Jak wzorce zachowań wyniesione z domu sabotują nasze relacje miłosne?

Dlaczego wybieramy takich, a nie innych partnerów? Co sprawia, że narzekamy na nich jak własne matki? Sprawdzamy, jak wzorce rodzinne wpływają na to, jak w dorosłym życiu tworzymy związki, kłócimy się i wyrażamy uczucia. Które z nich sabotują nasze życie miłosne?
Nie zapomnę, gdy na studiach, podczas sprzeczki z moim ówczesnym chłopakiem, z którym świeżo zamieszkałam, użyłam argumentu, którego zawsze w kłótniach z tatą używała moja mama. Innym razem zaczęłam narzekać na jego bałaganiarstwo. Nie powiedziałam jednak tego wprost, tylko chodziłam po domu, sprzątałam jego rzeczy i gderałam jak moja mama. Dopiero za którymś razem dotarło do mnie, że zachowuję się jak ona. Zorientowałam się, że powielam to, jak komunikowali się – czy raczej nie komunikowali – moi rodzice. Uwewnętrzniłam wzorce zachowań, których wcale nie chciałam praktykować w swoim życiu, w swoim związku. Nie miałam wtedy jednak innych lepszych przykładów rozwiązywania relacyjnych problemów. Za to starałam się – w kontrze do tego, co widziałam u rodziców – okazywać partnerowi więcej czułości na co dzień, a nie tylko w sypialni. Rezonują w nas jednak nie tylko style komunikacji rodziców, lecz także nasze niezaspokojone w dzieciństwie potrzeby.
Czym są wzorce z przeszłości? Jak bardzo obserwowanie relacji rodziców wpływa na nasze relacje i to, z kim się wiążemy?
Wzorce z przeszłości to cała gama nieuświadomionych sposobów myślenia, reagowania, budowania relacji, które kształtują się w dzieciństwie. Obserwowanie ważnych dla nas dorosłych uczy nas w dużej mierze tego, czym jest miłość, bliskość, złość, jak tłumaczy dr Agata Stola. – Jestem psychoterapeutką psychodynamiczną i w procesach terapeutycznych bardzo ważne jest dla mnie to, w jaki sposób dorosłe osoby zintegrowały wewnętrznie relacje z obiektem, czyli z ważnymi dorosłymi. Ten obiekt poniekąd odbija emocjonalny świat dziecka, reguluje napięcia, pozwalając na spójny rozwój stabilnego poczucia uwewnętrznionego ja, czyli tego, jak ja się czuję sam(a) ze sobą – tłumaczy ekspertka.
Wzorce z przeszłości mogą powodować, że możemy nieświadomie poszukiwać takiego partnera, który ma zastąpić nam na przykład nieobecnego czy niedostępnego rodzica. – To znaczy, że szukamy osoby, która może wypełnić istniejący deficyt. W gabinecie widzimy, czy następuje szukanie zaspokojenia dziecięcych potrzeb, ratunku. Może być i tak, że unikamy zależności, czyli właśnie szukamy kogoś, kto nie będzie kontrolował, kto nie będzie wymagał bycia w zdrowej, bliskiej relacji. Doktor Agata Stola zaznacza, że będą też osoby mające przesyt czułości, opieki, więc będą unikały wiązania się z opiekuńczymi, nadskakującymi ludźmi.
Dlaczego powielamy negatywne zachowania rodziców, budując własne związki? Jak nasze relacje z rodzicami odbijają się na naszym dorosłym życiu?
Niezaspokojone w dzieciństwie potrzeby sprawiają, że funkcjonujemy w nieprzepracowanych obszarach. – Używając terminologii analitycznej, mówimy o narcystycznych bliznach, które rzeczywiście kierują naszymi wyborami w relacjach. Partner staje się nośnikiem dawnego deficytu. Oczekujemy od niego bezwarunkowej adoracji, regulowania naszych napięć – zauważa dr Stola. – Jeżeli zbudujemy swoją tożsamość na obecności osoby partnerskiej, to każdą różnicę zdań możemy przeżywać jako zdradę lub odrzucenie. I to będzie ostatecznie prowadzić do dużego cierpienia. Bardzo ważne jest więc, żeby mieć świadomość, że nasz stosunek do osoby partnerskiej w relacji bazuje głównie na dwóch płaszczyznach wyniesionych z domu. Jedną jest nasza relacja z rodzicami, z ważnymi dla nas dorosłymi, a drugą płaszczyzną jest obserwacja relacji rodziców. Według ekspertki rzadziej jednak powielamy związkowe błędy rodziców na bazie obserwacji ich relacji. Częściej nasze trudności będą efektem naszych stosunków z rodzicami. Uświadomienie sobie tego jest pierwszym krokiem do zmiany i tworzenia zdrowych związków.
5 rodzinnych wzorców zachowań, które przeszkadzają w dorosłym życiu i sabotują związki romantyczne
Opieranie poczucia własnej wartości na osobie partnerskiej
Według ekspertki najczęstszym wzorcem, który sabotuje nasze relacje, jest wybieranie takiej osoby partnerskiej, która ma podbić naszą wartość – budowanie swojego poczucia wartości na bazie sukcesów, wyglądu, atrybutów osoby partnerskiej. – Osoba partnerska staje się tym atrybutem, puzzlem, który pasuje do naszej życiowej układanki. Czujemy się lepsi, bo mamy przy sobie taką osobę partnerską. Często trwamy w takiej relacji na siłę, nawet jeśli nam się nie układa, bo przecież na niej opiera się nasze poczucie własnej wartości.
Uwikłanie emocjonalne
Emocjonalna zależność rodzicielska to kolejny efekt sytuacji z dzieciństwa. – Chodzi o to, że w relacji jesteśmy tak uzależnieni od osoby partnerskiej, jak niemowlę od piersi matki – nie jesteśmy w stanie funkcjonować autonomicznie. Jednak bez autonomii nie da się stworzyć zdrowej relacji – podkreśla dr Agata Stola. Bywa, że silny i bliski związek z rodzicami, nadmierne przywiązanie do nich, jest dla nas wzorem: wydaje nam się, że tylko zlanie się w jedno z osobą partnerską będzie wyrazem naszej miłości i oddania. Oczekujemy tego samego od niej.
Wrażliwość na krytykę
Osoby, które były ciągle krytykowane w dzieciństwie, bardzo przeżywały każdy komentarz pod swoim adresem, będą również przewrażliwione wobec komunikatów partnerki czy partnera. We wszystkim będą widziały krytykę czy atak. Nawet wyrażenie swoich potrzeb, np. w sypialni, próba zmiany czegoś, będą odebrane jako krytyka. Trudno w takim układzie funkcjonować długo i szczęśliwie.
Lęk przed odrzuceniem
Nieobecność rodziców, niedostępność emocjonalna, konieczność zabiegania o ich uwagę mogą spowodować, że w relacji występować będzie potrzeba ciągłego potwierdzania miłości przez partnera. Lękowy styl przywiązania prowadzi do uległości, zaspokajania cudzych potrzeb kosztem własnych.
Nadmierna kontrola lub jej brak
Oba te podejścia rodziców w stosunku do dzieci mogą hamować rozwój niezależności i zdolności do samodzielnego podejmowania decyzji. Jako dorośli nie mają zdolności modelowania zdrowych relacji, potrzebują kogoś, kto za nich zadecyduje, zorganizuje wszystko.
Zmiana wzorców zachowań: Praca nad sobą
Ludzie najczęściej nie są świadomi tego, jak wzorce wyniesione z domu sabotują ich dorosłe życie i relacje. – Przychodzą do terapeutów z poczuciem, że coś im się nie udało albo że wszyscy tacy są: wszyscy mężczyźni tacy są, wszystkie kobiety takie są – tłumaczy seksuolożka i psychoterapeutka Agata Stola. – Dopiero w trakcie pracy terapeutycznej zaczynają dostrzegać, jak doświadczenia i wzorce z dzieciństwa kształtują ich wybory, jak generują lęki, jak bardzo determinują automatyczne strategie radzenia sobie z trudnościami. Ekspertka opowiada, że reakcje na to bywają różne – od smutku do złości, ale często jest to po prostu ulga. W końcu dzięki temu przychodzi zrozumienie, dlaczego coś się nie udaje, dlaczego funkcjonowało się tak, a nie inaczej. – Dzięki dobrej diagnozie można zobaczyć, jak nasza osobowość i poczucie tożsamości się ukształtowały, w jakie schematy zostaliśmy wrzuceni. Wtedy zaczyna się praca nad ich zmianą.
Świadomie pracując nad naprawą wzorców rodzinnych i deficytami z dzieciństwa, poprawiamy nasze relacje i budujemy zdrowsze podstawy. Dzięki temu z zupełnie innego poziomu możemy wybierać osoby partnerskie i wchodzić w związki na własnych zasadach.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.