brakiem kontroli?
To, kto wypowiedział ostatnie słowo, odgrywa dużą rolę w tym, jak sobie radzimy po rozstaniu. Zdarzają się relacje, w których obie strony widzą, że związek się kończy, ale nikt nie chce powiedzieć ostatniego słowa. Motywacjami do pozostania w relacji mogą być długi staż, przyjaźń albo też kredyt czy wspólna nieruchomość. Jako seksuolożka, często spotykam w gabinecie pary, u których jest duża rozbieżność między pożądaniem a emocjonalną bliskością. Brak seksu przynosi frustrację, ale żadna z osób nie ma odwagi nazwać problemu. Kiedy w końcu to się dzieje i nie ma już szansy na pobudzenie namiętności w związku, decyzja o rozstaniu jest bardzo trudna, bo najczęściej podejmujemy ją w wewnętrznym konflikcie. Nie ma jednoznacznego kryzysu, nie ma winnych i ofiar końca związku. Osoby niechętnie biorą na siebie odpowiedzialność za rozstanie. Wtedy jest poniekąd łatwiej zostać porzuconym albo porzuconą i przeżyć złość, smutek, niesprawiedliwość. Ostatecznie jednak wychodzi się na prostą. Porzucając, osoba staje się winna zakończenia „takiej dobrej relacji”. Pamiętam pacjenta, który chodził do mnie przez ponad rok, właśnie dlatego, że nie był w stanie wyzbyć się poczucia winy za zostawienie wieloletniego partnera. Obiektywnie wiedział, iż to była dobra decyzja, nie potrafił sam poradzić sobie z tą trudną emocją.
Psychoanalityczka Judith Viorst porównuje każde rozstanie do „pierwszej straty”, czyli wyjścia z bezpiecznego brzucha matki na świat. Jak ułatwić sobie to przejście?
Przede wszystkim przez dobry wgląd w siebie. Nie podważajmy swoich kompetencji do przejścia przez kryzys. Przeżywajmy trudne emocje. To, jak wchodzimy i wychodzimy z relacji, zależy od wielu czynników. Każdy nurt terapeutyczny stawia na określony sposób ich widzenia oraz interpretacji. Wszystkie jednak mają wspólny psychologiczny mianownik. Dlatego nie ma lepszych i gorszych nurtów, są indywidualne preferencje osób, które decydują się na terapię. To one powinny być decydujące.
W toku terapii można dowiedzieć się, jakie jest źródło naszej zazdrości; na przykład dlaczego od samego początku bycia razem tworzymy scenariusze zdrady za każdym razem, gdy partner czy partnerka nie odbierze od nas telefonu. Terapia może też pozwolić wyjaśnić, dlaczego mam problem z emocjonalną czy fizyczną bliskością. Taki wgląd w siebie bardzo pomaga przetrwać rozstanie, ale też będzie zasobem w kolejnym związku.
Czy po czasie możemy zacząć idealizować nasz poprzedni związek, zapomnieć o tym, co było złe?
Wszystko zależy od tego, jakie były okoliczności rozstania. Negatywne wspomnienia przez długi czas potrafią być bardzo wyraziste. Natomiast w przypadku rozstania bardziej pokojowego, kiedy czas leci, a kolejne próby wejścia w związek nie przynoszą nam oczekiwanej satysfakcji, istnieje duże prawdopodobieństwo, że były partner czy partnerka będzie nam się jawić jako stracony ideał. Pojawi się w naszej fantazji jako osoba wyjątkowa, wyrozumiała, z którą z łatwością mogliśmy się dogadać. Jeszcze bardziej ta idealizacja działa, jeśli dotyczy pierwszego poważnego związku, który skończył się właściwie „bez powodu”, bo dorośliśmy czy wyjechaliśmy. Wtedy sentyment jest jeszcze większy.
Co z zakończonymi-niezakończonymi związkami?
Słynna furtka wciąż jest dla wielu osób atrakcyjną opcją, szczególnie w czasach naznaczonych konsumpcyjnym podejściem do życia. Jesteśmy społecznie trenowani w duchu „możesz mieć wszystko”, co oznacza, że liczy się najlepszy wynik. W ten przekaz idealnie wpisują się aplikacje randkowe, w których postawienie na konkretną relację jest jednocześnie stratą opcji na inną. Z drugiej strony jednak dobrze mieć kogoś na backupie, kto przyjmie i „ukocha”, kiedy zostaniemy odepchnięci. U takiej osoby „furtki” – bez jednoznacznej deklaracji – można zaleczyć swoje rany, wykurować się, a jednocześnie nadal pozostawać w iluzji wyścigu o „pierwsze miejsce”. Choć to podejście jest bardzo egoistyczne i ostatecznie autodestrukcyjne, ma wielu entuzjastów czy entuzjastek. W gabinecie słyszę, że to przecież osoba „furtka” sama zaprasza, sama proponuje kino, seks. Pomijamy to, że zazwyczaj ma ona nadzieję na coś więcej.
Czy spotkałaś się z sytuacją, w której ktoś tworzy nowy, udany związek, ale cały czas porównuje osobę partnerską z poprzednią?
Wszystko zależy od kontekstu końca poprzedniej relacji; od tego, czy mamy duże poczucie straty, a także od naszych romantycznych miłosnych skryptów. Jeśli poprzednia osoba była uznawana za „tego jedynego” lub „tą jedyną”, rzeczywiście początki nowego związku mogą być trudne. Cokolwiek nowa osoba zrobi, i tak na starcie nie będzie w stanie zaspokoić głodu po tamtej stracie. Ale to minie, tylko potrzeba czasu.
„Mój były potrafił to lepiej!”. Czy taki komentarz jest czerwoną flagą w związku?
Dla mnie to początek kryzysu. Wcale nie chodzi o wspomnienie poprzedniego partnera czy partnerki, tylko o coś, co jest realnym problemem w aktualnej relacji. Takie porównanie jest agresywnym zachowaniem. Osoba celowo nie zachęca do zmiany jakiegoś zachowania, tylko chce zranić przez przywołanie postaci eks.
Nie chce wzbudzić zazdrości?
Taka motywacja też jest możliwa. Agresywny komunikat jest też odpowiedzią na coś, co się już w związku toczy. Dlatego dla mnie to oznaka kryzysu. Kiedy osoby naprawdę intensywnie myślą o swoich eks, zazwyczaj chcą to ukryć, a nie wyciągać na światło dzienne. Jeśli zaczynamy tęsknić do relacji z przeszłości, oznacza to, że dzieje się coś, co nie dotyczy prozaicznych spraw dnia codziennego. Wtedy warto udać się do specjalisty. Być może jakiś element naszej obecnej relacji jest niesatysfakcjonujący, a może warto coś swojego przerobić indywidualnie.
Wróćmy do osoby, która pierwsza powiedziała: „Odchodzę”. Czy przeżywa rozstanie mniej intensywnie? A może trudne emocje są takie same u tych dwóch osób?
Odpowiedzialność, która towarzyszy odejściu, jest bardzo duża. Jeśli osoba porzuca, bo poznała kogoś innego, zazwyczaj najłatwiej jest się jej odciąć i ponieść tego emocjonalne konsekwencje. Inaczej jest w przypadku przemocy w związku czy współuzależnienia. Bardzo trudno jest wyjść i odseparować się od relacji. Jeszcze inaczej, gdy następuje eskalacja konfliktu, osoba kończy i odchodzi w afekcie. Wtedy refleksja przychodzi później i nie zawsze jest tożsama z wcześniejszym afektem.
Paradoksalnie, trudniej bywa w przypadku rozstań, do których się dojrzewa, a wcześniej próbowało się różnych sposobów, aby związek uratować. W gabinecie wielokrotnie słyszałam, gdy jedna z osób z pary mówiła: „Nigdy nie odejdę”. Wtedy od razu zrzucała odpowiedzialność na drugą stronę. Staram się wtedy pokazać, że jest to również agresywne zachowanie.
Terapia partnerska też może prowadzić do bezpiecznego i rozsądnego zakończenia relacji. Zdarza się, że osoba, która powiedziała „odchodzę”, wraca na spotkania indywidualne. Ma poczucie winy, iż zostawiany partner, w przeciwieństwie do niej, sobie nie radzi.
Bywa też tak, że nasz eks jest jak pies ogrodnika, prawda?
Oczywiście, to bardzo częsta przypadłość. Były partner lub partnerka nagle stają się znów atrakcyjni, bo ktoś zwrócił na nich uwagę. Pojawia się zazdrość, gdy nasza była osoba partnerska zaczyna chodzić na randki, coś się w jej życiu dzieje. Pojawiają się wątpliwości, czy przypadkiem odejście nie wydarzyło się zbyt szybko. Może to również wynikać z drugiego aspektu tej gry – kiedy zostaniemy porzuceni, często staramy się wywołać zazdrość w eks. Chcemy pokazać, co stracił czy straciła. I tu wkracza potężna broń, którą są media społecznościowe. Nie dają zapomnieć, kuszą łatwością wymierzenia sprawiedliwości i zemsty. Bywa, że ludzie tworzą fikcyjne konta, aby podglądać życie swoich eks. To pułapki, w które na własne życzenie wpadamy. Jeśli chcemy rozstać się naprawdę, to tylko w połączeniu z detoksem od mediów społecznościowych. Warto postawić na swoją fizyczną i psychiczną regenerację.
Jak w tej grze między eksami powinny odnaleźć się ich nowe osoby partnerskie?
Najtrudniejsza, ale też najbardziej skuteczna strategia, to nie przejmować się i robić swoje. Jeżeli zaczniemy się porównywać i konkurować z eksami, istnieje duże prawdopodobieństwo naszej porażki. Nie mamy – bo nie możemy mieć – wglądu we wszystkie wspomnienia i emocje, które towarzyszyły tamtym historiom. Jeśli oni mają za sobą wiele lat razem, wychowują dzieci, strategia konkurencji będzie walką z wiatrakami. Trzeba wierzyć, że dzisiaj to my jesteśmy tą osobą, której nasza osoba partnerska najbardziej potrzebuje.
Agata Stola – psychoterapeutka, seksuolożka, specjalistka terapii uzależnień. Współzałożycielka Instytutu SPLOT. Członkini Polskiego Towarzystwa Badań nad Uzależnieniami i Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Wykładowczyni na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie. Absolwentka Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziału Nauk o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich w Instytucie Studiów Społecznych im. Profesora Roberta Zajonca Uniwersytetu Warszawskiego.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.