Jestem w związku po latach bycia singielką. Z czego musiałam zrezygnować dla miłości?
Po latach bycia singielką zdecydowałam się wejść w stałą, monogamiczną relację. Nie spodziewałam się, jak wiele czeka na mnie wyzwań. Jak wygląda wchodzenie w związek po długim byciu singlem? Czy wieczna singielka może być szczęśliwa, rezygnując ze swojej autonomii i życia w pojedynkę?
Życie w pojedynkę, wbrew pozorom, ma wiele zalet i nie jest łatwo z niego zrezygnować. Nawet dla miłości. Czasem jednak warto spróbować. Poza tym perspektywa odmiany, nowości kusi. W końcu jak długo można gonić króliczka. Oczywiście wszystko ma swoją cenę. Z czego trzeba zrezygnować i z jakimi wyzwaniami się zmierzyć, rezygnując z bycia singlem i tworząc relację?
All the single ladies, czyli dlaczego jesteśmy singielkami
Randkowanie w latach 20. XXI w. bardzo dużo osób, przede wszystkim kobiet, opisuje jako koszmar. Z wielu różnych powodów. Aplikacje randkowe, które miały pomóc w szukaniu miłości czy romansu, zawodzą. Wydaje nam się, że kolejny match będzie tym idealnym albo że musimy wciąż swipe'ować, uzależniając się od dopaminy i w końcu wypalając. Kończy się to kasowaniem tych aplikacji i szukaniem dla nich alternatywy albo... całkowitą rezygnacją z randek i seksu. Trend boysober ma coraz więcej fanek, a dziewczyny robiące sobie przerwę od randkowania doceniają, że dzięki temu mogą lepiej poznać siebie w tym czasie i orientują się, że bycie singielką daje dużo przestrzeni, poczucia niezależności. Zmieniają więc priorytety, w centrum stawiają siebie lub karierę. Takich dziewczyn, szczęśliwych singielek, jest coraz więcej. Przynajmniej w mojej bańce. Co jednak się dzieje, kiedy spotkają kogoś, dla kogo warto zrezygnować z życia w pojedynkę?
Kiedy po latach życia w pojedynkę decydujemy się na związek
Są osoby przechodzące niemal ze związku w kolejny związek, choć podobno lepiej zrobić sobie przerwę. Kiedy jednak na kilka lat wypada się z obiegu randkujących, wybiera się życie singla i swobodnie randkuje, to związek po przerwie może budzić wiele obaw. Tak było w moim przypadku.
Była niedziela, środek dnia, za oknem padał śnieg, a ja od niechcenia przeglądałam Bumble czy Tindera, zmęczona nieudanymi randkami i słabymi one night standami. Pojawił się match i dwie godziny później wybrałam się na niezobowiązującą kawę z chłopakiem, który tak jak ja nie szukał stałego związku. Ja byłam fanką życia w pojedynkę, a on nie był gotów zaangażować się w kolejną relację po ostatnim rozstaniu. Okazało się jednak, że chcemy spędzać ze sobą coraz więcej czasu, mamy wspólne plany i łączą nas coraz silniejsze uczucia. Postanowiliśmy z tego nie rezygnować, nie uciekać przed emocjami, tylko spróbować zbudować związek partnerski na własnych zasadach. Już samo słowo „związek” napawało mnie lękiem. Podobnie jak kotłujące się we mnie uczucia. Doceniałam jednak bliskość, to, że nie muszę już gonić za machami w aplikacjach randkowych. Bałam się jednak, że mój brak doświadczenia w takich relacjach może okazać się przeszkodą.
Jakie wyzwania czekają na singli wchodzących w związki po przerwie
Pierwsze kroki w relacji stawiałam niepewnie. Przede wszystkim musiałam zmierzyć się sama ze sobą, z nowymi uczuciami i swego rodzaju obowiązkami dotyczącymi tego, jak dbać o ten związek. Z jednej strony nie chcieliśmy sobie w nim odbierać autonomii, a z drugiej pragnęliśmy budować intymność. Przyznam, że na początku ciągłe zainteresowanie i troska wobec mnie wydawały mi się dość przytłaczające – byłam niezależna i przyzwyczajona radzić sobie sama ze wszystkim, ewentualnie ze wsparciem przyjaciół. Początkowo też wydałam mu się zimna i zdystansowana, być może emocjonalnie niedostępna, bo pochłonięta codziennymi obowiązkami zapominałam się do niego odezwać. A po spędzonym razem weekendzie, który był wspaniały, potrzebowałam na chwilę się odciąć i pobyć sama ze sobą. W końcu jednak naturalnie udało nam się wypracować zasady kontaktu i ustalić granice.
Wbrew pozorom uważam, że właśnie lata życia w pojedynkę są pomocne w budowaniu naszej komunikacji – wiem, czego chcę, z czego nie zrezygnuję (na przykład z mieszkania w pojedynkę, choć to nie jest najlepszy wybór z ekonomicznego punktu widzenia), czego potrzebuję, i nie dam sobie wejść na głowę. Nie przepadnę w relacji, tracąc niepodległość, która to ewentualność, oczywiście, na początku bardzo mnie stresowała. Jednak musiałam przemyśleć, jakie potrzeby mam w związku, jak to wszystko sobie wyobrażam. Można mieć ogólne przemyślenia na ten temat, ale w każdej kolejnej relacji na pewno wszystko się zmienia. Niemniej zaskoczyło mnie, że to kolejna sprawa, której warto się przyjrzeć, by uniknąć rozczarowań czy niedopowiedzeń. Bo kiedy nieporozumienia się pojawiają, łatwo wrócić pamięcią do czasu bycia singlem, kiedy takie problemy nas nie dotyczyły i mieliśmy spokojniejszą głowę. Nie stresowaliśmy się przez kogoś, nie martwiliśmy o niego.
Musiałam też przyzwyczaić się do tego, że kiedy robię plany – wybierając się do kina, na wystawę, planując weekend – wypada brać mojego chłopaka pod uwagę. Zaczęłam więc dzielić czas na ten spędzany z nim, z przyjaciółmi, których nie chciałam zaniedbywać, i ten, który chciałam mieć dla siebie, bo przyzwyczaiłam się dużo rzeczy robić sama i czerpać z tego frajdę. Oczywiście po latach przerwy od życia w związku zauważyłam, że jest nowa sytuacja, w której się rozwijamy, odbijamy w oczach drugiej osoby i która wzbogaca o kolejne doświadczenia.
Z rozmów z koleżankami singielkami, wchodzącymi w relacje, wynika, że na początku brakuje im poczucia wolności i nieograniczonego wyboru, które zapewniało im życie bez partnera. Po jakimś czasie jednak cieszą się, że już nie muszą szukać i przeżywać kolejnych niepowodzeń. Niepokój budzi czasem to, że ktoś wpada im w oko. Ale przecież to naturalne, że inne osoby będą nam się wciąż podobać, niezależnie od tego, jak dobry związek mamy. Jeśli wszystko w nim się układa, to pokusy nie będą zagrażające. Naturalnie można pomyśleć także o otwartej formie związku, choć dla wielu osób jest ona opcją wtedy, gdy już naprawdę dobrze się znają, z partnerem albo partnerką ufają sobie, a ich relacja ma trwałe, solidne podstawy.
Wydaje się, że wszystkie trudności, które pojawiają się u osoby budującej związek po długim byciu singlem, mogą minąć z biegiem czasu, a przede wszystkim kiedy o nich szczerze porozmawiamy z osobą partnerską i razem spróbujemy znaleźć rozwiązanie.
Czy dla miłości warto ryzykować i rezygnować z bycia singlem?
Od lęku, czy potrafię w ogóle być w jakimkolwiek stałym związku, skoro unikałam go z powodzeniem przez lata, przez strach o utratę niezależności po obawę przed rozczarowaniem. To wszystko czułam, wchodząc w nowy związek po przerwie.
Czując emocjonalne zaangażowanie, zdawałam sobie naturalnie sprawę, że ewentualne rozstanie będę przeżywała. Wszystko układało się jednak na tyle dobrze, że postanowiłam podjąć to ryzyko. Poza tym powrót do bycia singielką nie jest dla mnie niczym strasznym. Bardzo lubię ten stan, świetnie czuję się sama ze sobą. Do tego warto pamiętać, że związki nie są na całe życie. Budujemy je zwykle bez myśli o ich terminie przydatności, dbamy o nie, rozwijamy, ale świadomość, że wszystko ma gdzieś tam swój kres, wydaje się mniej obciążająca. A kiedy spotykasz osobę, która jest otwarta, by zejść z utartych relacyjnych ścieżek, gotowa tworzyć z tobą relację na waszych własnych zasadach, nie boi się mówić o tym, co czuje, dba o ciebie, a ty chcesz się o nią troszczyć, z którą można budować powoli głęboki intymny związek, a nie bliskość na potrzeby jednej nocy, przy której czujesz się na tyle bezpiecznie, by powiedzieć o swoich pragnieniach, to być może warto zrezygnować z odrobiny autonomii, przestrzeni w łóżku i kawałka kołdry tylko dla siebie. Żartuję, kołdry jak najszybciej w związku warto mieć osobne, stosując metodę skandynawską.
Zobacz także:
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.