Czarnym humorem Jenna Ortega zaimponowała nawet mistrzowi makabry Timowi Burtonowi, który zobaczył w niej swoją Wednesday. Co warto wiedzieć o młodej aktorce z netfliksowego przeboju o nastoletniej córce Addamsów?
Zaczęła karierę jako dziecko
Jenna Ortega urodziła się w Coachelli, znanej z najsłynniejszego festiwalu muzycznego na świecie. Przyszła na świat 27 września 2002 r. jako czwarta z sześciorga dzieci. Mama Ortegi ma portorykańskie korzenie, tata pochodzi z Meksyku. Jenna była jeszcze w przedszkolu, gdy zobaczyła Dakotę Fanning w filmie sensacyjnym „Człowiek w ogniu” z 2004 r. Odgrażała się, że zostanie „latynoską wersją tej dziewczynki”. Rodzice nie traktowali aktorskich ambicji córki poważnie. Mama zamieściła nawet na swoim profilu na Facebooku filmik z Jenną odgrywającą scenę z komentarzem: „My little drama queen”. Ale kilkulatka była nieustępliwa. W reklamówkach zaczęła grać w podstawówce. Gdy miała dziewięć lat, w ciągu roku zagrała aż w 12. – Najbardziej podobał mi się spot McDonald’s, bo przez cały dzień na planie mogłam jeść nuggetsy – wspomina Ortega.
Na wielkim ekranie – choć tylko przez kilka sekund – pojawiła się po raz pierwszy w trzeciej części „Iron Mana”. Za prawdziwy debiut uważa rolę w „Jane the Virgin”, gdzie grała tytułową bohaterkę w jej dziecięcych latach. Po pierwszych sukcesach Jenna, znów ku niedowierzaniu rodziców, przekonywała, że zagra u Disneya. I to życzenie się spełniło – od 2016 do 2018 r. występowała w sitcomie „Rodzinka od środka” jako marząca o karierze wynalazczyni Harley Diaz. Gdy zdjęcia do serialu się zakończyły, nastał zawodowy przestój – Jenna była już za duża do ról dzieci, a jeszcze za mała, by przekonująco grać nastolatkę. Upomniał się o nią Netflix – zagrała Ellie Alves w drugim sezonie serialu „Ty” oraz dorastającą córkę w familijnym „Dniu na tak”. – Dzięki rodzicom zachowałam równowagę. Mimo pracy chodziłam do normalnej szkoły, widywałam się z przyjaciółmi i grałam w piłkę – wspomina Ortega.
Uwielbia horrory
Prosto z netfliksowych produkcji trafiła na wielki ekran jako scream queen (tak Amerykanie nazywają gwiazdy horrorów). – Groza, krew, flaki – zło stało się moim chlebem powszednim – śmiała się Jenna. Oprócz piątej części kultowego „Krzyku”, gdzie zagrała przedstawicielkę młodego pokolenia mieszkanek pechowego miasteczka, w którym wciąż dochodzi do morderstw, pojawiła się też w arthouse’owym filmie grozy z nutką retro – „X” Ti Westa dla studia A24. Wkrótce zaczną się zdjęcia do szóstej części „Krzyku”.
Angażuje się w sprawy społeczne
Na profilu Jenny na Instagramie można znaleźć link do Planned Parenthood, organizacji, która pomaga Amerykankom bezpiecznie dokonać aborcji. Aktorka wrzuca także zdjęcia z protestów po unieważnieniu wyroku Roe v. Wade, jednoznacznie popierając prawo kobiet do decydowania o swoim ciele. Ortega często wypowiada się także na temat inkluzywności w Hollywood, podkreślając swoje latynoskie korzenie. Jednym z jej największych aktorskich osiągnięć jest udział w „Następstwach”. W debiucie reżyserskim aktorki Megan Park zagrała Vadę, świadkinię szkolnej strzelaniny, która razem z przyjaciółmi mierzy się z konsekwencjami terroru. – W jednej postaci musiałam zawrzeć tyle emocji! Przeglądam mnóstwo scenariuszy. Ten zrobił na mnie ogromne wrażenie. Chcę opowiadać historie, które mają moc oddziaływania społecznego – mówi Jenna. To poczucie misji sięga poza kino – Ortega ma świadomość, że zoomersi mają do odegrania ogromną rolę w koniecznym procesie zmian. – To działa też w przemyśle filmowym. Moje pokolenie wcześniej niż poprzednie uczy się wyrażać swoje zdanie. Wcześniej piszemy scenariusze, wcześniej sięgamy po kamerę albo zajmujemy się produkcją. To bardzo ważne, bo wciąż najczęściej o doświadczeniach młodych ludzi opowiadają starzy, biali mężczyźni – mówi.
Ma smykałkę do mody
Na premierze „Wednesday” Jenna pojawiła się w bieliźnianej sukni Versace wpisującej się w estetykę gothcore. Jej ulubionym projektantem pozostaje jednak Pierpaolo Piccioli. Aktorka poleciała do Paryża na ostatni pokaz Valentino, zachwyciła się nowym ulubionym odcieniem domu mody, różem, i chętnie pokazuje kreacje marki na Instagramie i na MET gali. Ostatnio oczywiście inspiruje ją styl jej ekranowej bohaterki – Ortedze spodobały się czarne koronki, kołnierze i żaboty.
Jest stworzona do roli Wednesday
Podobno przyjaciele Jenny zawsze mówili, że powinna zagrać Wednesday, bo z bohaterką „Rodziny Addamsów” łączy ją czarny humor. Podobno jako dziewczynka robiła też autopsję martwym zwierzętom w swoim ogrodzie. Sama, jeszcze jako dziecko, zachwyciła się filmami Barry’ego Sonnenfelda z lat 90. Niewiele brakowało, żeby mimo pesymistycznej natury, idealnie wpisującej się w charakter Wednesday, nigdy nią nie została. Telefon od Tima Burtona zastał ją w Nowej Zelandii. Gdy dotarła na casting, cierpiała na jet lat. – Nie spałam od 24 godzin. Przysypiałam na chwilę przed nagraniem – wspomina. Może właśnie brak snu i wynikająca z niego oszczędna mimika przekonały Burtona. Wystarczyło jeszcze tylko wymyślić strój (za kostiumy odpowiadała laureatka Oscara, Colleen Atwood), fryzurę (stanęło na grzywce i warkoczykach), by Wednesday mogła się narodzić.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.